Na początku tych działań pojawia się projekt dyrektywy European Chips Act, która została ogłoszona 15 września. Europejska ustawa o chipach opiera się na podobnej inicjatywie ogłoszonej w lipcu, nazwanej European Alliance on Semiconductors. Oba rozwiązania prawne reagują na zakłócenia łańcucha dostaw i duże uzależnienie od producentów azjatyckich, mając na celu stworzenie ekosystemu produkcji układów scalonych i budowę podwaliny pod nadchodzącą "cyfrową dekadę".
Przepisy dyrektywy mają wspierać monitorowanie i stabilizację całego łańcucha dostaw, w tym projektowania, produkcji, pakowania, sprzętu i dostawców. Celem jest wspieranie rozwoju europejskich megafabryk, zdolnych do masowej produkcji najbardziej zaawansowanych półprzewodników. Motyw megafabryk nawiązuje do wysiłków USA i planów Intela, który planuje zbudować nową własną gigantyczną fabrykę w USA. Zachęty mają obejmować inwestycje zarówno w nowe, jak i istniejące urządzenia do produkcji półprzewodników oraz zakłady materiałowe. W szczegółach europejska ustawa o chipach ma obejmować trzy elementy:
- strategię badań nad półprzewodnikami w celu przeniesienia ambicji badawczych Europy na wyższy poziom,
- zbiorowy plan zwiększenia europejskich zdolności produkcyjnych,
- ramy współpracy i partnerstwa międzynarodowej.
Na pomoc mogą liczyć firmy Infineon, Bosch i STMicroelectronics, od których będzie się oczekiwać podwojenia produkcji. To także dotyczyć może holenderskiej firmy ASML - jedynego na świecie dostawcy zaawansowanych maszyn litograficznych wykorzystywanych w produkcji półprzewodników. Inną opcją jest próba skuszenia większych światowych producentów chipów, takich jak Intel i TSMC, do założenia fabryk w Europie.
Plany mówią o wsparciu rzędu 20 mld euro w formie dotacji, ale analitycy VLSI Research nie wierzą, że jakakolwiek ilość pieniędzy zapewni UE suwerenność technologiczną, ponieważ Chiny w ostatniej dekadzie wydały na rozwój około 500 mld dolarów w formie dotacji, przy niższych kosztach płac niż w Europie, aby dojść do obecnej pozycji. Podkreślają oni, że największym problemem z inwestycjami w przemysł półprzewodnikowy jest duża nierównowaga między wyjątkowo wysokimi kosztami początkowymi (inwestycyjnymi), a stosunkowo skromną nagrodą finansową (marżą) w późniejszym czasie, przez co produkcja chipów na rynki masowe w rezultacie ma sens tylko w krajach o niskich płacach.