W warunkach krajowych pomysł ten można odczytywać jako jeszcze jedną odsłonę outsourcingu i kompletności usług dystrybucyjnych. Skoro nasze firmy podejmują się projektowania urządzeń, wytwarzają płytki drukowane, montują elementy i całość w obudowie, to z takiej pozycji dodanie do oferty możliwości wykonania specjalizowanego układu scalonego nie wydaje się niczym szczególnym. Podobnie jest od dawna z wyświetlaczami znakowymi LCD, dlatego własne chipy z tej perspektywy są jeszcze jedną pozycją w katalogu dostępnych usług.
Dla zagranicznych firm dystrybucyjnych oraz takich, które do tej pory nie wiązały w jeden produkt handlu i usług, jest to jednak spora zmiana jakościowa. Być może jest to sygnał, że dotychczasowe podejście do biznesu dystrybucyjnego, zakładające wąską specjalizację tylko na rdzeniu biznesu, czyli handlu, będzie się zmieniać w coś szerszego i produkcja oraz usługi mogą za kilka lat stać się standardem rynku dystrybucji, a nie jeszcze jedną różnicą odróżniającą nasz rynek elektroniki od tego, co dzieje się na świecie.
Takie przypuszczenia można snuć po przyjrzeniu się szczegółom proponowanego przez EBV rozwiązania. Firma nie planuje bowiem oczywiście otwarcia własnego foundry ani też biura projektowego przygotowującego projekty, dokumentację i maski. Czyli nie planuje też stać się producentem fablesowym. Co więcej, nie zamierza w ogóle zajmować się projektowaniem, tylko tworzyć założenia techniczne i opis funkcjonalności chipów oraz znajdować producentów, którzy na tej podstawie opracują dokumentację, a potem przeniosą ją do poziomu krzemu i umieszczą w obudowach. EBV nie zamierza nawet znaczyć takich chipów swoim logo ani nie zamierza mieć prawa do własności intelektualnej, chce jedynie zadowalać się 5-letnim okresem wyłącznego prawa do ich sprzedaży. W ten sposób mają powstawać specyficzne dla aplikacji układy scalone i trafiać w miejsca, gdzie do tej pory nie dało się znaleźć na rynku dostatecznie zintegrowanego rozwiązania.
Niewątpliwie ryzyko podejmowane przez EBV jest minimalne, bo nie wiąże się z kosztownymi inwestycjami. Większość działań ogranicza się do pośrednictwa i tak naprawdę nie ma nic wspólnego z produkcją układów scalonych, która zaczyna się w design house. Ale trzeba uczciwie przyznać, że mając wielu klientów i dobre rozeznanie możliwości producentów układów scalonych, ma dużą szansę znalezienia niszy lub też rozwiązania lepszego i wykraczającego poza to, co mogą dać produkty standardowe. Firma ocenia, że rocznie będzie pilotować od 5 do 10 takich projektów, a ich czas realizacji potrwa 9 miesięcy. Nie jest to wiele, biorąc pod uwagę potencjał całego Avnetu, ale oznacza, że takie układy będą kierowane do bardzo specyficznych aplikacji po to, aby nie tworzyć niepotrzebnej konkurencji wewnątrz firmy. Dlatego też zrezygnowano z oznaczania ich własnym logo i numeracją.
Jeśli pomysł EBV wypali, to tym śladem szybko pójdą kolejni dystrybutorzy, gdyż koncepcja tego biznesu jest prosta, uniwersalna i w sumie nieograniczona do jednej firmy. Powodzenie będzie też dowodem, pokazującym słuszność modelu handlowo- usługowego dystrybucji podzespołów elektronicznych, który ma szansę rozpowszechnić się w skali świata. Może jest już za późno, aby zastrzec sobie prawa autorskie do tej koncepcji, ale warto pamiętać wtedy, że fundamenty nowego oblicza rynku dystrybucji powstały u nas.
Robert Magdziak