Moda na europejskie spółki fabless
| Gospodarka ArtykułyW wielu dziedzinach gospodarki powstają innowacyjne, obarczone dużym ryzykiem projekty, które w długiej perspektywie mogą okazać się bardzo opłacalne. Ze względu na niepewność powodzenia takich przedsięwzięć, banki w znikomym stopniu zajmują się ich finansowaniem. Istnieją instytucje finansowe, które obejmując znaczną część udziałów w nowopowstałych przedsiębiorstwach, zapewniają kapitał potrzebny do rozwoju nowych technologii. W chwili obecnej fundusze kapitału wysokiego ryzyka (VC) wykazują duże zainteresowanie europejską branżą elektroniczną.
Największą inwestycją typu venture capital w Europie w czwartym kwartale 2006, a także jedną z największych w ciągu całego roku, była inwestycja w firmę z branży półprzewodnikowej, angielską spółkę Plastic Logic. Zebrała ona 76 mln euro kapitału, który zamierza wykorzystać przy produkcji elastycznych matryc do wyświetlaczy polimerowych mających imitować papier. Inna brytyjska firma elektroniczna, Icera Semiconductor uzyskała kapitał w wysokości prawie 46 mln euro, a kolejne dwie francuskie spółki odpowiednio 22,5 i 18 mln.
Zdaniem specjalistów, duża dynamika inwestycji w europejskim sektorze półprzewodników wynika z dobrych perspektyw, jakie ma przed sobą ta branża. Fundusze VC mianem sukcesu określają dziesięciokrotny lub większy zwrot inwestycji, a ich duża aktywność w danym sektorze oznacza silne podstawy dla takiego wzrostu. Jedynym niepokojącym sygnałem jest fakt, iż w roku ubiegłym zaledwie kilka dużych europejskich spółek z sektora półprzewodnikowego zdecydowało się na emisje akcji w ramach oferty pierwotnej bądź wtórnej. Najwyraźniej nie zniechęca to inwestorów.
W ostatnich trzech latach zanotowano w Europie tylko dwa przypadki ponad dziesięciokrotnego wzrostu wartości spółek elektronicznych. Firmy Wolfson Microelectronics i FillFactory zostały sprzedane za odpowiednio 300 i 75 mln euro. Jednak przy bardzo dużych nakładach inwestycyjnych fundusze venture capital zadowalają się mniejszymi wzrostami, które w efekcie końcowym również przynoszą olbrzymie zyski.
Od 1998 roku zanotowano kilka wielkich inwestycji w spółki rzędu ponad 100 mln euro. Dla przykładu, jedna z nich, Cambridge Silicon Radio – producent Bluetooth, jest dziś warta miliardy. Inna spółka – Virata, po połączeniu z Conexant jest dziś światowym liderem wśród producentów układów DSL. W branży elektronicznej panuje przekonanie, iż giganci na rynku elektroniki dysponują dużymi zasobami gotówki i są gotowi do wielkich przejęć. Świadczy o tym zachowanie spółek takich jak Freescale Semiconductor czy NXP, wspieranych przez prywatnych inwestorów. Jest to czynnik zachęcający instytucje finansowe do podejmowania inwestycji o dużym ryzyku, gdyż później znajdą się chętni na nabycie udziałów w finansowanych przez nie przedsiębiorstwach.
W przeciwieństwie do rynku amerykańskiego, w Europie największą stopę zwrotu inwestycji wykazują firmy półprzewodnikowe typu fabless, podczas gdy w Stanach zjednoczonych są to także wytwórcy sprzętu elektronicznego. Na starym kontynencie od wielu lat panuje tendencja do przenoszenia produkcji za granicę i to producenci fabless wykazują największą dynamikę wzrostów. W dzisiejszych czasach produkcja samych półprzewodników już dawno nie zalicza się do aktywności przynoszącej wielokrotny zwrot ponoszonych nakładów. Najbardziej opłaca się tworzenie kompleksowych rozwiązań obejmujących również część software’ową.
Fundusze VC bardziej cenią innowacje niż czystą produkcję. Na przestrzeni ubiegłych lat widać także zmianę w sposobie inwestowania dużych instytucji. Po pęknięciu bańki IT inwestorzy stali się bardziej ostrożni także w obrębie branży półprzewodnikowej. Pieniądze najchętniej lokowano w spółkach o zmniejszonym ryzyku, nastawionych na konkretny produkt, który znalazłby pewnych odbiorców wśród dużych producentów elektroniki. Dzisiejszy stan gospodarki światowej napawa większym optymizmem i poczynane inwestycje są niekiedy bardzo odważne, a produkty wydawać się mogło futurystyczne, jak choćby wspomniane elastyczne wyświetlacze.
Większość funduszy venture capital wyznaję zasadę, że na duże wzrosty inwestycji największą szansę mają firmy o dużym kapitale. Mniejsze spółki, zatrudniające do 50 pracowników, narażone są na szybkie przejęcia, a ich produkty mają mniejszą szansę na samodzielny rynkowy sukces, często stając się dodatkiem do bardziej kompleksowych rozwiązań. W skali globalnego rynku elektroniki wartość firmy półprzewodnikowej rzędu 100 – 200 mln euro nie jest bardzo duża. Przykładowo, norweska spółka Chipcon dostarczająca rozwiązania w zakresie komunikacji radiowej na małą odległość, w styczniu 2006 została przejęta przez Texas Instruments za jedyne 150 mln. Zakłada się, że im większa inwestycja w spółkę tym większa jest stopa zwrotu. Oczywistym jest fakt, że dla funduszy venture capital największym wyzwaniem jest trafny wybór spółek do zainwestowania.
Otworzenie firmy półprzewodnikowej w porównaniu ze spółkami internetowymi jest niezwykle drogie. Szacuję się, że przeciętnie firma fabless potrzebuje 40 mln euro, aby wprowadzić do masowej produkcji pierwszy układ scalony, co trwa średnio 4 lata. Na przestrzeni lat koszt ten zwiększył się kilkukrotnie. Powodem tego jest duży udział oprogramowania w gotowych produktach oraz rosnące koszty coraz bardziej skomplikowanego procesu produkcyjnego. Wytworzenie układu scalonego w technologii 90 nm jest niemal dwukrotnie droższe niż w technologii 130 nm. Popularne dzisiaj układy transmisji radiowej wykazują dużą unikalność do konkretnych zastosowań, przez co ich cena jest wysoka.
Wysokie nakłady potrzebne do rozpoczęcia działalności przez firmę półprzewodnikową sprawiają, że liczba chętnych do takich inwestycji jest ograniczona. W porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi, ilość dostępnego kapitału typu venture jest w Europie mniejsza. Szacuje się, że na starym kontynencie tylko 10 firm z branży ma możliwości do takich inwestycji. Dlatego do gry wkraczają także inwestorzy spoza kontynentu, głównie z USA.
Po kryzysie sektora technologicznego z początku stulecia ilość chętnych do lokowania kapitału wysokiego ryzyka zmniejszyła się, jednak fundusze, które przetrwały tą próbę wyszły z niej silniejsze i zdołały zgromadzić jeszcze większe środki. Od tego czasu rynek venture capital stał się jeszcze bardziej międzynarodowy, a granice wewnątrz Europy praktycznie przestały istnieć. Brytyjski Amadeus, francuskie Partech i Sofinnova czy niemiecki TVM Capital wspierają firmy z całego kontynentu.
Marcin Kmieć