Coraz częściej pojawiają się jednak sytuacje, gdy rozczarowani Chinami przedsiębiorcy wracają do dawnych lokalizacji lub szukają innych miejsc na prowadzenie działalności poza Chinami, gdyż nie są zadowoleni z osiągniętych tam efektów. Ponieważ nie są to już odosobnione przypadki, a krytyczne opinie na temat braku biznesowych korzyści pojawiają się coraz częściej, można zastanawiać się, czy nie jest to świadectwo szerszego trendu. Istotne jest też, gdzie można odnieść sukces, przenosząc produkcję z Chin, bo nie ma na świecie drugiego takiego miejsca, które jednoznacznie kojarzyłoby się z oszczędnościami.
Z pewnością biznes w Państwie Środka nie jest już taki tani. Wyższe koszty pracy, drożejąca energia i transport, kiepska infrastruktura i poziom usług zaczynają coraz mocniej dokuczać. W przypadku skomplikowanych urządzeń na decyzję o powrocie wpływa większa liczba braków produkcyjnych i słabe kwalifikacje pracowników. Wiele zastrzeżeń dotyczy też fałszowania produktów, niekontrolowanej produkcji nadmiarowej poza oficjalną. Wielu przedsiębiorcom w Chinach brakuje dostatecznych mechanizmów zapewniających firmom zagranicznym bezpieczeństwo ich własności intelektualnej, a więc głównie firmware.
Ta kwestia
pojawia się w opiniach firm szczególnie
często, co oznacza, że nie są to nieuzasadnione
obawy.
Poza czynnikami ekonomicznymi
i związanymi z bezpieczeństwem działalności
przedsiębiorcy zwracają uwagę na
trudne zarządzanie biznesem w Chinach,
co nie tylko jest funkcją dużej odległości
od siedziby macierzystej, ale także wynika
ze skomplikowanego położenia prawnego
firm zagranicznych w tym kraju.
Niewiele spraw daje się załatwić poprzez
kontakt elektroniczny i w efekcie zarząd
firmy zmuszany jest do wielokrotnych
i kosztownych podróży. W gorszym okresie
dla gospodarki rośnie też znaczenie
zachowania bliskiego kontaktu i relacji
z klientami, bo bliskość zakładu produkcyjnego
sprzyja elastyczności w realizacji
zamówień, reagowaniu na sezonowe
wahania i zapewnieniu stabilności biznesu.
W krajach rozwiniętych łańcuch zaopatrzenia w podzespoły elektroniczne producentów OEM działa niczym dobrze naoliwiony mechanizm, natomiast w Chinach nierzadko nikt nie odbiera telefonu. Po okresie fascynacji, firmy zaczynają patrzeć na biznes w Chinach z coraz większym dystansem. Różnica w kosztach produkcji stale się zmniejsza.
Widoczne jest to szczególnie wyraźnie dla firm amerykańskich, które doświadczają niższego popytu i większej presji na obniżki cen w USA, a dodatkowo tracą z powodu taniego dolara. Ostatnim czynnikiem przelewającym czarę goryczy jest to, że wielu producentów, przenosząc się do Chin, liczyło także na korzyści z dodatkowej sprzedaży na tamtejszym ogromnym rynku.
Tymczasem obroty na rynku chińskim najlepszej firmy sięgnęły połowy tego, co producent miał u siebie. Skoro nie w Chinach, to gdzie warto dzisiaj produkować elektronikę? Na to niełatwe pytanie można spojrzeć poprzez pryzmat wielkich inwestycji. Kilka dni temu TI otworzył fabrykę w Richardson w USA, dowodząc, że tym miejscem, zaskakująco, mogą być Stany. Wcześniej na podobny ruch zdecydowało się kilka innych producentów półprzewodników, np. AMD, a więc nie jest to przypadek.
W przypadku sprzętu elektronicznego dla tamtejszych producentów tanim, ale bliskim geograficznie i korzystnym biznesowo rejonem staje się Meksyk, który zdaniem przedsiębiorców jest już dzisiaj tańszy od Chin i zapewnia o trzy dni krótszy czas dostaw. Dla Europy Zachodniej tanim rejonem staje się Europa Wschodnia. Jej znaczenie w biznesie elektronicznym ma w przyszłości znacznie wzrosnąć. My wiemy to od dawna, w biznesie światowym taka informacja też nie jest nowością, ale zmiana postrzegania naszego rejonu, jako atrakcyjniejszego od Chin, z pewnością jest czymś zaskakującym.
Robert Magdziak