Czarne chmury nad energetyką słoneczną
| Gospodarka ArtykułyFotowoltaika to w ostatnich latach jedna z najszybciej rozwijających się w Europie branż zielonej energetyki. Wraz z sektorem energetyki wiatrowej przyciąga ona również najwięcej firm z rynków automatyki i energoelektroniki, które są dostawcami komponentów - od złączy i enkoderów, do gotowych systemów sterowania i przetwarzania energii.
Wzrost produkcji ogniw fotowoltaicznych to również jeden z czynników, który pozwolił na odbicie się rynku robotyki po jej niedawnym kryzysie. Nasza branża na rozwoju energetyki odnawialnej niewątpliwie korzysta i od kilku lat typuje sektor ten jako jeden z jej przyszłych motorów napędowych.
Obecne zmiany w polityce energetycznej państw europejskich, które wynikają z problemów fiskalnych krajów Starego Kontynentu, nakazują jednak zweryfikować tę tezę. Wymuszają one również odsunięcie w czasie o kolejne kilka lat momentu, kiedy udział zielonych źródeł energii w porównaniu do tych klasycznych stanie się znaczący.
Kluczem do rozwoju energetyki słonecznej i wiatrowej są dotacje rządowe na nowe instalacje i wyższe ceny zakupu generowanego prądu. Dopłaty obejmować mogą zarówno popularne "solary" na dachach domów, jak też większe instalacje - parki wiatrowe czy elektrownie fotowoltaiczne dużej skali.
Ankietowani na początku roku przedstawiciele firm działających na tym rynku w Polsce ocenili możliwości jego przyszłego rozwoju bardzo pozytywnie, przy czym większość z nich stwierdziła, że jedynym warunkiem jest ... utrzymanie dotacji. I tutaj pojawia się problem. W ostatnich miesiącach rządy wielu państw europejskich podjęły dosyć niespodziewane i radykalne działania.
W maju we Włoszech zadecydowano o zmniejszeniu dopłat za energię z instalacji fotowoltaicznych, co zdaniem tamtejszych analityków spowodowało wstrzymanie lub anulowanie części dużych projektów ze względu na niepewność inwestorów. Również w Wielkiej Brytanii od sierpnia zredukowane zostały dopłaty dla firm - w przypadku instalacji o mocach powyżej 250kW redukcja wyniosła aż 70%, a przepisy te mają obowiązywać przynajmniej do 2013 roku.
Zdaniem rządu oszczędności mają pozwolić na rozwój mniejszych, przydomowych instalacji, lecz więksi producenci określają zmiany jako katastrofalne dla branży i skutkujące zatrzymaniem wielu inwestycji. Podobne kroki podjęte zostały w tym roku we Francji, Hiszpanii, a nawet w Niemczech - kraju będącym liderem w wykorzystaniu energii słonecznej.
W tym ostatnim od bieżącego lata zmniejszono o około 15% dopłaty na instalacje fotowoltaiczne - najpierw te na dachach, a obecnie naziemne. Totalna panika, tyle że jeszcze kilka miesięcy temu, miała zaś miejsce u naszych południowych sąsiadów. Czechy były w 2010 roku trzecim na świecie krajem pod względem przyrostu mocy elektrowni słonecznych.
Ze względu na bardzo duży wzrost obciążeń dla budżetu, rząd szybko zmieniał politykę w zakresie dopłat, dorzucając do tego trzyletni podatek, którym objęto energię z elektrowni słonecznych. Skutkiem niedawnych zmian firmy badawcze zrewidowały prognozy rozwoju omawianego sektora. Globalny rynek nowych instalacji fotowoltanicznych ma w tym roku skurczyć się do około 13GW nowej mocy zainstalowanej, po tym jak w zeszłym podwoił się do 16,5GW.
Wielkość zachodzących procesów doskonale widać też w kosztach zakupu ogniw i paneli fotowoltaicznych. Cena krzemu polikrystalicznego, podstawowego materiału do ich produkcji, w ostatnich miesiącach znacznie spadła. W czerwcu jego kilogram warty był średnio 53 dolary, gdy tymczasem rok temu było to 100 dolarów rok temu, a na początku 2008 - w szczycie planów inwestycyjnych w Hiszpanii - nawet 400 dolarów!
Czy to odwrót od energetyki odnawialnej? Z pewnością nie. Skala zmian pokazuje jednak skutki zderzenia się aspiracji ekologicznych rządów z rzeczywistością ekonomiczną, która w Europie naznaczona jest obecnie kryzysem fiskalnym. Na Starym Kontynencie w zeszłym roku uruchomiono elektrownie słoneczne o mocy 13GW, co aż o połowę zwiększyło dotychczasową moc zainstalowaną w tym obszarze.
Wiele rządów prawdopodobnie przestraszył jej zbyt szybki rozwój rozwoju, a dopłaty na inwestycje i dotacje na wyższe taryfy za energię okazały się być na chwilę obecną najzwyczajniej zbyt kosztowne. Wydaje się, że nawet niedawna niemiecka "rezygnacja z atomu" nie spowoduje, że sektor zielonej energetyki ponownie wystrzeli w górę.
Choć więc długofalowo energetykę odnawialną typowałbym jako rynek o bardzo dużym potencjale wzrostu, w najbliższych miesiącach i latach do tematyki tej podchodzić należy z umiarkowanym optymizmem. Zachodzące zmiany nie są dobrą wiadomością również dla rynku polskiego. Wprawdzie sama fotowoltaika nie rozwijała się u nas zbyt szybko, a w kraju powstawały jedynie instalacje jedynie o mocach do kilkudziesięciu kilowatów, coraz więcej firm znajdowało swoje nisze na rynku energetyki odnawialnej.
Wiele z nich działało tutaj pośrednio - jako dostawcy podzespołów i rozwiązań specjalizowanych. Aktywność ta była po części reakcją na niedawny kryzys, w tym wstrzymanie części inwestycji w klasycznej energetyce. Zgodnie z opiniami przedstawicieli firm branżowych wiele projektów, szczególnie w obszarze przesyłu i dystrybucji energii, ma być ponownie uruchomionych i powinny one stymulować nasz rynek przez kolejne kilka lat. Jeżeli zaś chodzi o energetykę odnawialną - zagrożeniem dla jej rozwoju miało być obcięcie dotacji. Ten pesymistyczny scenariusz właśnie się realizuje - szczęśliwie tylko w części branży i, jak można mieć nadzieję, tymczasowo.