Jednym z częściej podnoszonych problemów związanych z wykorzystaniem tagów RFID do oznaczania produktów codziennego użytku i masowego użycia ich do oznaczania towarów w sklepach były obawy przed możliwością wykorzystania znaczników do gromadzenia informacji na temat zwyczajów i zachowań klientów.
Ten konfl ikt między rozwijającym się rynkiem a nieufnymi konsumentami przez długie lata trwał w uśpieniu i wydawało się, że nikt z producentów systemów opartych na RFID nie podejmie ryzyka wbudowania transpondera do odzieży, butów, kosmetyków czy też do telefonu komórkowego. Od momentu nasilenia się zamachów terrorystycznych i w konsekwencji zmian w prawie pozwalających na ograniczanie prywatności, pomysł monitoringu zachowania poprzez wbudowywanie RFID do wszystkiego, co mamy przy sobie, znowu staje się aktualny i nie wiadomo, jak wpłynie na rozwój rynku.
Nowe paszporty wydawane obecnie w USA i Japonii mają wbudowany RFID. Daje się on odczytać z odległości nawet jednego metra, co powoduje liczne obawy o możliwość nieautoryzowanego użycia. Wielu użytkowników owija dokumenty w folię aluminiową lub też celowo niszczy transponder w mikrofalówce w ramach sprzeciwu. Niemniej takie widowiskowe działania nie zmienią sytuacji mówiącej, że liczba urządzeń pozwalających na zdalny monitoring gwałtownie rośnie i dotyka zarówno podzespołów, gotowych urządzeń, jak i całych systemów.
Rozwój technologii powoduje, że transponder RFID może być już na tyle mały, iż bez problemu zmieści się między włóknami kartki papieru. Rekordowe opracowanie taga fi rmy Hitachi ma wymiary 150x150x7,5μm i nieuzbrojonym okiem trudno go dostrzec. Wykorzystanie takich chipów do badania zwyczajów, zachowań i preferencji biznesowych społeczeństwa jest już więc bliższe niż kiedykolwiek.
Funkcje monitoringu i zdalnej diagnostyki do niedawna były atrybutem głównie systemów bezpieczeństwa. Obecnie kamery i czujniki z możliwością zdalnej obsługi stały się częścią systemu infrastruktury komunikacyjnej, elementem systemów logistycznych oraz prewencji. To samo dotyczy urządzeń przemysłowych i systemów komputerowych, które łączy się ze sobą po to, aby zdalnie je kontrolować.
Zjawisko to sięga nawet wnętrza układów scalonych, które mają wbudowane w strukturę czujniki temperatury, sensory napięcia zasilającego czy poboru mocy. Zebrane informacje na temat warunków działania, aktualny stan rejestrów i zawartość logów mogą być przesyłane magistralą cyfrową do komputera zarządzającego całością. Już dzisiaj funkcje monitoringu dają możliwość dostępu do setek układów wchodzących w skład np. stacji bazowej telefonii komórkowej; w kolejnym kroku takich urządzeń będzie na rynku większość.
O ile trudno kwestionować zasadność dodawania do elektroniki obwodów zdalnej diagnostyki i kontroli stanu, warto zauważyć, że jest ona jedynie celem pośrednim na drodze do zdalnego sterowania, autokorekty działania i samooptymalizacji urządzeń elektronicznych. Osiągnięcie takiego stanu z pewnością będzie niełatwe, co wynika z tego, że oczekiwania w stosunku do możliwości zdalnego monitoringu i sterowania systemami rozproszonymi są dość duże.
Ogromna ilość informacji, jakie trzeba przetworzyć w decyzje i polecenia, komplikuje zagadnienie od strony technicznej, możliwość naruszania prywatności i nieautoryzowanego dostępu tworzy z kolei barierę akceptacji od strony społeczeństwa. Niemniej nie ma cienia szansy na to, aby jutrzejsza elektronika obroniła się przed Wielkim Bratem i nie wchłonęła koncepcji wymyślonych przez G. Orwella w „Roku 1984”. Pokonanie trudności technicznych jest bowiem tylko kwestą czasu i pieniędzy wyłożonych przez inwestorów, natomiast do zmiany negatywnego nastawienia społeczeństwa do systemów monitoringu wystarczy jeden spektakularny zamach terrorystów.