Chiny prężą ekologiczne muskuły
| Gospodarka ArtykułyNiedługo po tym, jak 1 lipca weszła w życie dyrektywa RoHS i wydawało się, że jedna z największych przeszkód prawnych roku 2006 została pokonana, na horyzoncie pojawił się kolejny mur dla przemysłu elektronicznego – są nim przepisy, których wprowadzenie planują władze Chin.
Zdopingowany, przynajmniej częściowo, wypadkami, takimi wybuch w
zakładach petrochemicznych w 2005 roku w wyniku którego 100 ton benzenu
spłynęło do rzeki Songhua, rząd chiński zaczął wprowadzać nowe akty
prawne dotyczące ochrony środowiska. Akty te będą miały również znaczny
wpływ na przemysł elektroniczny i półprzewodnikowy.
Nadchodzą zmiany
Pierwsze ze spodziewanych przepisów, których część wejdzie w życie już 1 marca 2007 roku, są podobne do europejskiej dyrektywy RoHS zakazującej stosowania niektórych substancji niebezpiecznych w urządzeniach elektrycznych i elektronicznych. Jednocześnie są one w wielu przypadkach znacznie bardziej kategoryczne.
A to dopiero początek! W Chinach pracuje się nad dalszymi aktami prawnymi analogicznymi do aktualnych i przyszłych ustaw Unii Europejskich, w tym także dyrektywy WEEE. Nowe przepisy w Chinach mają również dotyczyć kwestii rejestracji, oceny i dopuszczania do użytku środków chemicznych, a więc być odpowiednikiem dyrektywy REACH.
Chiny mogą także pójść za przykładem UE w sprawie przepisów dotyczących produktów wykorzystujących energię. Mająca zostać wprowadzona w 2007 dotycząca tego roku dyrektywa EuP będzie wymagała od europejskich producentów określania m.in. ilości energii zużywanej przez urządzenia, jak też tej wykorzystanej do ich wyprodukowania.
Skutki globalne
Opisywane zmiany w prawie chińskim, choć przez nas traktowane mogą być jako lokalne, mają skutki globalne. Szczególnie istotny jest w tym przypadku fakt, że niektóre z proponowanych regulacji dotyczących ochrony środowiska nie będzie zgodne z regulacjami obowiązującymi w USA czy krajach Unii Europejskiej.
Problem ten wywołuje również w Chinach spory pomiędzy zwolennikami tworzenia systemu prawnego zgodnego z systemami innych krajów, a zwolennikami systemu specyficznie chińskiego. Sytuacja ta może okazać się trudna dla przedsiębiorstw produkujących na rynek globalny, a więc bardzo wielu firm z branży elektronicznej, nie mówiąc już o półprzewodnikowej.
Dobrym tego przykładem są chińskie przepisy odpowiadające RoHS. Chińska ustawa ma dłuższą, bardziej skomplikowaną nazwę niż dyrektywa europejska i brakuje tutaj łatwego do zapamiętania skrótu. Nazwę aktu prawnego można tłumaczyć jako „metody zarządzania kontrolą skażeń wywoływanych elektronicznymi produktami informatycznymi”.
Ustawa zabrania stosowania tych samych substancji, które wymienione zostały w dyrektywie RoHS (ołów, rtęć, kadm, sześciowartościowy chrom, polibromowane dwufenyle i polibromowane etery dwufenylowe), lecz na tym podobieństwa się kończą.
Główne różnice pomiędzy chińskimi przepisami a RoHS, które wymienione zostały w ramce, zaskoczyły wielu przedsiębiorców, tym bardziej, że władze chińskie ujawniły jak na razie niewiele szczegółów związanych z wdrożeniem omawianej ustawy. Wiadomo, że chińskie Ministerstwo Przemysłu wraz z innymi agencjami rządowymi mają wprowadzać przepisy w dwóch etapach.
Więcej informacji:
|
To już w marcu
Od 1 marca 2007, czyli od momentu gdy zaczną obowiązywać nowe przepisy analogiczne do RoHS, w pierwszym etapie wymagane będzie dołączanie do produktów etykiety, która zawierała będzie informację, czy produkt zawiera szkodliwe substancje w ilości przekraczającej dopuszczalny poziom.
W drugim etapie producent będzie zobowiązany do identyfikacji szkodliwych substancji, określenia ich zawartości w produkcie, podania okresów ochrony środowiska oraz poinformowania możliwości recyklingu danych podzespołów oraz kraju ich pochodzenia. Firma będzie musiała także dołączyć informację, czy materiały zastosowane jako opakowania nie są toksyczne.
Niestety Chiny nie ujawniły jeszcze wytycznych dotyczących okresów ochrony środowiska. Co gorsza – nie wiadomo jeszcze kiedy drugi etap zacznie obowiązywać. Na przygotowanie, wprowadzenie strategii i dostosowanie się do przepisów UE producenci elektroniki mieli trzy lata, Chiny dają im natomiast tylko jeden rok.
Szczegóły drugiego etapu i ich rozłożenie w czasie staną się jaśniejsze, gdy rząd chiński opublikuje katalog z informacjami, które substancje będą podlegały ograniczeniom i datami wprowadzania w życie tych ograniczeń. Niestety obecnie nie wiadomo, kiedy to nastąpi.
Główne różnice pomiędzy przepisami chińskimi i europejską dyrektywą RoHS:
|
Co zrobić ? Gromadzić informacje!
Informacje o substancjach niebezpiecznych należy zacząć gromadzić już teraz, ponieważ w niektórych wypadkach dostawcy podzespołów mogą nie dysponować wszystkimi potrzebnymi danymi.
Takich informacji producenci będą musieli szukać u wszystkich dostawców wykorzystywanych podzespołów, może również okazać się, że duża część przemysłu będzie zmuszona przeprowadzić szereg badań dodatkowych lub zmienić projekty niektórych wytwarzanych produktów. Niemniej obecnie już duża część branży w Chinach podchodzi do omawianych przepisów reaktywnie, podejmując różne działania.
Chińczycy nie próżnują
Pomimo okresu zimowego, działania przemysłu elektronicznego w Chinach są coraz bardziej gorączkowe. Stowarzyszenie Chińskiego Przemysłu Półprzewodnikowego wystąpiło niedawno o członkostwo w World Semiconductor Council, organizacji grupującej dotychczas firmy i organizacje branżowe z pięciu rejonów geograficznych - USA, Europy, Japonii, Tajwanu i Korei.
Po wstąpieniu do organizacji Chiny chcą brać udział w redukcji emisji przez przemysł półprzewodnikowy nadfluorów węgla (PFC) i do stosowania związków opartych na sulfonianie nadfluorooktylu (PFOS). Z kolei Intel wspólnie z Semiconductor Industry Association przygotowują wytyczne mające na celu pomoc Chinom w stworzeniu specjalnych środowiskowych unormowań prawnych, które pozwoliłyby na redukcję emisji zanieczyszczeń powietrza i wody spowodowanych przez przemysł półprzewodnikowy.
Oczywiście działalność ta nie jest bezinteresowna, gdyż sam Intel produkuje w krajach azjatyckich. Niemniej przykład ten potwierdza, że nadchodzą zmiany, których jeszcze kilka lat temu nikt nie spodziewałby się. Dlatego tym baczniej należy śledzić doniesienia z rynków dalekowschodnich.
Krzysztof Pochwalski