Historyczne analizy rynku dostępne w WSTS pokazują, że rynek półprzewodników szybko rozwija się w spokojnych czasach, natomiast problemy światowej gospodarki i polityki bardzo mu szkodzą. Takie negatywne wydarzenia to np. pęknięcie bańki internetowej w 2001 roku, które spowodowało dwuletnią zapaść, kryzys finansowy lat 2008-2009, wojna handlowa między USA a Chinami, która zaczęła się w 2018 roku, a potem pandemia i wojna w Ukrainie.
W każdym z tych przypadków potrzeba było kilku lat, aby biznes wrócił do równowagi po okresie rekordowych wzrostów, po których w kolejnych latach pojawiały się gwałtowne spadki. Stąd można powiedzieć, że teraz popyt wraca do normalnego tempa wzrostu po przegrzaniu w związku z pandemią. Dotyczy to oczywiście segmentu konsumenckiego, w którym wahania popytu i podaży są najsilniejsze, a katalizatorem zmian obecnie okazał się spadek popytu na komputery i smartfony.
Istnieje możliwość, że jakieś wydarzenie o znaczeniu globalnym, takie jak załamanie chińskiej gospodarki, masowa eskalacja rosyjskiej inwazji na Ukrainę lub jakiś szalony ruch nuklearny Korei Północnej, może całkowicie zmienić perspektywę rynku i te szacunki.
Czy programy, takie jak ustawa Chips w USA oraz niedawno przyjęta Inicjatywa Chips for Europe będą miały jakiś łagodzący wpływ na rozchwianie branży? Jest to niestety mało prawdopodobne zarówno w perspektywie najbliższych miesięcy, jak i kilku lat. Zachęty finansowe, programy wsparcia i dotacje zwykle wpływają na to, gdzie producenci budują fabryki, które i tak planowali zbudować. Zapewniają one „wystarczającą” motywację do założenia fabryki w określonym, droższym regionie w porównaniu do miejsca najkorzystniejszego. Stąd lokalizacja tych fabryk nie ma wpływu na przychody ani równowagę podaży i popytu. Wyjątkiem jest finansowanie przez rząd nowych podmiotów, które nie działały wcześniej na rynku półprzewodników, jak to ma miejsce w Chinach.
Jak dotąd, wysiłek tamtejszych władz nie przynosi oczekiwanego efektu, gdyż USA i kraje sprzymierzone nakładają ograniczenia na zakupy sprzętu niezbędnego do produkcji. Stąd rozwój tego kraju w zakresie potencjału produkcyjnego i zaawansowanej technologii się opóźni. Poza tym takie ograniczenia mają jednak negatywny wpływ nie tylko na kraj docelowy, ale też na pomysłodawców sankcji i kraje, które je wspierają, więc nie da się sankcjami rozwijać biznesu.
Z drugiej strony nadchodzący dołek w sprzedaży jest powrotem do normalności dla branży, która nadal rozwija się lepiej niż prawie jakakolwiek inna branża na świecie. Oznacza on także to, że imponujący wzrost, który obserwowaliśmy podczas pandemii, wydaje się zmierzać do swojego naturalnego końca.
Robert Magdziak