Inżynier kontratakuje

| Gospodarka Artykuły

W ostatnich latach mamy w Polsce do czynienia z dynamicznym rozwojem gospodarczym. Produkt krajowy brutto odnotowuje dawno niespotykane wzrosty, a produkcja przemysłowa rośnie, czego naturalną konsekwencją jest spadek bezrobocia oraz wzrost wynagrodzeń. W rozwijającej się gospodarce szczególne miejsce zajmują inżynierowie, gdyż to oni w dużej mierze odpowiedzialni są za innowacyjność i opracowywanie nowych rozwiązań, będących motorem rozwoju ekonomicznego. Pozycja osób z wykształceniem technicznym staje się coraz lepsza.

Inżynier kontratakuje

Dobre wykształcenie inżynierskie zawsze gwarantowało przyzwoitą pracę. Jednakże w ostatnich latach popyt na inżynierów wyraźnie się zwiększył. Składa się na to wiele czynników.

Edukacja

Najbardziej oczywistym jest zbyt mała liczba nowych absolwentów uczelni technicznych w stosunku do potrzeb rynku. Wynika to z faktu, że studia techniczne są zdecydowanie trudniejsze od studiów na kierunkach humanistycznych czy ekonomicznych. W 2005 roku na ogólną liczbę 390 tys. absolwentów wyższych uczelni, przypadało zaledwie 56 tys. absolwentów politechnik. W tym samym czasie wyższe szkoły ekonomiczne ukończyło 95 tys. osób. Podobna sytuacja panuje w Europie Zachodniej. Szacuje się, że na całym kontynencie brakuje przynajmniej dwóch milionów inżynierów i informatyków. Dlatego w Polsce mówi się, o stworzeniu preferencji dla szkół technicznych. Logicznym wydaje się zwiększenie finansowania politechnik, skoro występuje nadmiar specjalistów z wielu dziedzin nietechnicznych. Niestety, konkretnych działań ze strony rządu jeszcze nie ma. Za światełko w tunelu można za to uznać plany wprowadzenia obowiązkowej matury z matematyki. Faktem jest, że uczelnie narzekają na niski poziom nauczania tego przedmiotu w szkołach. Dlatego niektóre z nich decydują się na współpracę z liceami przy organizacji dodatkowych kursów uzupełniających wiadomości matematyczne. Poziom edukacji na polskich uczelniach technicznych nie odbiega od standardów zachodnich. Raport firmy McKinsey and Company z 2005 roku stwierdza, że poziom wykształcenia elektroników w Polsce, Czechach i na Węgrzech jest bardzo wysoki, co nie zawsze jest regułą w krajach o średnich zarobkach niższych niż na Zachodzie. Oceny tej dokonano na podstawie jakości samego kształcenia, późniejszej wydajności absolwentów i ich kwalifikacji językowych. Światowe koncerny zdają sobie z tego sprawę i w konsekwencji otwierają w Polsce centra badawcze. W chwili obecnej firmy takie jak Dell, Delphi, HP, IBM, Intel, Motorola, Nokia czy Samsung zatrudniają w naszym kraju ponad 10 tys. inżynierów. Wydawać by się mogło, że przy otwartych granicach nastąpi exodus polskich inżynierów do krajów Europy Zachodniej. Tak się jednak nie stało. Wynika to z relatywnie wysokich zarobków inżynierów Polsce, w porównaniu z przedstawicielami innych zawodów. Biorąc pod uwagę dużo większe od polskich koszty życia w Europie Zachodniej, wyjazd do pracy za granicę nie jest obecnie szczytem marzeń polskiego inżyniera.

Co dla elektronika?

Popyt na pracę elektroników w Polsce jest również wynikiem światowej koniunktury. W ostatnich latach bardzo rozwinęła się branża radiowego przesyłu danych. Zalicza się do niej łączność komórkowa, a także takie technologie, takie jak Bluetooth czy Wi-Fi. Jeszcze dziesięć lat temu projektant radiowych układów scalonych miał w Europie trudności ze znalezieniem pracy. Dziś tacy specjaliści są intensywnie poszukiwani.

Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku były czasem tzw. cyfrowej rewolucji. W chwili obecnej, największy postęp dokonuje się w telekomunikacji. W związku z tym najwięcej miejsc pracy dla elektroników powstaje głównie w branży komunikacji radiowej. Firmy produkujące elektronikę konsumencką konkurują o pracowników z koncernami z branż samochodowych i lotniczych.

Paradoksalnie, obecna sytuacja inżynierów elektroników jest lepsza niż w czasach tzw. bańki technologicznej, tj. w okresie szalonego wzrostu wartości firm z branży IT i pokrewnych, który przypadał na drugą połowę lat dziewięćdziesiątych. Po załamaniu sektora nowoczesnych technologii w roku 2000, w wielu zachodnich krajach studia techniczne straciły na popularności. Mniejsza konkurencja ze strony młodszych kolegów, jest dobrą wiadomością dla inżynierów o uznanej pozycji. Jednak wiele firm w krajach rozwiniętych narzeka na brak wykwalifikowanej kadry. Lekarstwem na tą bolączkę miał być import pracowników z krajów Europy Wschodniej i Dalekiego Wschodu. Okazało się jednak, że zainteresowanych wyjazdem za pracą, choćby w naszym regionie, nie jest wystarczająco dużo osób, by pokryć zachodnioeuropejskie zapotrzebowanie. Naturalną konsekwencją jest więc lokowanie przez światowe koncerny centrów badawczych w krajach dysponujących wykwalifikowanymi kadrami. Zyskują na tym takie państwa jak Polska.

prof. dr hab. inż. Ryszard Tadeusiewicz - Rektor AGH w Krakowie

Pracując „od zawsze” na jednym z najlepszych wydziałów jednej z najlepszych polskich uczelni właściwie nigdy nie zetknąłem się z problem trudności znalezienia zatrudnienia przez naszych absolwentów. Jednak to, co się dzieje ostatnio, przekroczyło moje najśmielsze marzenia. Pracodawcy dosłownie wyrywają sobie naszych wychowanków, oferując im zatrudnienie jeszcze w czasie studiów.

Próbując to ocenić ja dostrzegam raczej pozytywy. Po pierwsze do lamusa odszedł model biednego, zagłodzonego studenta. Dzisiejsi studenci są dobrze ubrani, dobrze odżywieni i mają dobre wyposażenie. Idąc korytarzami uczelni, gdzie wszędzie jest bezprzewodowy dostęp do Internetu, widzę na kolanach przygotowujących się do zajęć studentów takie laptopy, że sam bym chciał mieć taki sprzęt!

Po drugie podjęcie pracy zawodowej z reguły skutkuje tym, że studenci stają się bardziej odpowiedzialni i bardziej wymagający. Dawniej zdarzało się, że student upił się wieczorem i rano nie przyszedł na zajęcia. Dzisiaj jest to bardzo rzadkie, bo pijaństwo ogranicza szanse u pracodawcy, zaś stracone zajęcia oznaczają mniejszy kapitał zgromadzonej wiedzy.

Po trzecie wiązanie teorii przyswajanej na uczelni z praktyką wynikającą z pracy zawodowej powoduje, że studenci zdobywają wiedzę głębszą i bardziej wszechstronną.

Przy dyskusji zjawiska wczesnego zatrudniania studentów - głównie przez firmy elektroniczne, informatyczne i telekomunikacyjne – zawsze pojawia się pytanie, w jakim stopniu obowiązki zawodowe kolidują z obowiązkami studenckimi i co z tego wynika.

Oczywiście byłbym nieszczery, gdybym ukrywał fakt, że problemy czasem się pojawiają. Firmy miewają czasem pilne kontrakty, których wykonanie jest ważniejsze niż zaliczenie sesji. Jednak w zdecydowanej większości pracodawcy traktują studia swoich pracowników jako inwestycję. Pracownicy najlepszych firm powracają po kilku latach na uczelnie na studia podyplomowe oraz doktoranckie, bo firmie zależy na posiadaniu specjalisty z cenzusem naukowym.

Trochę statystyki

Średnie wynagrodzenie inżyniera w Polsce jest różne w poszczególnych rejonach kraju. Według informacji z Banku Danych o Inżynierach, najniższe jest w województwach leżących na ścianie wschodniej i oscyluje w granicach od 2800 do 3000zł brutto. Nieco więcej zarabiają inżynierowie w województwach małopolskim – 3326zł i Śląskim – 3423zł. Województwo mazowieckie pozostawia w tyle resztę kraju ze średnimi zarobkami kadry technicznej w wysokości 4576zł. Jednak oczekiwania płacowe polskich inżynierów szybko rosną. Zauważalne jest to zwłaszcza w branży IT, ale ze względu na najwyższy światowy poziom kompetencji polskich specjalistów fakt ten jest zrozumiały. Mimo to, daleko jeszcze do momentu, w którym zachodnie koncerny przestaną inwestować w Polsce ze względu na zbyt duże koszty pracy. Na badania i rozwój światowi giganci wydają miliardy, w co wliczone są odpowiednio wysokie pensje specjalistów.

Nowe trendy?

Ostatnimi czasy na najlepszych polskich politechnikach daje o sobie znać nowy trend. Otóż studenci znajdują zatrudnienie już na trzecim roku studiów. W ten sposób pracodawcy konkurują o najlepszych absolwentów, a także szkolą sobie pracowników, którzy z chwilą otrzymania dyplomu będą posiadać doświadczenie zawodowe. Dotyczy to przede wszystkim kierunków związanych z elektrycznością, takich jak informatyka, elektronika czy automatyka.

Na stosunkowo pozytywnym obrazie sytuacji inżynierów w Polsce cieniem kładzie się wspomniany już fakt, że stosunek liczby absolwentów politechnik do ich ogólnej liczby jest zbyt mały. Uczelnie techniczne kończy tylko około 15% wszystkich studiujących. To zbyt mało jak na wymagania dynamicznie rozwijającego się rynku. Z drugiej strony wzrost wynagrodzeń wśród inżynierów wydaje się być nieunikniony. Być może w przyszłości wysokie zarobki sprawią, że branża techniczna zyska na atrakcyjności.

Marcin Kmieć