Czy nawigacje samochodowe popsują systemy smart city?
| Gospodarka KomunikacjaTrudno wyobrazić sobie dzisiaj jazdę samochodem bez nawigacji takich jak Google Maps lub TomTom, które już dawno temu stały się codziennością dla większości kierowców. Rozpowszechnienie tych aplikacji powoduje jednak poważny i często ignorowany problem na drogach.
Planiści miejscy oraz inżynierowie ruchu, projektując nowe drogi czy modyfikując te już istniejące, starają się zoptymalizować ruch uliczny, tak aby zapewnić bezpieczeństwo oraz dobrą przepustowość. Najważniejszym branym przez nich pod uwagę czynnikiem jest gęstość zaludnienia danego obszaru, która bezpośrednio decyduje o tym, jak powinna wyglądać droga. Oczywiście samodzielnie takie rozwiązanie nie jest wystarczające. Z pomocą przychodzą liczne narzędzia kontroli ruchu ulicznego, takie jak światła, progi spowalniające, komunikaty drogowe czy sensory zbierające dane o ruchu ulicznym. Jednak wraz z popularyzacją nawigacji samochodowych istniejące rozwiązania okazują się niewystarczające.
Podstawowym celem osobistej nawigacji samochodowej jest maksymalne zmniejszenie czasu podróży dla użytkownika poprzez podpowiadanie mu alternatywnych możliwości przejazdu. Problem zaczyna pojawiać się, kiedy wspomniana alternatywa zostanie zaproponowana zbyt dużej liczbie kierowców, bo np. na głównej ulicy zaczął się remont. Ruch samochodowy na skutek tego może znacznie się nasilić na nieprzystosowanych do obciążenia ulicach i zjawiska takie są coraz powszechniejsze wraz z upowszechnieniem nawigacji w smartfonach. Pierwotnie aplikacje nawigacyjne zbierały dane GPS użytkowników z ich przeszłych kursów i na ich podstawie oceniały rzeczywisty czas przejazdu przez dane ulice. Wraz z popularyzacją smartfonów oraz znacząco zwiększoną możliwością zbierania danych nawigacje zaczęły oferować wskazówki dojazdu zmieniające się w czasie rzeczywistym, skupiając się na aktualnym ruchu samochodowym, zamiast na przepustowości ulic.
Zmienianie trasy w czasie rzeczywistym samo w sobie nie jest problemem. Duże miasta korzystają od dawna z tego typu rozwiązań, reagując na ruch uliczny poprzez modyfikacje czasów sygnalizacji świetlnej, informowanie kierowców o utrudnieniach czy zalecając objazdy. Prawdziwym problemem jest fakt, że nawigacje samochodowe nie współpracują w żaden sposób z miejskimi systemami, w tym tymi zaawansowanymi, określanymi jako smart city, działając niezależnie i na własną rękę. Brak komunikacji pomiędzy aplikacjami a osobami i systemami kontrolującymi ruch uliczny w miastach prowadzi nie tylko do nadmiernego obciążania ulic nieprzystosowanych do dużego ruchu ulicznego, ale zagraża również bezpieczeństwu w miejscach wymagających większej kontroli, takich jak ulice przy przedszkolach i szkołach. Faktem jest też, że na razie nie ma żadnych planów powiązania nawigacji samochodowej i smart city, przez co skuteczność tych ostatnich może niestety okazać się znacznie gorsza od zapowiadanej.
(PM)