Napraw telefon, zamiast wyrzucać - nowe przepisy na horyzoncie
| Gospodarka AktualnościNa obudowach elektroniki użytkowej próżno szukać dat ważności. To nie oznacza, że sprzęty elektroniczne takich nie mają. W praktyce ich komponenty zużywają się, a oprogramowanie traci funkcjonalność, jeśli producent przestaje dostarczać aktualizacje. Wymusza to ich wymianę na nowy sprzęt co kilka lat. Obecnie jednak coraz częściej odchodzi się od tej praktyki na rzecz napraw i wydłużania żywotności urządzeń elektronicznych. Trend ten dostrzegli ustawodawcy, podejmując prace nad przepisami, które będą regulować prawa użytkowników i obowiązki producentów w tym zakresie.
Według Business Research Company wartość światowego rynku napraw i konserwacji elektroniki użytkowej zwiększy się z 8,69 mld dolarów w 2023 do 9,88 mld dolarów w 2028 roku, co oznaczać będzie stabilny średni coroczny wzrost o 2,5%. Złoży się na to kilka czynników. Wzrost napędzać będą głównie: wzrost awaryjności tańszych, wykonanych z materiałów gorszej jakości urządzeń, które regularnie zalewają rynek i zmiana podejścia producentów oferujących coraz więcej sprzętów, które łatwo naprawić. To ostatnie zwiększa popularność marki – klienci chętniej polecają firmy, które zapewniają części zamienne, instrukcje napraw i inne wsparcie.
Ponadto rozwojowi rynku napraw i konserwacji elektroniki użytkowej sprzyjać będzie niemalejąca popularność smartfonów, które są podatne na różnego typu uszkodzenia (pęknięcia ekranu, zalania, problemy z baterią). Kolejne czynniki to: upowszechnianie się rzeczywistości rozszerzonej jako narzędzia prezentacji instrukcji. Dzięki AR można nakładać obrazy generowane komputerowo na widoki rzeczywiste, co ułatwia prowadzenie użytkownika krok po kroku przez procedurę naprawy albo konserwacji.
Argumenty za pozbywaniem się uszkodzonych urządzeń
Latami producenci elektroniki użytkowej, ale też urządzeń gospodarstwa domowego, aut i sprzętów medycznych ograniczali możliwość ich reperacji, nie udostępniając części zamiennych, nakładając ograniczenia w kwestii tego, kto może w urządzenia ingerować albo wymuszając używanie jedynie autoryzowanych narzędzi i części. To zwiększało koszt. Przez to zdaniem wielu promowana była „kultura wyrzucania”, ponieważ naprawa była trudna i nieopłacalna. Według teorii spiskowych była to część większego planu, obok zamierzonego projektowania urządzeń w taki sposób, aby były one sprawne wyłącznie krótkotrwale. To miałoby zmuszać konsumentów do kupowania większej liczby sprzętów.
Producenci na swoją obronę mieli kilka argumentów. Ich zdaniem, kiedy konieczna jest reperacja, klient powinien mieć pewność, że zostanie wykonana prawidłowo. Taką gwarancję daje wykonanie jej przez przeszkolonego technika przy użyciu i z wykorzystaniem oryginalnych i rygorystycznie przetestowanych przez producenta narzędzia i części.
Oprócz tego wiele firm przekonuje, że szczegóły konstrukcyjne i kod oprogramowania to własność intelektualna producenta, która po zakupie urządzenia nie przechodzi automatycznie na kupującego. To ogranicza możliwość jego reperacji przez osoby trzecie.
Producenci alarmują też, że udostępnienie sprzętu nieautoryzowanym technikom jest równoznaczne z uzyskaniem przez niepowołane osoby dostępu do danych osobowych przechowywanych w takim urządzeniu. To zwiększa ryzyko włamań, kradzieży tożsamości i cyberstalkingu.
Argumenty przeciw wyrzucaniu urządzeń po wystąpieniu awarii
Krytykom takiego podejścia też nie brak argumentów. Niektórzy podnoszą kwestie bezpieczeństwa. Jako przykład podają problemy z respiratorami podczas pandemii. Technicy w szpitalach zmagali się wtedy niejednokrotnie z trudnościami w dostępie do narzędzi, części i instrukcji pozwalających na zreperowanie tych urządzeń lub wcale nie mieli takiej możliwości, bo umowa z ich producentem tego nie dopuszczała. W obliczu braków respiratorów to utrudnienie stanowiło wtedy bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów.
Poruszane są też kwestie ochrony środowiska. Krótka żywotność urządzeń używanych na masową skalę przyczynia się do marnowania zasobów naturalnych (we współczesnym smartfonie znajduje się ponad 70 różnych pierwiastków – prawie dwie trzecie układu okresowego pierwiastków mieści się zatem w dłoni) oraz nadmiernego zużycia energii, co skutkuje pogłębieniem kryzysu klimatycznego. Na przykład wydobycie surowców i wyprodukowanie z nich materiałów do budowy najnowszego modelu smartfona jednego z czołowych producentów tych urządzeń ma ponad 80% udział w emisji gazów cieplarnianych w całym cyklu jego użytkowania. Do tego należy dodać emisję w czasie jego montażu, transportu do klientów, a później recyklingu. Produkując mniej jednorazowych urządzeń, szybko można by więc uzyskać ogromne oszczędności.
Potencjał oszczędności
Szacuje się na przykład, że gdyby Amerykanie przedłużyli żywotność swoich telefonów komórkowych tylko o rok dla środowiska byłoby to równoznaczne z usunięciem z dróg ponad 600 tys. samochodów, czyli mniej więcej tylu, ile pojazdów osobowych jest zarejestrowanych w stanie Nowy Meksyk. Gra jest zatem warta świeczki, zwłaszcza że nawet w przypadku urządzeń, które nie zostały zaprojektowane z myślą o trwałości, zwykle można znaleźć sposób na wydłużenie ich żywotności.
Podejście proekologiczne wśród konsumentów wciąż się popularyzuje. Coraz więcej osób decyduje się na naprawę i dzięki temu przedłużenie żywotności swoich urządzeń elektronicznych, szczególnie elektroniki użytkowej (smartfonów, tabletów i smartwatchy). Dzięki temu świadomość, że starsze modele mogą wymagać prostej naprawy, aby móc nadal działać i w razie awarii wcale nie trzeba się spieszyć z wymianą, rośnie.
To skłania dostawców elektroniki do stopniowego wydłużania okresu aktualizacji oprogramowania, wprowadzania ułatwień w zakresie reperacji i konserwacji oraz utrzymywania przez coraz dłuższy okres dostępności części zamiennych. Dodatkowy bodziec to przepisy, które kwestie te zaczynają regulować zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie.
Presja na umożliwienie napraw
W USA obecnie prowadzone są prace nad kilkoma ustawami. Przykładem jest ta wprowadzona do Izby Reprezentantów w kwietniu 2023 roku, nakładająca na producentów urządzeń elektronicznych obowiązek udostępniania nieautoryzowanym warsztatom i konsumentom instrukcji napraw, części zamiennych oraz narzędzi diagnostycznych. Kolejna trafiła do Senatu w maju zeszłego roku. Ta regulacja miałaby zakazywać blokad oprogramowania, uniemożliwiających konsumentom naprawę ich urządzeń.
W Europie europarlamentarzystów do wprowadzenia podobnych regulacji zaczęto przekonywać już jakiś czas temu. Przykład takiej inicjatywy to warsztaty, które w 2015 dla posłów do Parlamentu Europejskiego zorganizowali przedstawiciele portalu internetowego iFixit (www.ifixit.com).
Spotkanie to odbyło się w ramach promowania w Europie idei gospodarki o obiegu zamkniętym, w której towary są projektowane tak, by po zakończeniu cyklu życia mogły ponownie trafić na rynek, a nie na wysypisko. Ponieważ możliwość naprawy ma kluczowe znaczenie dla osiągnięcia tego celu, warsztaty miały charakter praktyczny. Podczas zajęć europarlamentarzyści pod okiem specjalistów z iFixit mogli się przekonać, jak się reperuje smartfony. Kilku posłom i pracownikom Parlamentu Europejskiego udało się nawet naprawić swoje iPhone’y.
W międzyczasie omawiano także strategie projektowe mogące zwiększyć prawdopodobieństwo naprawy, takie jak wykorzystanie komponentów modułowych, baterii wymienialnych przez użytkownika, zestandaryzowanych śrub.
Regulacja EU - prawo do naprawy
Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że tego typy inicjatywy ostatecznie przekonały europarlamentarzystów. Pod koniec ubiegłego roku Parlament Europejski przyjął bowiem w końcu stanowisko negocjacyjne w sprawie nowych środków wzmacniających prawo do naprawy oraz ograniczających wpływ masowej konsumpcji na środowisko. Zakładają one m.in., że w okresie gwarancji prawnej sprzedawcy byliby zobowiązani do priorytetowego traktowania naprawy, jeśli jest ona tańsza albo równa kosztowi wymiany towaru, chyba że reperacja jest niewykonalna albo kłopotliwa dla konsumenta.
Posłowie proponują też przedłużenie gwarancji prawnej o rok po naprawie produktu. Konsumenci będą mieli prawo żądać reperacji takich produktów jak pralki, odkurzacze i smartfony również po wygaśnięciu gwarancji. By naprawy były atrakcyjniejsze dla kupujących, producenci będą oferować wypożyczanie urządzeń zastępczych na czas naprawy. Jeżeli produktu nie da się naprawić, zamiast niego będzie można zaoferować produkt odnowiony.
Zgodnie ze stanowiskiem europarlamentarzystów nieautoryzowane osoby zajmujące się naprawami i odnawianiem i użytkownicy końcowi mieliby dostęp do wszystkich części zamiennych, informacji o naprawach oraz narzędzi w rozsądnej cenie. Oprócz tego specjalne platformy internetowe pomogą konsumentom znaleźć lokalne warsztaty i sprzedawców odnowionych towarów w ich okolicy. Aby zachęcić do skorzystania z możliwości naprawy, posłowie do Parlamentu Europejskiego proponują oferowanie konsumentom bonów i innych zachęt finansowych.
Oczekuje się, że powyższe ustalenia zostaną formalnie przyjęte już w 2024 roku, a wejdą w życie dwa lata później. Przewiduje się, że dzięki nim konsumenci zaoszczędzą nawet 15 mld euro rocznie i uda się zapobiec powstawaniu 11 mln ton elektroodpadów.
Podsumowanie
Wyrzucanie na śmietnik nadających się do naprawy towarów konsumpcyjnych ma ogromny wpływ na środowisko – w Unii Europejskiej powoduje rocznie zużycie 30 mln ton zasobów, produkcję 261 mln ton emisji równoważnych CO2 i wytwarzanie 35 mln ton odpadów. Konsumenci decydujący się na wymianę towaru zamiast jego reperacji tracą rocznie około 12 mld euro. Według raportu Komisji Europejskiej 77% obywateli UE wolałoby naprawę niż zakup nowego towaru.
Naprawianie rzeczy to pierwszy krok do ograniczenia marnotrawstwa – kiedy urządzenie zostanie zreperowane, w dalszym ciągu wykorzystuje zasoby zainwestowane w jego produkcję. Oprócz tego konsumenci oszczędzają pieniądze. Dodatkowo lokalnie tworzone są nowe miejsca pracy. Strategia „napraw, zamiast wyrzucać” jest więc korzystna nie tylko dla środowiska naturalnego i kupujących, ale i dla gospodarki.
Konsumenci często nie decydują się na oddanie produktu do naprawy ze względu na duże koszty reperacji, trudność w dostępie do usług naprawczych albo cechy konstrukcyjne uniemożliwiające naprawę. Można mieć nadzieję, że opisywane regulacje stanowią pierwszy krok, by to zmienić.
Monika Jaworowska