Wniosek może być tylko jeden - targi to impreza o charakterze usługowym kierowana dla branży, która musi się dopasować do uwarunkowań takich, jak terminy ferii szkolnych, do przyzwyczajeń i oczekiwań firm oraz panującego na rynku klimatu gospodarczego. Wykroczenie poza utarty schemat oznacza jakieś konsekwencje i niestety to było widać w zakresie potencjału tegorocznej imprezy, która była słabsza.
Światło, czyli co?
Inny problem to tematyka "Światła" i potencjał z punktu widzenia elektroniki. Targi te zawsze były pod tym względem różnorodne, gdyż pokazywano na nich zarówno żyrandole, jak i automatykę inteligentnego domu, a także diody LED, optykę i nowoczesne źródła światła dla przemysłu. Niemniej, przy dużej ilości wystawców było to do pogodzenia, bo każdy znalazł tam coś dla siebie. Na targach pojawiały się też firmy związane z branżą elektroniki, które pokazywały całe otoczenie produktowe związane z oświetleniem diodowym: optykę, złącza, radiatory, aparaturę i zasilanie.
W tym roku firm związanych z elektroniką było bardzo mało: Contrans TI pokazywał złącza, Elmark Automatyka i MPL prezentowały zasilacze, a Astat komponenty inteligentnego domu. I to w zasadzie tyle.
Zasadniczą część imprezy od paru lat tworzą dalekowschodni dostawcy oświetlenia ledowego, którzy zajmują powierzchniowo większą część hal. Mają oni jednakowe stoiska, podobne produkty głównie zamienniki żarówek i świetlówek, przez co impreza traci na różnorodności. Potencjału branżowego nie budują też fotele masujące ani stoiska banków.
Podsumowując tegoroczną ekspozycje i porównując ją z poprzednimi dwoma latami, można powiedzieć, że Targi Światło są coraz mniej wartościowym miejscem dla firm z branży elektronicznej.