MSPO, czyli jak rozwinąć biznes
| Gospodarka ArtykułyTegoroczny MSPO, czyli Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego, odbywał się nieco wcześniej niż zwykle, tym razem w ostatnich dniach wakacji (31.08-3.09). Mimo, że tegoroczne targi były już 17. edycją tej prestiżowej i uznanej na świecie imprezy, dla organizatorów okazały się wielkim wyzwaniem organizacyjnym, związanym z pożarem w jednej z hal dzień przed otwarciem oraz blokadą drogi E7 skierowaną w stronę oficjalnych delegacji rządowych przyjeżdżających z Warszawy.
MSPO to największa i najbardziej prestiżowa wystawa związana z przemysłem obronnym Polski i świata. W skali kraju jest to także impreza, której międzynarodowy charakter nie tylko wynika z nazwy, ale jest podbudowany obecnością dużych firm światowych. Spośród 300 wystawców, prawie jedną trzecią stanowiły ekspozycje zagraniczne, m.in. BAE Systems, Boeing, MBDA, Raytheon, czy Thales. Targi imponują także rozmachem: 20 tysięcy metrów kwadratowych ekspozycji, ponad 12 tysięcy osób zwiedzających, przy jednoczesnym płatnym wstępie i zakazie wejścia dla osób poniżej 18 lat, dowodzą, że jest to specjalistyczna impreza, na której nie ma przypadkowych gości.
Osią tegorocznych targów był oczywiście sprzęt wojskowy, uzbrojenie, wyposażenie od odzieży i najdrobniejszych akcesoriów dla żołnierzy po kompletne systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Także wozy bojowe, sprzęt lotniczy. Ale oprócz tych imponujących wystaw swoje oferty prezentowały placówki naukowo-badawcze związane z wojskiem i obronnością oraz cały szereg mniejszych firm związanych z wojskiem w mniejszym stopniu. Do nich zaliczają się m.in. firmy elektroniczne, które systematycznie penetrują MSPO szukając szans rozszerzenia sprzedaży. W tym roku firm elektronicznych było sporo (ramka), w tym stali bywalcy jak Radiotechnika, DGT, WB, Radmor, R&S.
Krajowe firmy jeżdżą na MSPO próbując wybadać, czy tematyka może być dla nich potencjalnym obszarem aktywności. Technologie COTS i szeroki obszar aktywności wykraczający daleko we współczesnym wojsku poza teren walki dowodzą, że jest szansa rozwoju biznesu w tym kierunku. Taka próba czasem sprowadza się do jednorazowego wyjazdu, jak było chyba w przypadku Dacpolu, w innym przypadku przeradza się w coś bardziej trwałego. Z pewnością jednak warto pojechać do Kielc, aby uzmysłowić sobie, jak wiele kryje się dzisiaj pod hasłem „wojsko”. (RM)