Internet powstał z myślą o ludziach, ale jego przyszłość może należeć do maszyn. Strony internetowe udostępniają swoje treści wyszukiwarkom typu Google za darmo. W następstwie Google kieruje do do tych stron użytkowników, którzy klikają w reklamy i robią zakupy. To fundament cyfrowej ekonomii – około 68% aktywności internetowej rozpoczyna się od wyszukiwarek, a 90% realizuje Google.
Ten schemat napędzał rozwój sieci przez dekady, ale zdaniem Thomasa Germaina możemy być właśnie świadkami zbliżania się do jego końca. W artykule "AI Mode: Is Google about to destroy the web?" dziennikarz nakreśla obraz sieci, która przestaje być przestrzenią dla ludzi. Według niego przyszłość należy do sztucznej inteligencji, która stanie się głównym odbiorcą i dostawcą treści, wyręczając nas we wszystkich czynnościach.
Czy znany nam Internet umiera?
Pierwszym sygnałem, że dotychczasowa postać Internetu zanika, a w jej miejsce stopniowo wchodzi nowy, jeszcze nie do końca zdefiniowany twór, jest wprowadzenie przez Google trybu AI mode. Nowa wersja najpopularniejszej wyszukiwarki internetowej świata to coś więcej niż generowane przez sztuczną inteligencję odpowiedzi, pojawiające się w wynikach wyszukiwania nad listą linków. Google idzie o krok dalej, wprowadzając rozwiązanie, które całkowicie zmienia sposób, w jaki użytkownik wchodzi w interakcję z wyszukiwarką. Korzysta ono z ogromnej bazy danych Google'a oraz modelu językowego Gemini 2.0, oferując podobne doświadczenie co chatboty. W efekcie, w zależności od zadanego pytania pojawia się pogłębione podsumowanie, często z multimedialnymi elementami, czyli tekstem, zdjęciami i wykresami.
- Wyobraź sobie bibliotekę, w której zamiast książek bibliotekarz własnymi słowami opowiada ci ich treść. Brzmi wygodnie? Google właśnie przekształca Internet w coś podobnego, tyle że w skali makro. A wydawcy treści patrzą na to z rosnącym przerażeniem. Wprawdzie linki nie znikną całkowicie. Przynajmniej na razie. Staną się natomiast jednym z elementów widocznych na dynamicznym interfejsie wyników wyszukiwania. W branży mówi się, że liczba kliknięć spadnie o połowę. W nowej rzeczywistości pozycjonowanie stanie się ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej, bo większość internautów będzie miała styczność tylko z najwyżej rankingującymi pozycjami - mówi Marcin Stypuła z Semcore, agencji specjalizującej się w marketingu internetowym.
Dane na temat funkcjonowania Internetu są alarmujące
Według firmy analitycznej BrightEdge, wprowadzenie AI Overviews (poprzednika AI Mode) spowodowało spadek liczby kliknięć o 30%, natomiast liczba wyświetleń wzrosła o 49%. Cytowani przez BBC eksperci twierdzą, że AI Mode może wyeliminować główne źródło przychodów wydawców i zniechęcić ich do dalszego tworzenia treści. Dotyczy to milionów stron internetowych, których egzystencja uzależniona jest od organicznego ruchu z wyszukiwarki. Bez nich Internet będzie stopniowo pustoszeć, tracąc różnorodność i bogactwo dostępnych informacji.
A może Internet już jest martwy?
Teoria martwego Internetu - Dead Internet Theory - to jedna ze współczesnych teorii spiskowych, która zakłada, że większość aktywności online to jedynie symulacja, a znaczna część treści - posty, komentarze, recenzje, a nawet profile społecznościowe - tworzona jest nie przez ludzi, lecz przez sztuczną inteligencję i boty. Przełom miał nastąpić około 2016–2017 roku, kiedy to większość "żywego" Internetu miała zostać zastąpiona treściami generowanymi automatycznie, a realni użytkownicy stali się jedynie biernymi odbiorcami. Według tej wizji, Internet będący miejscem swobodnej wymiany myśli i platformą demokratyzującą dostęp do informacji został opanowany przez algorytmy, a jego zawartość jest dziś w dużej mierze iluzją kontrolowaną przez korporacje technologiczne i służby wywiadowcze.
Teoria martwego Internetu na razie nie ma potwierdzenia w faktach, ale w czasach rozwoju sztucznej inteligencji staje się coraz popularniejsza. Krytycy zwracają uwagę, że choć niektóre z założeń teorii są przesadzone, samo zjawisko "zautomatyzowanej sieci" staje się coraz bardziej realne. AI już teraz produkuje ogromne ilości treści, które trudno odróżnić od twórczości ludzkiej. Do tego dochodzą farmy botów wpływające na opinię publiczną i zamykające internautów w bańkach informacyjnych.
Thomas Germain przedstawia też bardziej zrównoważony punkt widzenia, w którym "prawdziwy" Internet jednak nie zniknie. Zwraca uwagę, że platformy społecznościowe kwitną, a serwisy oparte na modelu subskrypcyjnym radzą sobie doskonale. Przypomina on również, że apokaliptyczne wizje dotyczące końca Internetu nie są nowością. Magazyn "Wired" ogłaszał "śmierć sieci" już w 2010 roku, a podobne głosy słychać było przy okazji popularyzacji smartfonów czy mediów społecznościowych. Jednak Internet nie zniknął, lecz przeszedł pewien etap ewolucji.
Jak może wyglądać Internet przyszłości?
Jeśli "machine web" zastąpi "world wide web", treści w pierwszej kolejności tworzone będą nie dla ludzi, lecz dla algorytmów - po to, by zasilić podające nam gotowe odpowiedzi modele językowe. Zamiast wybierać i przyswajać treści na własnych warunkach, internauta dostanie skondensowane informacje wygenerowane przez chatboty.
Demis Hassabis z Google DeepMind przewiduje, że wydawcy będą w przyszłości pomijać publikowanie materiałów dla ludzi - wystarczy, że przekażą je bezpośrednio sztucznej inteligencji. Powstanie sieć ekstremalnie uproszczona i wygodna, ale pozbawiona unikatowych treści, różnorodności opinii i świeżego spojrzenia na dane zagadnienie. Zamiast wielu opinii i argumentów dostaniemy zunifikowaną interpretację świata, co sprzyjać będzie ukrytej cenzurze, kontroli nad przekazywanymi informacjami i promowaniu wybranych narracji. Pojawia się również fundamentalne pytanie: kto zapłaci twórcom, jeśli ich główną publicznością staną się maszyny?
Ponieważ boty nie klikają w reklamy, dominujący w Internecie model biznesowy może być skazany na upadek, jeśli użytkownicy przestaną odwiedzać strony źródłowe. W nowym świecie właściciele modeli językowych mają bezpośrednio płacić wydawcom za dostęp do treści. Już dziś "New York Times" licencjonuje treści Amazonowi, a Google płaci Redditowi 60 mln dolarów rocznie za dane do treningu AI. Jednocześnie największe grupy medialne wchodzą we współpracę z OpenAI, sprzedając dostęp do swoich archiwów w formie licencji. Jednak zdaniem ekspertów, jak Tom Critchlow z firmy Raptive, taki model nie zadziała na szeroką skalę, bo mniejsze redakcje i niezależni wydawcy nie dysponują treściami, które byłyby równie atrakcyjne. Istnieje ryzyko, że bez mniejszych graczy Internet stanie się zamkniętą strukturą, kontrolowaną przez korporacje i pozbawioną zawartości niezależnej.
Źródło: Semcore