Pomagamy inżynierom rozwijać nowe technologie, mówi Maciej Stopniak, dyrektor Rohde & Schwarz w Polsce
| WywiadyRohde & Schwarz jest ceniona na rynku za inżynierskie podejście do biznesu. Przejawia się to na przykład w tym, że cele w zakresie rozwoju aparatury oraz kierunki, w jakich firma powinna się rozwijać, są wytyczane w długoterminowej perspektywie. Jest to duża firma prywatna, nienotowana na giełdzie, przez co może sobie pozwolić na inwestycje w technologie o niejasnej przyszłości lub takie, które dopiero za wiele lat mają szansę być w użyciu, bo nie musi się zmagać z tym, aby spełnić oczekiwania akcjonariuszy do dywidendy lub kursu akcji.
- Rohde & Schwarz (R&S) to firma bezsprzecznie na rynku doskonale znana dzięki temu, że istnieje od wielu lat, niemniej mam wrażenie, że niewielu elektroników ma wiedzę czym się zajmujecie i kojarzy Was jedynie z aparaturą pomiarową dla radiokomunikacji.
Aparatura pomiarowa dla radiokomunikacji jest z pewnością dla firmy bardzo istotna w kontekście historycznym, niemniej dzisiaj aktywność firmy i liczba rynków, na których jesteśmy obecni, jest znacznie większa. Firma wewnętrznie jest podzielona aż na 5 części, które nazywamy dywizjami. Każda z nich powiązana jest z poszczególnymi rodzinami produkowanych urządzeń, ale można też patrzyć na nas przez pryzmat obsługiwanych klientów, a więc tych z sektora rządowego, firm oraz indywidualnych.
Największa jest dywizja o nazwie Test & Measurement, która zajmuje się aparaturą pomiarową taką jak oscyloskopy, generatory sygnałowe lub analizatory. Jest to jednocześnie największa część biznesu przynosząca nam około 50% przychodów. Druga dywizja koncentruje się na systemach łączności i radiokomunikacji.
Obejmuje ona produkty do tworzenia systemów łączności dla lotnictwa wojskowego i cywilnego, marynarki wojennej i sił lądowych. Jest to także sprzęt do naprowadzania samolotów w systemach kontroli ruchu lotniczego (Air Traffic Control - ATC), radiostacje, szyfratory, stacje kryptograficzne.
Te urządzenia z racji zastosowań profesjonalnych są mało widoczne i przez to Rohde & Schwarz może się nie kojarzyć tutaj jako znaczący dostawca, mimo że formalnie co druga taka aparatura działająca w naszym kraju jest sygnowana naszym logotypem. Następna dywizja związana jest z rynkiem radiodyfuzji i zajmuje się wytwarzaniem urządzeń do emisji sygnału radiowego, a więc nadajników telewizyjnych i radiowych oraz urządzeń do przygotowania sygnału do emisji.
Kolejny dział związany jest z testowaniem sieci mobilnych pod kątem jakości usług. Do takich zastosowań mamy specjalne testery zapewniające możliwość badań usług telekomunikacyjnych w sposób w dużej mierze odzwierciedlający rzeczywiste warunki pracy.
Ciekawa i perspektywiczna jest dywizja zajmująca się kryptologią i zapewnieniem bezpieczeństwa. W jej ofercie znajdują się rozwiązania techniczne zapewniające poufność i bezpieczeństwo komunikacji w systemach wojskowych i do ochrony strategicznych tajemnic rządowych.
Niektóre te części biznesu Rohde & Schwarz rozwijał przez lata i są one jego własnym dorobkiem, inne jak wspomniany sprzęt do testowania jakości usług mobilnych pojawił się w firmie w ramach akwizycji firmy SwissQual. Inne grupy przyrządów to po części efekt przejęcia firm takich jak Sirrix, Hameg lub rumuńskiej TOPEX.
- Rohde & Schwarz ma w kraju biuro. Jest to w porównaniu do konkurencji wyjątek, bo z reguły sprzęt pomiarowy w kraju sprzedają handlowe firmy dystrybucyjne.
W Polsce jesteśmy obecni od 1993 roku, a więc już od 25 lat. To w skali biznesu bardzo długi czas, ale co ciekawe, historia R&S w Polsce jeszcze dłuższa i sięga lat 60. ubiegłego wieku. Wówczas nasze urządzenia były podstawą wielu inwestycji centralnych i były importowane drogą zakupów specjalnych. To, że R&S ma biuro w Polsce, wynika z obrotów, dużego udziału naszej aparatury na rynku krajowym oraz znaczenia rynku polskiego w skali Europy Wschodniej.
W naszym rejonie Polska jest dla R&S największym rynkiem. Bezsprzecznie lokalne przedstawicielstwo zapewnia nam komfortową sytuację do rozwoju biznesu, bo biuro krajowe skupia się wyłącznie na produktach jednej firmy macierzystej i nie reprezentuje wielu rynkowych marek.
Znaczenie przedstawicielstwa i biura jest w ostatnich latach istotne także z tego powodu, że wiele kontraktów dotyczy dzisiaj tzw. projektów, a więc nie sprzętu sprzedawanego z półki oraz takiego, który klient wskazał w katalogu, ale systemu o indywidualnych właściwościach i przeznaczonego do realizacji konkretnego zadania.
Projekty to także integracje, gdzie trzeba zapewnić interoperacyjność systemu łączności obejmującego sprzęt różnych producentów lub zaprojektować rozwiązanie dla nowego obiektu lub pojazdu, który dopiero jest tworzony i ma postać koncepcji. Wiele z nich to skomplikowane zadania wymagające dużego wkładu pracy inżynierskiej i my to jesteśmy w stanie zapewnić, bo mamy możliwość zaangażowania do tego zadania specjalistów z centrali, a nawet konsultacji u konstruktorów aparatury. Biuro w Polsce zatrudnia 10 osób.
- Czym wyróżniacie się na rynku?
Rohde & Schwarz jest ceniona na rynku za inżynierskie podejście do biznesu. Przejawia się to na przykład w tym, że cele w zakresie rozwoju aparatury oraz kierunki, w jakich firma powinna się rozwijać, są wytyczane w długoterminowej perspektywie.
Jest to duża firma prywatna, nienotowana na giełdzie, przez co może sobie pozwolić na inwestycje w technologie o niejasnej przyszłości lub takie, które dopiero za wiele lat mają szansę być w użyciu, bo nie musi się zmagać z tym, aby spełnić oczekiwania akcjonariuszy do dywidendy lub kursu akcji. Przykładem może być wejście R&S na rynek oscyloskopów, które pewnie nie udałoby się w warunkach spółki akcyjnej.
Zatrudniamy obecnie przeszło 12 tysięcy pracowników, co pokazuje, jak wielkie zasoby ma firma jako cała organizacja. W Polsce podział rynku między klientów komercyjnych i wojskowych rozkłada się mniej więcej po połowie, a w skali roku nasza sprzedaż liczona jest w dziesiątkach milionów złotych.
- Czy widać u Was nadciągającą technologię 5G?
Widzimy dużą zmianę trendów rynkowych zapowiadających wejście na rynek tej nowej technologii. Operatorzy, przygotowując się do wdrożenia technologii 5G w perspektywie co najmniej dwóch lat, dokonują zmian w obecnych sieciach LTE. Bo przecież na początku sieć 5G będzie ściśle zależna od 4G i dopiero po kilku latach nastąpi ich rozłączenie i będziemy mogli mówić o samodzielnej technologii 5G.
Zmiany dotyczą modyfikacji posiadanych pasm (tzw. refarming) w celu uzyskania większych bloków, wdrażania modulacji wyższych rzędów czy transmisji z użyciem systemów wieloantenowych. Dla sektora aparatury pomiarowej sieci 5G będą stanowiły ogromne wyzwanie, bo pasma częstotliwości są tam znacznie szersze, moce mniejsze, a modulacje bardziej złożone. Potrzebne będą nowe przyrządy i testery o zaawansowanych możliwościach.
- Jaką część nowych zadań pomiarowych np. związanych z nadciagającą technologią 5G będzie można obsłużyć za pomocą istniejących już mierników poprzez wymianę oprogramowania?
Każda platforma sprzętowa, na jakiej opierają się nasze przyrządy, ma swój limit w zakresie możliwości obserwacji sygnału definiowanych przez pasmo, szumy, częstotliwość próbkowania i podobne parametry graniczne. Część przyrządów, głównie te dla wojska, opiera się już od dawna na koncepcji SDR, a więc ma funkcje pomiarowe definiowane przez oprogramowanie. Oznacza to, że można je zmieniać i rozbudowywać za pomocą modyfikacji software'u. Niemniej tylko w zakresie możliwości warstwy sprzętowej.
Jeśli chodzi o sprzęt do 5G, to niestety zanosi się, że ten standard będzie wymagał wymiany aparatury w większości przypadków. Pocieszające jest to, że wiążący się z tym skok możliwości platformy sprzętowej będzie na tyle duży, że przyrządy wystarczą na dłużej i będą mogły być modernizowane właśnie przez zmianę oprogramowania.
- Jak zmienia się Wasza oferta produktowa w zakresie aparatury?
W zakresie aparatury pomiarowej nasze przyrządy od wielu lat są kierowane do pomiarów w zakresie wysokich częstotliwości i tu nic się nie zmienia, jeśli chodzi o tę podstawową funkcjonalność. Zmieniają się ich parametry graniczne, możliwości wizualizacji protokołów, modulacji cyfrowych. Poszerza się pasmo analizy, szybkość działania, wielkość pamięci i podobne.
Zadania pomiarowe są definiowane programowo i bezsprzecznie oprogramowanie ma coraz większy udział w kreowaniu ich funkcjonalności. To samo dotyczy pracy w czasie rzeczywistym, a więc z możliwością ciągłej obserwacji sygnału.
Podobnie jest w zakresie generatorów sygnałów arbitralnych i innej aparatury, dla której te podstawowe właściwości może się nie zmieniają i dalej mówimy o analizatorach widma lub generatorach, ale w praktyce możliwości pomiarowe zwiększają się z każdą kolejną generacją.
- Jaką część funkcjonalności przyrządów można dzisiaj rozszerzyć, dokupując licencję?
W zakresie aparatury pomiarowej średniej klasy przeznaczonej dla klienta instytucjonalnego faktycznie jest taki trend, aby platforma sprzętowa pozwalała na rozszerzenie funkcjonalności i parametrów poprzez dokupienie licencji. W ten sposób można poszerzyć pasmo pracy lub dodać obsługę jakiegoś protokołu telekomunikacyjnego, włączyć możliwość dodatkowej analizy lub też w generatorach uaktywnić możliwość uzyskania sygnału LTE.
Przykładem możliwości, które pojawiają się w aparaturze w taki sposób, są też pomiary zdalne, gdzie steruje się aparaturą przez Internet. Jest to czasem korzystne, bo klient może początkowo kupić przyrząd podstawowej klasy, a potem go rozbudowywać, gdy pojawią się nowe potrzeby.
Ale dla producenta takie podejście oznacza, że platforma sprzętowa musi mieć spory zapas parametrów, aby przy takim rozszerzeniu nie stanowiła bariery. Czasem popyt na takie rozszerzenie zdolności metrologicznych jest na tyle niewielki, że nie opłaca się inwestować w lepszy sprzęt do każdego miernika.
Stąd rozwój funkcjonalności w taki sposób zależy w dużym stopniu od typu aparatury i najczęściej dotyczy właśnie tej średniej klasy. Najbardziej zaawansowane mierniki zawierają kosztowne rozwiązania układowe, o wyżyłowanych parametrach i w tym przypadku korzystniej jest po prostu wymienić przyrząd na nowszy.
- Jak z perspektywy kilku lat oceniacie włączenie do oferty oscyloskopów? Bezsprzecznie ten segment rynku jest najtrudniejszy i najbardziej konkurencyjny.
Pierwsze dwa oscyloskopy z serii RTO i RTM pojawiły się w sprzedaży już 10 lat temu. Niemniej z naszego punktu widzenia proces ich projektowania, w tym opracowanie układu ASIC odpowiedzialnego za ich kluczowe parametry, zajął 7 lat. Decyzja o podjęciu prac datowana jest jeszcze trzy lata wcześniej. Czyli od decyzji do debiutu rynkowego minęła cała dekada. Mimo to po 20 latach cały czas są one dalej konstrukcją zaawansowaną technicznie i wyróżniającą się na rynku niektórymi parametrami, jak cyfrowy trigger.
Pokazuje to, że rynek oscyloskopów wysokiej klasy rządzi się też innymi prawami w porównaniu do tego, co można obserwować w innych grupach aparatury. Tu na efekty sprzedaży czeka się długo i inwestycje ocenia wyłączne w aspekcie wieloletnim. W zakresie tańszych modeli, które określamy terminem value instruments, także można dostrzec podobne zjawiska i nawet w ich przypadku w mniejszym stopniu konkurujemy na rynku nie ceną, tylko tym, że jest to sprzęt R&S, produkowany w Niemczech i o znakomitych parametrach oraz jakości.
Należy pamiętać, że nie każdy inżynier i projektant potrzebuje zaawansowanego instrumentarium w swojej pracy. W wielu przypadkach wystarcza prosta aparatura o podstawowych możliwościach i to te zróżnicowane potrzeby decydują o tym, że na rynku jest wielu producentów sprzętu pomiarowego o różnej klasie metrologicznej.
- Coraz więcej produktów dostępna jest jako usługa, a więc z opłatą za korzystanie. Czy to dotyczy aparatury pomiarowej? Są to przecież drogie przyrządy.
To prawda, że zaawansowane przyrządy pomiarowe są kosztowne, niemniej trzeba pamiętać, że nie jest to sprzęt dla wszystkich. Dla tych, którzy tworzą zaawansowane konstrukcje układowe i mają bardzo wysokie potrzeby w zakresie możliwości pomiarowych, ceny nie są barierą i raczej regułą jest, że nie musimy nikogo przekonywać do takich inwestycji.
Można powiedzieć, że odpowiadają one złożoności zagadnień technicznych. Mniejsze potrzeby można obsłużyć tańszą aparaturą i rynek ma tutaj wiele ciekawych propozycji. Jestem przekonany, że każdy inżynier znajdzie pasujący przyrząd dostosowany do swojego budżetu i możliwości pomiarowych, nowy bądź używany.
W przypadku sprzętu R&S, a więc tego bardziej zaawansowanego, trend do wynajmu nie jest widoczny. W Polsce widać, że firmy elektroniczne, instytucje i odbiorcy profesjonalni w ostatnich latach znacząco rozbudowują swój potencjał infrastrukturalny i bazę aparaturową. Jest to dla nich proces związany z wzrostem zaawansowania technicznego oraz poprawy jakości.
Mamy też inwestycje firm zagranicznych w biura projektowe, centra kompetencji i placówki R&D. Odbiorcy z tych obszarów są zainteresowani posiadaniem przyrządów, bo wykorzystują je przez długi czas. Z kolei firmy typu startup staramy się wspierać na drodze indywidualnej, na przykład poprzez wypożyczenia. Usługi polegające na leasingowaniu, dzierżawie i podobnych formach korzystania pozostawiamy innym podmiotom.
Warto też dodać, że Rohde & Schwarz od dziesiątek lat wspiera uczelnie techniczne, przekazując do celów edukacyjnych przyrządy pomiarowe za ułamek wartości. Dotyczy to sprzętu nowego, wersji demonstracyjnych, mierników po testach i podobnych. Taką aparaturę przekazujemy na potrzeby procesu nauczania i traktujemy tę części biznesu jako element naszej odpowiedzialności społecznej.
Rozmawiał Robert Magdziak