Podróbki komponentów elektronicznych - jak nie dać się oszukać?
| Gospodarka ArtykułyUżywając podrobionych elementów elektronicznych, trzeba się liczyć z tym, że urządzenia, w których je zamontowano, nie będą działać prawidłowo lub szybko się zepsują. Skutkami tego dla ich producentów są straty finansowe i wizerunkowe, a jeżeli z powodu podróbek dojdzie do wypadku, również konsekwencje prawne. Dlatego nieuczciwych dostawców należy unikać, a już zakupione podróbki szybko wykrywać. Metody działań, które są podejmowane dla realizacji tych celów, są przez cały czas rozwijane. Niestety równocześnie swoje techniki pracy doskonalą dostawcy fałszywych podzespołów.
Wiele różnych czynników może się przyczynić do tego, że producent zdecyduje się skorzystać z niepewnego źródła dostaw, poza oficjalnymi kanałami dystrybucji. Przykładowa sytuacja to poszukiwanie komponentu, który jest niezbędny w danym urządzeniu, a którego się już nie produkuje lub jest z innego powodu trudno dostępny. Trzeba być wtedy bardzo czujnym, żeby nie dać się oszukać. Żaden typ elementów elektronicznych nie jest bowiem "dyskryminowany" przez fałszerzy. W ich asortymencie są rozmaite podzespoły, od rezystorów, po mikroprocesory.
Jak ustaliła firma IHS na podstawie zgłoszeń o podróbkach wykrytych w 2011 roku, najczęściej podrabiano układy analogowe (25%). Nieuczciwi dostawcy próbowali wtedy zarobić również na mikrokontrolerach (13%), pamięciach (13%), układach programowalnych (8%) oraz tranzystorach (prawie 8%) (rys. 1). Problem ten dotyczy podzespołów elektroniki użytkowej i układów do zastosowań specjalistycznych, na przykład używanych w sprzęcie medycznym albo wojskowym.
Podróbki z elektrośmieci i odrzutów
Nabywców podzespołów elektronicznych próbuje się oszukiwać na rozmaite sposoby. Nieuczciwi sprzedawcy na przykład wymontowują elementy ze śmieci elektronicznych. Po wylutowaniu ich z płytek drukowanych urządzeń poddawanych recyklingowi bez sprawdzenia czy działają, czyszczą je, a w razie potrzeby znakują ponownie.
Często spotykanym oszustwem jest również wycieranie starych symboli na tańszym komponencie i nanoszenie na niego oznakowania sugerującego, że jest to, przeważnie dużo droższy, układ znanej firmy.
Nie tylko jednak podzespoły odzyskane z elektrośmieci są fałszywie znakowane. Zdarza się, że w ten sposób próbuje się zarobić na partiach układów, które z różnych powodów nie nadają się do użytku, na przykład nie przeszły pozytywnie kontroli jakości, w trakcie ich produkcji nastąpiła awaria sprzętu lub za późno wykryto jego błędne ustawienia. Jeżeli takie elementy, które producent przeznaczył do zniszczenia, dostaną się w niepowołane ręce, mogą zostać oznakowane jako pełnowartościowe układy i jako takie będą dalej sprzedawane.
Podobnie ktoś nieuczciwy może zgromadzić komponenty pochodzące z różnych partii, z resztek poprodukcyjnych, które różnią się parametrami, a potem oznakować je jako wyprodukowane w ramach jednej serii. Inne przykłady oszustw to sprzedaż obudów pustych w środku, podzespołów niezgodnie z prawdą oznakowanych jako spełniające wymagania dyrektywy RoHS oraz elementów, których parametry zawyżono.
Ślady zdradzają podróbki
Jeżeli w obudowie znajduje się inny układ, niż to wynika z jego opisu, w najgorszym wypadku nie będzie on po prostu działał. W przypadku podzespołów odzyskanych z elektrośmieci, które wciąż jeszcze działają, istnieje niestety niebezpieczeństwo, że w niesprzyjających warunkach, nigdy nie wiadomo kiedy, na przykład przy wzroście temperatury, mogą się niespodziewanie zepsuć.
Na szczęście zazwyczaj fałszerze nie są na tyle skrupulatni, żeby nie pozostawić na obudowie jakichś śladów w trakcie ścierania poprzedniego napisu, na przykład zatarć i zarysowań na jej powierzchni. Dowodem na to, że element był poddawany obróbce, są także na przykład pościnane rogi obudowy. Dzięki temu, że komponenty odzyskane z elektrośmieci w widoczny sposób różnią się od oryginałów, są zwykle wykrywane w czasie kontroli wizualnej.
Podróbki są też czasem demaskowane zupełnie przypadkowo. Przykładowa sytuacja to zwrot partii podzespołów, które nie przeszły testów u klienta, a po dokładnym przebadaniu przez producenta okazuje się, że nie zostały przez niego wyprodukowane.
Jeśli niedziałające elementy odkryje się dość wcześnie, należy liczyć się należy ze stratą kosztów ich zakupu i opóźnieniem we wprowadzaniu na rynek gotowego wyrobu, którego miały być częścią. Unika się jednak wówczas innych, groźniejszych, konsekwencji. Dużo poważniejszym problemem są kopie podzespołów elektronicznych. Ich producenci, którzy praktykują inżynierię odwrotną, ściśle wzorują się na oryginałach. Niestety jednak nie dotyczy to wszystkich aspektów ich produkcji.
Klony - nowe zagrożenie
Klony produkuje się bowiem w fabrykach, w których nie są przestrzegane normy obowiązujące prawdziwych producentów. Ponadto wykorzystuje się w tym celu materiały i sprzęt produkcyjny gorszej jakości, a na koniec nie przeprowadza się kontroli jakości.
Chociaż bowiem w przypadku klonów liczy się rezultat końcowy, którym jest jak najwierniejsze odtworzenie oryginału, w całym procederze i tak chodzi ostatecznie o jak największy zysk. Dlatego oszczędza się, na czym tylko można. Ponadto producentom kopii brakuje doświadczenia i wiedzy zdobywanych przez legalnych producentów przez lata. Obecnie wykrywane są głównie klony komponentów elektronicznych o prostszej konstrukcji - jak na razie nie wykryto na przykład kopii układów FPGA. Nie należy się jednak łudzić, że te bardziej skomplikowane struktury długo pozostaną poza zasięgiem fałszerzy albo co gorsza, te, które są już w sprzedaży, są na tyle dokładnymi odwzorowaniami, że po prostu nie udało się ich jeszcze do tej pory rozpoznać.
Klony są bowiem zewnętrznie podobne do oryginałów i nie noszą widocznych śladów uszkodzeń. Oprócz tego niestety nie demaskują ich testy parametrów elektrycznych, których zazwyczaj podróbki z elektrośmieci i puste obudowy nie przechodzą.
Poufność = skuteczność
By zidentyfikować różnice pomiędzy oryginałem a kopią, które są często tak subtelne jak sposób wykończenia lub zabezpieczenia powierzchni albo materiał, z jakiego wykonano daną strukturę, a które mają kluczowe znaczenie na przykład dla trwałości elementu, potrzebne są zaawansowane techniki badań, a następnie ich pracochłonna analiza. Przykładem jest inspekcja rentgenowska. Przewiduje się, że opracowanie specjalnych metod do szybkiego wykrywania klonów potrwa jeszcze bardzo długo i pochłonie dużo środków.
Im bardziej wyrafinowane stają się metody detekcji podróbek, tym mniej szczegółów na ich temat jest jednak ujawnianych - trudno mieć więc obecnie pewność, że jakieś rozwiązania nie zostały już opracowane i nie są już stopniowo wprowadzane. Rzetelni producenci elementów elektronicznych zdają sobie bowiem sprawę z tego, że fałszerze śledzą postępy w tym zakresie i wciąż wymyślają sposoby na oszukanie tych testów.
Trzeba mieć przy tym świadomość, że im skuteczniejsze stawać się będą techniki wykrywania podróbek, tym bardziej ich dostawcy będą się starać oszukiwać. W tym celu fałszerze stale dopracowują metody pracy, wykorzystując najnowsze zdobycze techniki. W związku z tym podróbki coraz trudniej będzie odróżnić od podzespołów oryginalnych, czego dowodem są opisywane klony.
Jak nie dać się oszukać?
Podrabianie części elektronicznych jest dochodowym zajęciem. Będzie tak, dopóki fałszerze będą znajdować kupców na swoje produkty. By przez przypadek nie znaleźć się w tym gronie, powinno się przestrzegać kilku zasad.
Podstawowym zabezpieczeniem jest staranne sprawdzanie źródeł dostaw. Projektując urządzenie elektroniczne, należy dla jego najważniejszych elementów sprawdzić, czy dostępne są zamienniki, szczególnie w przypadku tych, które są już w sprzedaży przez dłuższy czas i prawdopodobne jest, że wkrótce nie będą już produkowane.
Jeśli nie można znaleźć zamienników, rozsądnie jest zgromadzić odpowiednio duże zapasy takich podzespołów. Mimo że wiąże się to z dodatkowymi wydatkami, które mogą pozostać "zamrożone" nawet na wiele lat, biorąc pod uwagę ewentualne przyszłe koszty skutków wykorzystania podróbek, takie zapobiegliwe podejście może okazać się opłacalne.
Unikaj pozornych oszczędności
Nie powinno się także oszczędzać na sprzęcie do inspekcji używanym do wykrywania podróbek. Pracowników warto z kolei uczulić na to, by z góry podejrzliwie traktowali budzące wątpliwości oznaczenia, na przykład z błędami językowymi, logo wyglądające inaczej niż na innych komponentach oraz nietypowy rozkład symboli.
Informacje o standardowym oznakowaniu powinno się również gromadzić i zapisywać, aby mieć z czym porównywać dane na podzespołach od nowych dystrybutorów. Taka zapobiegliwość angażuje wprawdzie czas pracowników, jednak może w przyszłości zaprocentować. Ponadto przechowywać trzeba historię komponentu, tj. od kogo i kiedy został kupiony.
Powinno się także śledzić informacje o wszelkich wykrytych przypadkach oszustw. Jeśli natomiast sami padniemy ofiarą takiego procederu, najlepiej, poza zgłoszeniem takiej informacji właściwym służbom, ostrzec innych przed nieuczciwym dostawcą. Ponadto podrobionych komponentów nie powinno mu się zwracać, żeby nie trafiły do kogoś innego.
Monika Jaworowska