Czynniki nie biznesowe
Słaby rynek usług związanych z badaniami urządzeń elektronicznych, to również w pewnej mierze wynik coraz lepszej dostępności nowoczesnego oprogramowania typu EDA. Wiele z najnowszych symulatorów układów elektronicznych daje możliwość weryfikacji projektu pod kątem elektromagnetycznym. Narzędzia te pozwalają wyłapać grube błędy i oczywiste pomyłki projektantów, dzięki czemu są w stanie pomóc konstruktorom na etapie tworzenia projektu lub też zwiększają szansę przejścia przez tradycyjne badania za pierwszym razem.
Znaczenie dla rozwoju rynku ma nawet sam charakter produkcji w Polsce w dużej mierze bazujący na wykorzystaniu modułów i złożonych komponentów OEM, które same w sobie stanowią pewien system. Przykładem mogą być systemy śledzenia floty pojazdów składające się z modułu GPS, GSM, zasilacza i sterownika mikroprocesorowego. Trzy z czterech bloków wchodzących w skład takiego urządzenia to produkty standardowe, kupowane jako gotowe i przebadane komponenty. Taka koncepcja konstrukcji produktu jest w dużej mierze zgodna z normami i rzadko sprawia kłopoty.
Wiele firm elektronicznych lekceważy konieczność przeprowadzania badań. Jak wiadomo, oznaczenie CE potwierdzające, że dany wyrób jest zgodny z właściwymi dla niego normami, jest jedynie deklaracją producenta, który nie musi od strony formalnej swojej decyzji podeprzeć wynikami badań. Producent odpowiadając prawnie za to, czy wyrób jest zgodny z dyrektywami, czy też nie, ma jednocześnie swobodę decyzyjną. Może on zaufać własnym pomiarom, intuicji lub też zlecić badania do kompetentnej jednostki badawczej. Niemniej w każdym przypadku w przypadku problemów odpowiedzialność ciąży na mim samym.
Wprawdzie kara za wprowadzenie na rynek niezgodnego sprzętu elektronicznego jest dość dotkliwa, gdyż oprócz grzywny konieczne jest wycofanie wadliwych urządzeń z rynku, to jednak mimo upływu lat nie słychać, aby ktoś został ukarany.
W sytuacji realnego braku zagrożenia karą, wielu producentów i importerów urządzeń elektronicznych woli zaufać swojej intuicji, symulacjom lub też w ograniczonym zakresie pomiarom własnym, niż płacić za usługi. Tezę tę potwierdzają dane pokazane na rysunku 5. Zdaniem firm uczestniczących w raporcie, a więc tych, którzy bezpośrednio stykają się z firmami elektronicznymi, tylko 3% z nich w sposób rzetelny podchodzi do problematyki badań.
Wysokie procenty charakteryzują natomiast ciemną stronę rynku – 40% laboratoriów jest zdania ze producenci i importerzy zlecają tylko niektóre, wybrane badania, a aż 13% uważa, że znakomita większość krajowych firm produkowanych urządzeń nie bada w ogóle. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że czynnik ten w największym stopniu ogranicza potencjał wzrostu na rynku, znacznie silniej niż wszystkie wymienione do tej pory.
Na koniec należy wspomnieć o tym, że mniejsi producenci próbują badać wyroby samodzielnie. Nie jest to całkowicie pozbawione sensu, gdyż procedura pomiarowa i układy testujące są jednoznacznie opisane. Po nabyciu pewnego doświadczenia, na przykład w trakcie uczestnictwa przy badaniach w dużym laboratorium, wielu inżynierów może dojść do przekonania, że jest w stanie przebrnąć przez procedurę uzyskania zgodności z dyrektywami samodzielnie.
Nadzór w warunkach polskich w praktyce
Nadzór nad rynkiem sprawowany jest przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, za pośrednictwem wyspecjalizowanych urzędów. Jeżeli w wyniku kontroli zostanie stwierdzone, że wprowadzony wyrób nie spełnia wymagań, producentowi lub importerowi może zostać nakazane usunięcie niezgodności wyrobu z zasadniczymi wymaganiami, wycofanie z obrotu lub zakaz wprowadzania do obrotu danej partii wyrobów.
W Polsce karalne jest wprowadzanie do obrotu wyrobów niezgodnych z zasadniczymi wymaganiami albo specyfikacjami technicznymi, umieszczanie oznakowania CE na wyrobie, który nie spełnia zasadniczych wymagań albo dla którego producent lub jego upoważniony przedstawiciel nie wystawił deklaracji zgodności, a także umieszczanie na wyrobie znaku podobnego do oznakowania CE, mogącego wprowadzać w błąd nabywcę i użytkownika wyrobu.
Każde z tych działań podlega również grzywnie w wysokości do 100 tys. zł. Sankcje wydają się być groźne, jednak nie są one automatyczne i nałożenie kary musi poprzedzić dość długa procedura prawna, w ramach której przedsiębiorcy należy udowodnić, że jego wyrób nie spełnia wymagań. Firma może się też skutecznie bronić, przywołując wyniki badań, które świadczą na korzyść danego produktu.
Trzeba więc wyraźnie powiedzieć, że system badań wyrobów elektronicznych w oparciu o dyrektywy nowego podejścia w praktyce nie jest represyjny, bo też u jego podstaw leży domniemanie dobrej woli i uczciwości ze strony producentów. Jak wiadomo Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadzi rejestr wyrobów niezgodnych z zasadniczymi wymaganiami, który jest dostępny na stronie internetowej.
W ciągu ponad dwóch lat na znajdującej się tam liście znalazły się jedynie cztery wyroby, które można zakwalifikować jako „czysto” elektroniczne, w tym trzy z nich to transformatory elektroniczne do zasilania żarówek halogenowych. W opisie podano, że charakteryzowały się one zbyt dużą emisją zaburzeń elektromagnetycznych do sieci zasilającej.
W każdym z analizowanych przypadków postępowanie zakończyło się poleceniem wycofania z obrotu wadliwych urządzeń, ale nigdy karą pieniężną ani też koniecznością odebrania sprzętu, który trafił do klientów. Nigdy nie zakwestionowano wyrobów od strony bezpieczeństwa użytkowania, co jest znakiem, że w tym obszarze badań problemy występują znacznie rzadziej.
Tylko cztery produkty w skali naszego rynku, wszystkie związane z techniką oświetleniową, wskazują ponadto, że mechanizm, w którym to rynek, a w zasadzie obecne na nim firmy dbają o prawidłowe relacje wskazując urzędom produkty wadliwe, też działa u nas jedynie w ograniczonym zakresie.
Donoszenie na konkurentów, którzy zbyt lekceważąco podchodzą do omawianych zagadnień nie tylko teoretycznie powinno wywołać wzrost popytu na badania ze strony firm żyjących w cieniu silnej i aktywnej konkurencji, a także ze strony zamówień płynących z urzędów, które zgłoszenia muszą gdzieś zweryfikować. Niewielkie środki finansowe, jakimi dysponuje administracja powodują, że doprowadzenie do porozumienia z producentem lub importerem zamiast postępowania sądowego wydaje się być najkorzystniejsze. Wadą natomiast jest to, że niewielu firmom chce się walczyć z konkurencją w ten sposób.
Oczekiwania klientów
W większości przypadków wykonanie badań oznacza konieczność wyjścia poza obszar pracowni konstrukcyjnej, w końcowej, a więc także i najbardziej stresującej części pracy związanej z tworzeniem nowego produktu. Niepewność co do wyników badań w połączeniu z presją czasu powodują, że klienci laboratoriów badawczych oczekują nie tylko niskich cen usług (rys. 6).
Oczywiście zgodnie z przewidywaniami koszt usługi jest czynnikiem najbardziej istotnym, co zdecydowanie potwierdza wcześniejszą analizę dotyczącą rynku. Jednak drugie wymieniane w ankietach pod względem ważności kryterium „konsultacje i badania na etapie projektu”, jest zdecydowanie uznawane za ważniejsze niż krótki termin realizacji.
Można uznać to za dowód na to, że zagadnienia związane z badaniami, normami i urzędowym językiem wciąż dla wielu inżynierów są pewną barierą. Potwierdza to pojawiające się w ankietach oczekiwana przez klientów potrzeba „łatwości kontaktu merytorycznego i komunikatywności personelu”.
Oprócz wyniku badania klienci oczekują wsparcia i pomocy tak, aby badania nie okazały się długotrwałym i kosztownym koszmarem. Niewątpliwie doświadczona kadra laboratorium jest w stanie dużo pomóc i wskazać miejsca, które mogą stać się źródłem potencjalnych problemów. Do takiej diagnostyki często nie trzeba przyrządów, wystarczy obejrzenie projektu przez specjalistę.
Zainteresowanie firm elektronicznych takimi konsultacjami wynika zapewne również z tego, że w warunkach krajowych nie funkcjonują popularni w USA niezależni konsultanci techniczni. Osoby takie opiniują stosowane rozwiązania, technologie i projekty, eliminują grube błędy i pomagają znaleźć najkorzystniejsze metody rozwiązania problemów.
Ich obiektywizm wynika z braku powiązania z jakimkolwiek dostawcą podzespołów czy urządzeń. Taką rolę w pewnym zakresie pełnią pracownicy krajowych laboratoriów, gdyż tego oczekują ich klienci. W niektórych przypadkach wymienionych w ankietach oczekiwania rosną nawet do zapewnienia możliwości poprawy badanego urządzenia i chęć korzystania z pomocy w tym zakresie, co rozwiewa wątpliwości, co do wysokiej wagi konsultacji.
Kolejnym ważnym czynnikiem jest termin wykonania usługi, co jest zrozumiałe i naturalne w dzisiejszych czasach, kiedy czas projektowania skraca się do absolutnego minimum. Na kolejnych pozycjach w ankietach wymieniano kompleksową ofertę usług i duże możliwości techniczne laboratorium, wygodną lokalizację sprzyjającą szybkim kontaktom i wysoką wiarygodność przeprowadzanych badań. Na dalszych miejscach podawana była możliwość uczestniczenia podczas pomiarów przedstawicieli zleceniodawcy.
Daje to szansę nie tylko obserwacji procedury badawczej, ale też lepszego przygotowania się do niej. Na koniec warto wspomnieć o możliwości wykonywania badań i pomiarów na obiektach stacjonarnych, poza obszarem laboratorium. Nowa dyrektywa obowiązująca od kilkunastu miesięcy rozszerzyła zakres urządzeń podlegających badaniom o instalacje stacjonarne, do czego krajowe placówki muszą się z czasem przygotować.