Półprzewodniki - biznes dla ryzykantów?

| Gospodarka Artykuły

Dawny biznes pamięci firmy Infineon coraz bardziej samodzielny Qimonda umacnia się na rynku pamięci Infineon, niemiecki producent układów półprzewodnikowych, poinformował o zamiarze sprzedaży 25% akcji wydzielonego ze struktury firmy biznesu pamięci półprzewodnikowych, działającego obecnie jako Qimonda. Publiczna sprzedaż akcji firmy, których sumaryczna wartość szacowana jest na miliard euro, jest pierwszym krokiem do pełnego usamodzielnienia się istniejącej na rynku od 1 maja niemieckiej Qimonda. Firma jest obecnie jednym z czterech największych na świecie producentów pamięci DRAM, a jej działalność produkcyjna i badawczo-rozwojowa ma miejsce w 10 lokalizacjach na świecie.

Półprzewodniki - biznes dla ryzykantów?

 Działalność polegająca na masowej produkcji układów scalonych i konkurowaniu na globalnym rynku półprzewodników jest obecnie na tyle ryzykowna i kapitałochłonna, że firmy chcące realizować swoje zyski bez ponoszenia zbyt dużego ryzyka, nie powinny się nią zajmować. Nie jest również wskazane, aby w branży półprzewodnikowej działała firma z USA lub Europy, gdyż, zgodnie z obiegową opinią, i tak większość układów scalonych oraz elektronicznych wytwarzana jest w fabrykach na Dalekim Wschodzie.

Jednak, czego dowodem jest najnowsza historia rynku półrzewodników, reguł nim rządzących nie można definiować tak kategorycznie, jak uczyniono to powyżej. Nie istnieje również jeden, uniwersalny pomysł na prowadzenie biznesu związanego z półprzewodnikami, jak też wielkość firmy nie musi być w korelacji z możliwościami odnoszenia przez nią sukcesów rynkowych.

 


 

Pomimo mało optymistycznego i nieco prowokującego wstępu, należy przytoczyć powszechnie znaną prawdę – produkcja półprzewodników może być bardzo zyskowna! Firmy, których podstawowym zakresem działalności jest projektowanie, wytwarzanie i sprzedaż układów scalonych, jeżeli tylko są wystarczająco innowacyjne i dysponują odpowiednim budżetem inwestycyjnym, znajdują zwykle swoje miejsce na rynku. A wartość tego ostatniego, co również nie jest odkryciem, rośnie wraz z rozwojem technologii półprzewodnikowej i popytem ze strony konsumentów.


Co dzieje się jednak z firmami, które nie są liderami rynku lub dla których działalność związana z układami scalonymi jest tylko jednym z obszarów działań biznesowych? Przykładów firm, dla których stosowany dotychczas model produkcji półprzewodników stawał się w ostatnich latach coraz większym balastem, jest wiele – kończące się lato obfitowało choćby w wiele historii, które miały swoją premierę jesienią zeszłego roku.

Wydzielenie z Infineona działu pamięci półprzewodnikowych oraz plany rezygnacji Philipsa z uczestnictwa w rynku półprzewodników, to tylko dwa z wielu seriali o półprzewodnikach, które media będą grały również tej jesieni. Tym, którzy nie mają ochoty czekać, proponujemy podsumowanie dotychczasowych wydarzeń na europejskim (i nie tylko) rynku półprzewodników, jak też ich uaktualnienie, gdyż w ostatnich tygodniach wydarzyło się w tym zakresie bardzo dużo nowego.

Qimonda na scenie

 

We wrześniu 2005 roku niemiecki Infineon kończy rok finansowy pod kreską. Strata w wysokości 312 mln euro jest z pewnością katalizatorem wydarzeń, które następują w kolejnych miesiącach.

W listopadzie zeszłego roku rada nadzorcza firmy podaje, że zamierza zmienić strategię rynkową przedsiębiorstwa, dzieląc Infineon na dwa oddzielne podmioty gospodarcze – jeden zajmujący się wyłącznie układami logicznymi, drugi – pamięciami. Planowane zmiany są w firmie rewolucją, gdyż zysk ze sprzedaży pamięci półprzewodnikowych stanowi średnio 40% całkowitych zysków firmy (choć w omawianym roku finansowym dział pamięci DRAM Infineona odnotowuje stratę w wysokości 90 mln euro).

Po wydzieleniu nowej firmy jej akcje, których wartość szacowana jest na 2,5 do 3,5 mld euro, mają być zaoferowane na rynku publicznym.
Pierwszego maja bieżącego roku dział pamięci półprzewodnikowych Infineona rozpoczyna swoją działalność pod szyldem Qimonda.

Od tego momentu firma, która jest czwartym największym na świecie producentem pamięci DRAM, pozostaje cały czas pod parasolem Infineona, jako spółka od niego zależna z siedzibą w Dreźnie. Po wydzieleniu ze struktury Infineona Qimonda przejmuje również 5 centrów badawczo-rozwojowych oraz 5 zakładów produkcyjnych.

Równie dużym zaskoczeniem, co przyspieszone utworzenie firmy Qimonda, jest dla analityków i obserwatorów rynku zaoferowanie części akcji firmy w ofercie sprzedaży publicznej. Informacja o działaniach Infineona w tym zakresie opublikowana zostaje w połowie lipca przez Süddeutsche Zeitung i, chociaż przez pewien nie jest komentowana przez przedstawicieli firmy, na początku sierpnia jest już pewne, że sprzedaż Qimonda jest przesądzona. Chociaż firma będzie, jak na razie, spółką po części zależną od Infineona, sprzedanych ma być 25% jej akcji, których sumaryczną wartość określa się na miliard euro. Sprzedaż ma nastąpić w tempie równie ekspresowym, co poprzednie wydarzenia – możliwe, że będzie to we wrześniu lub nawet wcześniej. Qimonda, nowy uczestnik rynku pamięci DRAM, którego wartość szacowana jest na 4 mld euro, pozostaje na scenie, kurtyna nie opada.

Akt II – Holandia

Druga z części najnowszej historii europejskiego rynku półprzewodników, o której również pisaliśmy w Elektroniku, rozgrywa się na zachód od Niemiec, a jej bohaterem jest firma Philips Semiconductors. Proces wydzielania tej firmy z koncernu Philips Electronics rozpoczyna się również jesienią zeszłego roku i warto dopisać jego dalszą część, gdyż stanowi ona kolejny element układanki o nazwie „współczesny rynek półprzewodników”.

Pod koniec zeszłego roku prezes generalny Royal Philips Electronics, Gerard Kleisterlee, informuje o zamiarze rezygnacji Philipsa z biznesu półprzewodnikowego Zapowiada również sprzedaż lub inny rodzaj zmiany własnościowej Philips Semiconductors, spółki zależnej od Philips. Wydzielana firma jest producentem szerokiej gamy układów i elementów półprzewodnikowych, które trafiają do urządzeń komputerowych, komunikacyjnych i elektroniki konsumenckich oraz na rynek motoryzacyjny.

Philips Semiconductors jest także jednym z większych uczestników rynku układów dla tzw. cyfrowego domu. Wartość sprzedaży firmy stanowi około 15% całkowitych obrotów Philipsa, jednocześnie Philips Semiconductors jest, wg Gartner, jedenastym na świecie i trzecim w Europie producentem półprzewodników. Przedstawiona wyliczanka pokazuje, o jak dużej firmie jest mowa. Jednak duża firma, czego dowodzi przykład Infineona, nie zawsze musi na rynku półprzewodników oznaczać skuteczności w biznesie.

 KKR oraz Silver Lake są firmami, które są znane na rynku branżowym. W zeszłym roku wykupiły one od Agilent Technologies dział półprzewodników – w wyniku transakcji o wartości 2,66 mld dolarów w grudniu zeszłego roku powstała firma Avago Technologies.

Agilent Technologies zrezygnował również z prowadzenia biznesu testowania układów półprzewodnikowych, tworząc firmę Verigy, której akcje zostały zaoferowane na rynku publicznym.

Możliwości dalszego rozwoju sytuacji jest wiele – mówi się o połączeniu Philips Semiconductors z STMicroelectronics lub z Freescale Semiconductor. Jednak zarząd holenderskiego Philipsa ostatecznie decyduje, że część półprzewodnikowa stanie się samodzielnym podmiotem gospodarczym. Na początku sierpnia świat obiega wiadomość, że Royal Philips Electronics potwierdza, że podpisane zostało porozumienie na mocy którego firma odsprzeda 80,1% całkowitych udziałów w Philips Semiconductors konsorcjum trzech funduszy kapitałowych – Kohlberg Kravis Roberts, Silver Lake Partners oraz AlpInvest Partners.

Do tych wydarzeń można dopisać mającą dopiero wydarzyć się historię. Po transakcji, której wartość szacowana jest na 8,3 mld euro (największa tego typu sprzedaż w branży), Philips utrzyma udziały mniejszościowe w sprzedawanej firmie w wysokości 19,9%. Jednocześnie, po opodatkowaniu transakcji i innych kosztach operacji, holenderski koncern otrzyma kwotę w wysokości około 6,4 mld euro, co nastąpi prawdopodobnie pod koniec 2006 roku.


Do czasu zakończenia sprzedaży akcji, jak też po utworzeniu nowej spółki, prezesem Philips Semiconductors pozostaje obecny prezes firmy i członek zarządu Royal Philips Electronics, Frans van Houten. Zgodnie z jego wypowiedzią, której udziela na początku sierpnia, firma będzie nadal działała na czterech kluczowych dla niej rynkach. Jednocześnie, wraz ze zmianami własnościowymi, spodziewana jest zmiana jej nazwy – nowego uczestnika rynku półprzewodnikowego poznamy pod koniec lata. Będzie to dokładnie 1 września 2006 roku, w momencie rozpoczęcia się IFA (Internationale Funkausstellung) – targów elektroniki konsumenckiej w Berlinie.

Sprzedajemy ponieważ...

Jakie były powody wydzielenia obecnej firmy Qimonda ze struktury Infineona? Z pewnością trudności, o których mówili zarówno Wolfgang Ziebart, prezes firmy Infineon, jak też liczni analitycy. Ziebart, podając informację o planach podziału firmy, podkreślał, że biznesy pamięci półprzewodnikowych i układów logicznych są różne. Pierwszy z nich wymaga taniej i wielkoseryjnej produkcji, natomiast wytwarzanie układów logicznych wiąże się z bliższą współpracą z klientami, jak też specjalizacją.

Potwierdza to Bob Merritt, wiceprezes firmy analitycznej Semico – bardzo trudno jest prowadzić operacje związane z wytwarzaniem układów pamięci i logicznych w jednej firmie – tego typu przedsiębiorstw istnieje bardzo niewiele.

Opinia ta dotyczy nie tyle różnic w procesach produkcyjnych, co w strategii funkcjonowaniu działów firm. W sektorze rynku, który związany jest z pamięciami półprzewodnikowymi, istnieje bardzo duża konkurencja pomiędzy firmami wytwarzającymi w istocie podobne do siebie produkty. Operacje związane z produkcją pamięci DRAM wymagają ponadto częstych, a przy tym sporych inwestycji kapitałowych.


Biorąc pod uwagę powyższe fakty, motywacja kierownictwa Infineona jest jasna. Można zadać pytanie retoryczne – dlaczego do zmian doszło dopiero teraz? Przecież przez kilka lat obydwa działy funkcjonowały we wspólnej strukturze o nazwie Infineon, a wcześniej nawet w jednej mega-strukturze – firmie Siemens. Zastanawiać może również brak działań Infineona zmierzających do konsolidacji działu półprzewodnikowego z innym producentem pamięci, np. Micron lub Nanya, co mogłoby dać dawnemu biznesowi pamięci przewagę rynkową pod względem wielkości i możliwości inwestycyjnych. Qimonda, działając samotnie, będzie prawdopodobnie musiała stosować agresywną politykę cenową, aby konkurować z takimi uczestnikami rynku DRAM jak Samsung czy Hynix.

Wyzwaniem dla nowej firmy będzie również odpowiednia szybkość jej działań i wczesne znalezienie swojej pozycji na rynku, czego dobrym początkiem jest jej przyspieszony, majowy start.Powstanie Qimonda i sprzedaż jej akcji zbiegają się z przewidywaną na drugą połowę 2006 roku nadprodukcją układów DRAM, co może doprowadzić do spadku cen tych pamięci o około 35% w stosunku rocznym. Według prognozy Gartner, ceny pamięci DRAM mogą w 2007 zmaleć nawet o połowę w stosunku do obecnych, choć zwiększeniu ulegną również woluminy produkcyjne.

 

Co stało się w Holandii?

O ile wraz z wydzieleniem firmy Qimonda ze struktury Infineona proces zmian niemieckiego producenta wydaje się zbliżać ku końcowi, casus firmy Philips jest ciekawszy, gdyż świadczy o większych zmianach na rynku, które dzieją się na naszych oczach. Gdy prezes Philips Electronics poinformował, że koncern zamierza zrezygnować z wytwarzania układów półprzewodnikowych, wyzwoliło to wśród analityków serię spekulacji dotyczących sposobu pozbycia się gigantycznego biznesu półprzewodników, którego zeszłoroczne obroty wyniosły 4,6 mld euro.

Philips miał przy tym całkiem rozsądne powody dla swojej decyzji – jako wielki koncern prowadził z powodzeniem działalność w wielu dziedzinach, takich jak urządzenia domowe, oświetlenie, elektronika osobista, czy urządzenia medyczne. Sektory te zapewniają zwykle realizację dobrych zysków i, co jest odmienne od biznesu półprzewodnikowego, są stosunkowo przewidywalne, a to ostatnie jest szczególnie mile widziane przez akcjonariuszy firmy. Z drugiej strony kondycja Philips Semiconductors była i jest nadal bardzo dobra – w drugim kwartale tego roku obroty firmy wyniosły 1,22 mld euro – o 12% więcej niż w analogicznym okresie w roku poprzednim. Jednocześnie zysk wzrósł do 120 mln euro. Tym bardziej wydaje się, że pozbycie się tej firmy przez koncern nie mogło być przypadkowe.


Philips Electronics stawał się w ostatnich latach firmą coraz bardziej zintegrowana pionowo, posiadając produkcję zarówno urządzeń elektronicznych, jak i półprzewodników. Tego typu struktura biznesu jest coraz mniej popularna, gdyż nie sprawdza się pod względem działań rynkowych tak dobrze jak kiedyś. Dodatkowo wymienione wcześniej sektory działalności firmy wymagają znacznie mniejszych inwestycji kapitałowych, niż produkcja półprzewodników, szczególnie tych w najnowszych technologiach.


O ile koncern Philips powinien na skutek sprzedaży firmy Philips Semiconductors zyskać na stabilności i zwiększyć swój kapitał, korzyści usamodzielnienia się tej ostatniej nie są wcale tak oczywiste. „Co nie było możliwe, gdy Philips Semiconductors działał w ramach koncernu Philips?” – takie pytanie zadano na niedawnej konferencji prasowej prezesowi firmy, Fransowi van Houtenowi. Możemy działać szybciej, łatwiej pozyskiwać fundusze na inwestycje oraz lepiej wpasowywać się w oczekiwania naszych klientów, szczególnie tych zintegrowanych pionowo, co wcześniej było utrudnione – odpowiedział van Houten. Niestety firma straci jednocześnie parasol ochronny w postaci Philips Electronics – dodał.

 

Wraz z wydzieleniem się firmy Philips Semiconductors z holenderskiego koncernu, przejmie ona portfolio około 25 tys. patentów. Dzielące się podmioty związały się także umową o darmowym licencjonowaniu szeregu technologii oraz umowami o przyszłej współpracy badawczej. Jak widać, Philips Semiconductors nie zamierza rezygnować z powiązania z dużym producentem urządzeń elektronicznym, a jednocześnie, uniezależniając się, zrzucił z siebie ograniczenia, które się z tym wiązały. Zysk na elastyczności, która jest kluczowa do sprawnego konkurowania na współczesnym rynku półprzewodników, wydaje się być przy tym największą korzyścią z wykonanej operacji.

Jeden plus jeden, czyli trzy



Rynek półprzewodnikowy nie jest monolitem, który podlega jednoznacznej klasyfikacji. Na tle działań, które podejmują europejscy producenci półprzewodników, znacznie wyróżniają się niedawne operacje firmy AMD. Tym, co z pewnością wywołało tego lata dreszcz emocji nie tylko u analityków rynku półprzewodnikowego, była informacja o wykupieniu przez firmę Advanced Micro Devices (Sunnyvale, USA) producenta układów i kart graficznych – firmę ATI (Markham, Kanada). Kwota zakupu jest niemała, nawet jak na rynek półprzewodnikowy, i wynosi 5,4 mld dolarów. W celu realizacji operacji AMD zaciągnęło długoterminowe pożyczki na kwotę 2,5 mld dolarów.


Transakcja umożliwienia AMD wyjścia poza rynek procesorów, jest świadectwem trendu, który będzie dotyczył rynku popularnych procesorów i systemów komputerowych. W przypadku procesorów aplikacyjnych do komputerów osobistych można spodziewać się zmian polegających na ich integracji z procesorami graficznymi (GPU), co ma pozwolić na zwiększenie sumarycznej wydajności systemów, szczególnie pod względem multimedialnym. Największy konkurent AMD w sektorze procesorów do PC i serwerów, firma Intel, skłania się ku innemu rozwiązaniu, którym jest integracja kontrolera pamięci i ewentualnie układu graficznego w mostku północnym komputera. Niezależnie od strategii, ocenia się, że działania te mogą spowodować rewolucję na rynku komputerów OEM.


Co ciekawe, obecnie zaistniała sytuacja nie jest najgorsza dla firmy nVidia, głównego konkurenta ATI na rynku kart graficznych. Firma ta pozostanie jedynym niezależnym i dużym dostawców układów i kart graficznych. Głównymi odbiorcami produktów nVidia są obecnie Intel, AMD, Sony oraz Apple. Według raportu przedstawionego przez firmę Jon Peddie Research w pierwszym kwartale bieżącego roku na rynku układów graficznych do urządzeń mobilnych przodował Intel, który dostarczył około 40% wszystkich układów. Na drugim miejscu znalazła się firma ATI (prawie 29%), następnie nVidia (19%). W przypadku układów graficznych dla komputerów stacjonarnych rynek wyglądał podobnie – najwięcej (34%) układów sprzedawał Intel, za nim znajdowały się ATI (26%) oraz nVidia (23%).


Fabless jest bezpieczniejszy?

Oczywiście firmy, takie jak IBM czy AMD, mogą pozwolić sobie na utrzymanie własnych wytwórni, lecz ten rodzaj działalności jest zarezerwowany tylko dla największych graczy na rynku półprzewodnikowym. Jednak nawet i oni stawiają coraz częściej na współpracę z niezależnymi wytwórniami albo innymi firmami, czego powodem są duże koszty rozwoju i wdrażania nowych technologii półprzewodnikowych.

Jest to pewnością jeden z elementów składowych decyzji podejmowanych przez kierownictwo firm Infineon, Philips, czy też bardzo wielu innych firm z branży półprzewodnikowej. Przykładowo Infineon zamierza zlecać produkcję układów w technologii 65nm i kolejnych wytwórni półprzewodników Chartered Semiconductors (Singapur). Jak na razie niemiecki producent nie będzie budował własnych linii produkcyjnych w przypadku procesów technologicznych nowszych niż 90nm.

Wiele innych firm również stawia na zlecanie wytwarzania układów, czego skutkiem, według informacji cytowanych na lipcowym sympozjum branżowym Semicon Show, należy spodziewać się wzrostu wartości produkcji przez wytwórnie półprzewodników – do 33 mld rocznie w roku 2010. Wytwórnie będą przy tym oferowały coraz więcej usług dodanych do produkcji.

Zmiany, które zachodzą w funkcjonowaniu firm półprzewodnikowych są, jak się wydaje, jednak większe, niż polegające jedynie na modyfikacji strategii i przetasowaniach własnościowych. Jesteśmy prawdopodobnie świadkami pewnego przewartościowania na rynku półprzewodników, czego dowodem jest najnowsza historia firmy Intel.

Wyjście na bis i opowieść o liderze

W kwietniu kierownictwo firmy Intel informuje o konieczności szukania oszczędności w działaniach firmy. Wstępnym celem jest zmniejszenie kosztów operacyjnych o około miliard dolarów rocznie, co, czytając pomiędzy wierszami, oznacza też redukcję personelu. Szczegóły planu przedstawione mają zostać trzy miesiące później. W połowie lipca Paul Otellini, prezes firmy Intel, potwierdza wiadomość dotyczącą spodziewanych redukcji – pracę ma stracić tysiąc osób – głównie menedżerów i pracowników pełniących funkcje biurowe.

Chociaż osoby te pożegnały się już ze swoimi stanowiskami, reorganizacja firmy ma trwać do końca bieżącego roku – wraz z kolejnymi wynikami finansowymi spodziewane są dalsze decyzje. W kuluarach nadal mówi się o konieczności zwolnienia 10% ogółu pracowników.
Choć bezpośrednimi powodami opisywanej reorganizacji są słabe wyniki firmy – na początku roku Intel odnotowuje kilkuprocentowy spadek obrotów i kilkudziesięcioprocentowy spadek zysków, problemy Intela wynikają z szeregu wcześniejszych działań firmy.

W tzw. okresie ­dot-com, czyli na początku tego wieku, gdy następuje gwałtowny rozwój Internetu oraz rynku firm z nim związanych, Intel dokonuje szeregu przejęć mniejszych firm, poszerzając portfolio swoich produktów. Dodatkowo, pod koniec 2004 roku firma zwiększa liczbę zatrudnionych z 85 do 100 tys. osób, czego skutkiem są duże wydatki operacyjne. Przy jednoczesnym zmniejszeniu popytu na rynku procesorów do komputerów osobistych i rosnącego w nim udziału firmy AMD, powoduje to stopniowe zmniejszanie się zysków Intela.


W roku 2006 następuje proces przeciwny do powyższego, który wymuszony jest koniecznością dostosowania działań firmy do realiów rynkowych lub, ujmując to prościej – konieczności szukania oszczędności. Przyznają to również przedstawiciele firmy Intel, twierdząc, że obecnie, jak też w przyszłości, konkurencyjność na rynku będzie się zwiększała, a walka cenowa nasilała. Rynek podzespołów do komputerów nie jest już tak zyskowny jak dawniej, a jednocześnie są na nim coraz silniejsi konkurenci – m.in. wymienione wcześniej AMD (patrz ramka).

W ramach reorganizacji Intel łączy swoje działy NAND oraz NOR Flash, jak też sprzedaje linię niektórych procesorów XScale firmie Marvell Technology. Jako powód ostatniego z działań cytowany jest brak wpasowania się Intela w sektor układów telekomunikacyjnych. Jednak według pojawiających się komentarzy, rynki, takie jak wymieniony, charakteryzują się cechami, które dla firmy o wielkości Intela, są niekorzystne – istnieje dużo różnych standardów i technologii własnościowych, czego skutkiem firma uznawana za globalnego lidera może przegrywać z firmami mniejszymi od siebie.

Chociaż jak na razie są to jedynie przegrane bitwy, również i one zmuszają do zrewidowania poglądów o liderach rynku. Podobnie rzecz ma się ze zwolnieniami w firmie Intel – pomimo że prawdopodobnie wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do dużych zmian w firmach w branży, tym razem dotyczy to samego Intela, co potwierdza, że nie ma dogmatów, nie ma uniwersalnych prawd, które rządzą rynkami półprzewodników i elektroniki.

Specjalizacja pomysłem dla Europy

 

 

Mantrą rynku półprzewodnikowego jest stwierdzenie, że najbardziej liczącą się cechą firmy na nim działającej jest jej wielkość. Tak rzeczywiście jest w przypadku sektorów procesorów do PC czy pamięci półprzewodnikowych. Tak też było dawniej w przypadku wielu układów dedykowanych do innych zastosowań. Współczesne układy półprzewodnikowe to jednak przecież w dużej mierze rozwiązania specjalizowane, dopasowane do wybranych aplikacji – np. zastosowań bezprzewodowych, motoryzacyjnych, konsumenckich czy innych.

Specjalizacja jest szczególnie istotna w przypadku Europy, która ma obecnie około 17% udziału w światowej produkcji półprzewodników. Zeszłoroczna wartość produkcji na Starym Kontynencie wyniosła 39 mld dolarów, ale różnimy się od reszty świata półprzewodnikowego sektorami rynku, do których produkuje się u nas najwięcej układów scalonych (patrz rys. 1).


Na całym świecie powstaje coraz więcej niewielkich firm, które specjalizują się w opracowywaniu układów lub systemów dla konkretnych sektorów elektroniki, podobne zmiany następują w Europie. Współczesne firmy z branży półprzewodników koncentrują się konkretnych, jasno zdefiniowanych obszarach biznesu, które dają im pewność co do przyszłych zysków. Nie oznacza to, że Philips Semiconductors nie był skazany na dalsze odnoszenie sukcesów. Firmy wolą jednak podążać zwykle własną ścieżką rynkową, niż adoptować lub dostosowywać się do strategii innych, zwiększając swoją wielkość i liczbę sektorów rynku, w których miałyby zaistnieć. 

Biznes półprzewodnikowy jest specyficznym i ryzykownym rodzajem działalności, czego skutkiem nawet duże firmy działające na tym rynku wolą poruszać się mniejszymi krokami. Dla wielu znacznie lepszym pomysłem, niż integracja z gigantem, jest przejęcie mniejszej, rozwijającej się firmy, która specjalizują się w produktach przeznaczonych na konkretny wycinek rynku. Jeżeli tylko produkty te są perspektywiczne i umożliwią w przyszłości realizację zysków, niejedna korporacja wyłoży natychmiast pieniądze, wykupując kolejną, dobrze zapowiadającą się firmę.

Zbigniew Piątek