Rozmowa ze Zbigniewem Sztabikiem, dyrektorem ds. technicznych Zakładu Urządzeń Radiolokacyjnych Zura
| WywiadyNasze produkty rozwijamy samodzielnie a rozwiązania techniczne, jakie w nich są stosowane często są unikalne w skali światowej "...W porównaniu do innych krajów Europejskich u nas fotoradarów jest kilkakrotnie mniej niż na przykład w Czechach. Jak dotąd sprzedaliśmy w sumie jedynie około 100 urządzeń, dlatego uważam, że rynek ten charakteryzuje się dużym potencjałem wzrostu i dobrymi perspektywami na przyszłość..."
- W jaki sposób Zurad stała się czołowym polskim dostawcą sprzętu do kontroli prędkości pojazdów?
-
Firma Zurad powstała w 1963 roku i dzisiaj jest częścią grupy firm wchodzącej w skład Centrum Naukowo-Produkcyjnego Elektroniki Profesjonalnej Radwar. Przez te lata zajmujemy się konstruowaniem i produkcją szeroko rozumianych urządzeń radiolokacyjnych. Grupa CNPEP Radwar w ogromnej większości realizuje sprzedaż dla wojska i uczestniczy w wielu realizowanych projektach związanych z tworzeniem nowoczesnego uzbrojenia, takich jak na przykład PZA Loara lub Poprad.
Oprócz produkcji sprzętu radiolokacyjnego dla wojska i marynarki wojennej od lat produkujemy urządzenia do kontroli prędkości pojazdów dla policji. Z upływem czasu produkcja ręcznych mierników radarowych, fotoradarów i wideoradarów stała się dla Zuradu najważniejszą częścią biznesu.
- Czy produkcja sprzętu radarowego do kontroli prędkości to dobry biznes?
-
Biznes związany z produkcją radarowych mierników prędkości uważam za niełatwy, gdyż wymienione urządzenia kupowane są praktycznie tylko przez policję i straże miejskie. Innymi słowy mamy klientów, którzy na dodatek są jednostkami budżetowymi, co powoduje szereg problemów.
Rekordowy kontrakt, jaki realizowaliśmy dwa lata temu, opiewał na dostawę 50 fotoradarów i 250 masztów, niemniej w praktyce trudno zapewnić stały nurt sprzedaży lub porównywalny z tym kontraktem w sytuacji, gdy policja boryka się z problemami finansowymi i nie ma pieniędzy na zakupy ani ludzi do obsługi. Sprzedaż Zuradu zależy też od strategicznych decyzji, warunków i konstrukcji przetargów, a nawet zawirowań na scenie politycznej, które w wielu przypadkach oznaczają przełożenie w czasie decyzji o takich inwestycjach.
Na szczęście pojawiają się programy poprawy bezpieczeństwa na drogach takie, jak „Bezpieczna 8”, w ramach których w niebezpiecznych miejscach montuje się fotoradary. Takich inicjatyw jest kilka, niemniej poza nimi nie są to w większości działania planowane, na których można planować długofalowo biznes.
- W jaki sposób dywersyfikujecie ryzyko biznesowe związane z produkcją mierników radarowych?
-
Przez cały czas staramy się poszerzać naszą ofertę po to, aby złagodzić te wspomniane niedogodności. Zurad dysponuje szeregiem specjalistycznych technologii w zakresie obróbki mechanicznej, np. urządzeniami do spawania ciśnieniowego. Wykorzystujemy je do produkcji specjalistycznego sprzętu takiego, jak przewoźne kasyna, czy też komory ekranujące klasy Tempest do sprzętu elektronicznego. Sprzedajemy też na rynku nadwyżki mocy przerobowych, z których największe dochodu przynosi specjalizowana i wykonywana na zamówienie mechanika precyzyjna. Takie usługi świadczymy dla różnych programów badawczych w instytutach naukowych. Filarów naszej działalności jest wiele, dzięki czemu możemy sprawnie funkcjonować z trudnymi w sprzedaży produktami specjalistycznymi na niełatwym rynku.
- Jakie czynniki pozytywnie wpływają na waszą działalność?
-
W porównaniu do innych krajów Europejskich u nas fotoradarów jest kilkakrotnie mniej niż na przykład w Czechach. Jak dotąd sprzedaliśmy w sumie jedynie około 100 urządzeń, dlatego uważam, że rynek ten charakteryzuje się dużym potencjałem wzrostu i dobrymi perspektywami na przyszłość.
Kontrolą prędkości samochodów od niedawna może zajmować się także Straż Miejska, co z punktu widzenia Zuradu też jest informacją korzystną, gdyż poszerza liczbę naszych klientów.
Pracujemy nad opracowaniem specjalistycznych urządzeń pomiarowych dla Inspekcji Transportu Drogowego takiego, który pozwalałby nie tylko mierzyć prędkość ciężarówek w ruchu, ale również zdalnie ocenić ich masę. Jest to jedno z zadań, które stoi przed nami w najbliższej przyszłości.
- Na ile mierniki radarowe można określić jako skomplikowaną konstrukcję elektroniczną? W jak sposób zbudowane są te urządzenia?
-
Mierniki radarowe prędkości tylko pozornie wydają się proste od strony konstrukcyjnej, zapewne dlatego, że podstawą ich działania jest zjawisko Dopplera. Przede wszystkim jest to przyrząd pomiarowy, który musi być atestowany przez GUM. Do tego dochodzi szereg wymagań specjalistycznych, jak na przykład odporność urządzenia umieszczonego w maszcie na ostrzelanie, czy zdolność do pracy w szerokim zakresie temperatur otoczenia. Pociąga to za sobą nie tylko konieczność wykonania specjalnej konstrukcji mechanicznej, ale również dokładnych pomiarów odporności i wielu prób przez specjalistów wojskowych.
Ogromne problemy konstrukcyjny sprawia układ optyczny, który musi być zdolny do obserwacji w różnych warunkach oświetleniowych, na wielopasmowych jezdniach, blisko i daleko. Układ optyczny musi nie tylko błyskawicznie wyławiać znajdujące się w ruchu samochody, ale również dawać czytelny obraz. Uzyskanie na zdjęciu czytelnych tablic rejestracyjnych i umieszczonej za szybą twarzy kierowcy, a więc dwóch różnych obiektów, wymaga zastosowania szeregu filtrów optycznych oraz obróbki programowej zdjęć. Bez tego albo można zrobić czytelne zdjęcie twarzy z prześwietloną tablicą i odwrotnie.
Problemy sprawia również miernik radarowy, pracujący na częstotliwości 24GHz, który musi prawidłowo zachowywać się w warunkach wielopasmowej jezdni i dużego natężenia ruchu. Kamerą, układem optycznym, miernikiem radarowym steruje wydajny komputer, który typowo na wszystkie czynności łącznie z zapisaniem zdjęcia na dysku ma około pół sekundy. Powoduje to konieczność użycia wielozadaniowego systemu operacyjnego, zdolnego to kolejkowania zadań i wykonywania szeregu procesów w tle. Nie jest to prosty aparat, o czym świadczy nawet to, że wielkość kodu binarnego oprogramowania sterującego zbliżona jest do 1GB.
- Czy takimi zagadnieniami zajmują się też firmy komercyjne? Kto jest dla was konkurencją?
-
Przy takim poziomie komplikacji konstrukcji i jednocześnie tak trudnym rynku nie wierzę w powodzenie rynkowe firmy, która by na zasadach komercyjnych chciałaby produkować i sprzedawać tylko i wyłącznie takie urządzenia. Dlatego zdecydowana większość producentów tego sprzętu w innych krajach, tak jak w naszym przypadku, powiązana jest z wojskiem. Daje to możliwość transferu technologii i doświadczenia militarnego związanego ze sprzętem radiolokacyjnym do produktów komercyjnych. W innym przypadku nikogo nie byłoby stać na taka działalność. Z tego powodu konkurencji nie ma dużej i w większości firmy podobne do naszej koncentrują się na obsłudze rynków własnych. Nowością na rynku są mierniki laserowe, które również niedługo będziemy mieć w sprzedaży. To również jest przykład transferu technologii wojskowej do zastosowań cywilnych.
Jeśli chodzi o dostawy dla policji to mamy około 80% rynku. Największe udziały mamy w fotoradarach, mniejsze w wideorejestratorach około 50%, a w miernikach ręcznych prawie 100%. Jeśli chodzi o wideorejestratory montowane w samochodach, to konkurujemy z drugim dostawcą na rynku polskim oferującym sprzęt bazujący na technologii duńskiej. Z firmami handlowymi konkurujemy szybkim serwisem, wsparciem technicznym i pomocą dla użytkowników, gwarancją, spełnianiem wielu nietypowych wymagań, jakie wiążą się z przetargami i oczywiście ceną. Jest to typowy i uniwersalny zestaw kryteriów określających wartość dodaną do produktu dla wielu przedsiębiorstw.
Nasze produkty rozwijamy samodzielnie a rozwiązania techniczne, jakie w nich są stosowane często są unikalne w skali światowej. Przykładem może być wykorzystanie kompresji MPEG 4 w miejsce MPEG 2 w wideorejestratorach, co pozwala nam nagrywać obraz z kamery i dźwięk z kabiny radiowozu bez przerw przez cały dzień. Pozwoliło to też na szereg ułatwień związanych z szybkim wyszukiwaniem scen, dokumentowaniem wykroczeń oraz zapewniło wygodną archiwizację zebranych materiałów. W wielu miejscach okazuje się to przełomowe, gdyż system trudny w obsłudze i wolny w działaniu zabiera dużo pracy policjantom. Zamiast rejestratora w bagażniku dzisiaj sercem urządzenia jest komputer w standardzie PC104 i dysk twardy.
- W jaki sposób buduje się radarowe mierniki prędkości? Które komponenty kupujecie w postaci podzespołów OEM, a które wykonujecie samodzielnie?
-
Radary są urządzeniami wysokospecjalistycznymi i produkowanymi w stosunkowo niewielkiej skali, dlatego większość podzespołów kupuje się na rynku dystrybucyjnym. Inna droga, na przykład produkcja własna, jest po prostu nieopłacalna w tej skali działalności. Komputer PC104, sprzętowy kodek MPEG4, dysk twardy lub karta pamięci Flash zawierającą kod programu są doskonałym przykładem takich elementów, które się po prostu kupuje. To samo dotyczy profesjonalnej kamery cyfrowej, głowicy mikrofalowej, zasilacza, modułów przetwornic, systemu chłodzenia i ogrzewania i podobnych bloków. Natomiast produkujemy całą konstrukcję mechaniczną, antenę mikrofalową i układ obróbki sygnału z głowicy nadawczo-odbiorczej.
Takie rozwiązanie produkcji jest oczywiście naturalne w dzisiejszych czasach i optymalne pod względem kosztów, niemniej jego wadą jest długi czas oczekiwania na dostawę niezbędnych podzespołów. Wiele z potrzebnych nam komponentów produkowanych jest na zamówienie, co niestety utrudnia szybką realizację zleceń.
- Ile osób zatrudnia dział rozwoju? Czy rozwój produktów to zadanie, jakie realizujecie własnymi siłami, czy też wspieracie się kooperacją?
-
Nasze biuro konstrukcyjne zatrudnia kilkunastu inżynierów. Poza tym współpracujemy z pozostałymi jednostkami badawczo-rozwojowymi wchodzącymi w skład Radwaru oraz z szeregiem specjalistycznych firm, którym zlecamy wykonanie poszczególnych elementów konstrukcyjnych. W podobny sposób zlecamy firmom zewnętrznym wykonanie elementów softwareowych, procedur i modułów składających się na całość firmware mierników radarowych oraz oprogramowania do obróbki zdjęć pracującego na komputerach PC.
Współpracujemy również z placówkami naukowymi, na przykład z Wojskową Akademią Techniczną. Nie ma sensu zatrudniać rozbudowanej kadry inżynieryjnej w sytuacji, gdy wiele z naszych zadań ma charakter okresowy. Przykładem może być chociażby to, że w naszych urządzeniach stosujemy własny format pliku graficznego, inny niż typowe formaty znane z komputerów PC. Zrobiliśmy to, aby zwiększyć bezpieczeństwo danych i zapewnić brak możliwości nieautoryzowanego dostępu. Wiadomo, że większość operacji biurowych odbywa się na komputerach PC, dlatego zablokowanie możliwości edycji plików za pomocą popularnych aplikacji pecetowych było krokiem oczekiwanym przez policję.
Stworzenie procedur kodowania i dekodowania obrazów to najbardziej typowy przykład sytuacji, w której warto zastosować outsourcing pracy inżynierskiej.
- W jaki sposób można zarysować przyszłość dla Zuradu? Na ile wasze produkty można nazwać standardowymi?
-
Rozwój radarowych mierników prędkości w największym stopniu determinują wymagania, jakie pojawiają się w opisie przetargów. Wiadomo, że musimy się do nich dopasować, co czasem nie jest łatwe i wymaga dużego nakładu pracy. Potwierdza to fakt, że nie zawsze je wygrywamy. Wymagania dotyczą zarówno dokładności pomiaru w szerokim zakresie temperatur pracy i związanej z tym konieczności uzyskania atestu dla urządzenia pomiarowego, odporności mechanicznej, stabilności pracy przy wahaniach napięcia lub długiego czasu pracy przy zasilaniu z akumulatorów.
Podobnie jak każda inna firma musimy przykładać wiele uwagi do rozwoju produktów, rozwijać i modernizować nasze konstrukcje i wprowadzać nowe rozwiązania techniczne po to, aby z czasem nie wypaść z rynku. Dlatego obecnie pracujemy między innymi nad zdalnym pomiarem prędkości i masy pojazdu, które byłoby wygodnym narzędziem w pracy wielu inspektorów pracujących na naszych drogach. Mamy przygotowany do produkcji laserowy miernik prędkości, który w porównaniu do wersji mikrofalowych jest lżejszy i wygodniejszy w użyciu. Pracujemy też nad niełatwym tematem, jakim jest automatyczne odczytywanie numerów rejestracyjnych ze zdjęć w fotoradarach.
Temat ten coraz częściej jest podnoszony przez policję, która upatruje w tym szansy na zmniejszenie pracochłonności obsługi tych urządzeń. Dla nas jest to wielkie wyzwanie techniczne, gdyż zdjęcia robione są pod różnymi kątami, w różnych warunkach oświetleniowych i pogodowych, a czytelność tablic też nie zawsze jest najlepsza. Kłopoty sprawia nawet krój liter, w którym wiele symboli jest do siebie podobnych. Mimo to jestem przekonany, że jeszcze w tym roku dopracujemy technologię tak, aby nasze urządzenia były w stanie nie tylko automatycznie rozpoznać numer rejestracyjny, ale i bezprzewodowo przesyłać dane do komputera w komendzie policji.
- Co jest największym problemem w waszej pracy?
-
Największa trudność sprawia nam prognozowanie zapotrzebowania na mierniki prędkości. Nie wiemy, czy i kiedy zostanie ogłoszony przetarg, jaką liczbę urządzeń będzie on obejmował i w jakim czasie trzeba będzie wykonać zamówienie. Nie wiemy, jakie będą wymagania i dodatkowe specyficzne funkcje, które trzeba będzie zrealizować. Większość przetargów ogłaszana jest w drugiej połowie roku, a dostawę trzeba zrealizować jeszcze przez końcem, w ramach jednego roku finansowego. Powoduje to, że nie jesteśmy w stanie przygotować się wcześniej do realizacji takich zamówień, gdyż pomijając nieliczne wyjątki, nie można nic wyprodukować na zapas. A wiele komponentów potrzebnych do budowy to specjalistyczne urządzenia, które trzeba zamawiać z wyprzedzeniem, co tworzy wielki problem logistyczny.
Czynniki te powodują, że tempo rozwoju rynku i rozwój naszych produktów nie zawsze jest takie jakbyśmy mogli sobie życzyć. Niestety jesteśmy uzależnieni od wielu czynników związanych z prowadzoną polityką wspierania bezpieczeństwa na drogach i musimy się do nich dopasować.
- Czy w takiej sytuacji nie można wspomagać się eksportem po to, aby załagodzić takie wahania sprzedaży?
-
Przez cały czas próbujemy zaistnieć na rynkach zagranicznych zarówno w krajach sąsiednich, jak i dalszych rynkach na wschód i południe od naszej granicy. Nie jest to prosta praca, gdyż zawsze wiąże się z daleko idącymi modyfikacjami technicznymi, na przykład koniecznością zapewnienia odporności na wysokie temperatury lub celową dewastację. Oczywiście staramy się brać udział w przetargach zagranicznych, mamy jednak świadomość, że nasza pozycja w porównaniu do obecnych na tamtych rynkach firm produkcyjnych jest trudniejsza.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Robert Magdziak