Elektronika medyczna sięga do wnętrza ciała

| Gospodarka Artykuły

Pierwsze rozruszniki serca zasilane były z sieci i dostarczały impulsów elektrycznych poprzez elektrody przyklejone do klatki piersiowej pacjenta. Obecnie, 50 lat później wszczepialne urządzenia kardiologiczne stanowią duży i rozwijający się rynek elektroniki medycznej. Wielkość rynku samych tylko rozruszników jest szacowana obecnie na 10 mld dolarów. Kolejne 3 mld zostanie wydane na urządzenia elektroniczne oddziaływujące na układ nerwowy i stosowane przy leczeniu takich schorzeń jak utrata słuchu, epilepsja, czy nadwaga. Daje to w sumie 13 mld rocznie, a producenci już dzisiaj pracują nad kolejnymi urządzeniami, które będą mogły być wszczepiane do ludzkiego ciała.

Elektronika medyczna sięga do wnętrza ciała
defibrylatory
Rys. 1. Udział producentów w rynku defibrylatorów. Całkowita wartość 2,9 mld dolarów (2005).

Wiele firm z przemysłu elektronicznego chciałoby mieć udział w tym rosnącym rynku. Obecnie dostępne są technologie mające zastosowanie we wszczepialnych urządzeniach medycznych, takie jak przetwarzanie złożonych sygnałów, bezprzewodowa transmisja danych czy rozwiązania zapewniające mały pobór energii.

Chociaż perspektywy wzrostu rynku są dobre, udział w nim wymaga długofalowego poświęcenia. Do firm, które zadomowiły się na nim należą np. AMI Semiconductor i Solectron. Przemysł urządzeń medycznych, tak jak samochodowy nie toleruje wad w produktach.

Dodatkowo firmy zajmujące się medyczną elektroniką poddawane są kontroli odpowiednich organów rządowych w większości krajów. Firmy te są duże i pracują z relatywnie małą liczbą dostawców. Można powiedzieć zatem powiedzieć, że nadeszła już era wszczepialnych urządzeń elektronicznych, jednak by na nich zarobić potrzebna jest duża doza cierpliwości.

Medycyna okiem elektronika

rozruszniki
Rys. 2. Udział producentów w rynku rozruszników serca. Całkowita wartość 3,8 mld dolarów (2005).

Z technicznego punktu widzenia wszczepialne urządzenia medyczne są podobne do telefonów komórkowych. Tak jak komórki wymagają one niskiego poboru mocy, dużej pojemności baterii, wykorzystują przetwarzanie analogowych sygnałów na cyfrowe oraz bezprzewodową transmisję danych. Przemysł elektroniczny oferuje już rozwiązania, które mogą zostać wykorzystane, np. w stymulatorze nerwu błędnego stosowanym w leczeniu padaczki.

Dostawcy części i usług dla producentów urządzeń medycznych wszczepianych do ludzkiego ciała, a więc takich, od których zależeć może życie pacjenta, liczyć się muszą z rozległą certyfikacją i kontrolami zarówno ze strony klientów jak i urzędów państwowych. Rygory jakościowe w tej branży dopuszczają jedynie jedną część na milion działającą niepoprawnie.

Największą firmą produkującą układy scalone, która zdecydowała się wziąć udział w rynku przenośnych i wszczepialnych urządzeń medycznych jest prawdopodobnie AMI Semiconductor. W końcu 2004 roku przejęła ona firmę Dspfactory, specjalizującą się w urządzeniach medycznych małej mocy i od tamtej pory, odnosi sukcesy na polu projektowania nowych rozwiązań, pracując między innymi nad wszczepialnym czujnikiem, który drogą radiową przekazywałby pomiar stężenia glukozy we krwi.

Aby wprowadzić na rynek zwykły produkt, producent musi do niego przekonać sprzedawcę oraz konsumenta. Zanim jednak producent sprzeda urządzenie medyczne, musi jeszcze przekonać urzędników, firmy ubezpieczeniowe, lekarza oraz pacjenta, że jest ono bezpieczne, skuteczne oraz w rozsądnej cenie. Proces ten zwykle trwa lata. Firma Cyberonics rozpoczęła pracę nad neurostymulatorem w roku 1988, a pozwolenie od FDA otrzymała dopiero w 1997. Trwało to 9 lat i kosztowało 60 mln dolarów. Prace nad nową terapią są ryzykownym zajęciem.

Kooperacja sposobem na przejęcie

ZdjęcieTesty kliniczne z udziałem urządzeń elektronicznych podlegają ostremu nadzorowi. Firma Northstar Neuroscience produkuje urządzenie stymulujące korę mózgową, pomocne dla osób po udarze. W procesie projektowania firma sama wykonała prototyp urządzenia, jednak do testów na pacjentach zleciła jednak jego produkcję wykonawcy mającemu odpowiednie uprawnienia.

W niektórych przypadkach nie jest to takie proste, gdyż trudno jest znaleźć wykonawcę będącego w stanie sprostać rygorystycznym standardom konstrukcji urządzeń mających pracować wewnątrz ludzkiego ciała. Jest to jednym z ważniejszych powodów, dla których rynek rozruszników serca jest w chwili obecnej zdominowany przez trzy duże firmy, Medtronic, Guidant i St. Jude Medical.

Firmy te zlecają na zewnątrz wykonanie mniej niż 10% całego produktu. Jednak i ta, wydawać by się mogło mała część, może być szansą na zaistnienie w branży urządzeń medycznych dla mniejszych producentów.

Gdy potentaci w branży medycznej decydują się na outsourcing, mają tendencję do uzależniania od siebie swoich wykonawców, co w dłuższej perspektywie może prowadzić do ich przejęcia. Baczni obserwatorzy rynku uważają, że ten proces będzie się nasilał. Im więcej firm zostanie przejętych, tym mniej ich pozostanie na rynku, co z kolei zapewni lepszą pozycję dużym graczom.

Przykładowo, w lipcu 2005 roku Medtronic przejął firmę Transneuronix za 260 mln dolarów, a październiku St. Jude firmę ANS Medical za 1,3 mld. Mimo tego uważa się, że czynnik ekonomiczny będzie w bliskiej perspektywie sprzyjał zlecaniu coraz większej liczby zadań przy produkcji wszczepialnych urządzeń medycznych na zewnątrz. Rynek ten jest tylko w 20% spenetrowany, co daje dużo miejsca na wzrost. Oczywistym faktem jest, że inwestorzy cenią spółki dążące do jak najwyższych zysków przy minimalnych kosztach. Dlatego firmy chcąc wypuszczać nowe produkty wcześniej, będą wydawały więcej na rozwój, a mniej na badania.

Marcin Kmieć

Zobacz również