Mimo że termin M2M oznacza komunikację pomiędzy urządzeniami bez wyróżniania, w jaki sposób odbywa się to połączenie, przyjęło się, że chodzi o radiowe połączenie bezprzewodowe. Nierzadko wiele osób utożsamia tę technologię z łącznością w ramach sieci telefonii komórkowej, stąd większość rozważań i ocen perspektyw rozwoju M2M, jak m.in. ta Allena Proithisa, dotyczy właśnie tego kierunku, a nie całego rynku, na którym sprzedaż rośnie w tempie około 30% rocznie, a w 2016 roku obroty mają sięgnąć około 23 mld dolarów.
To z pewnością wielka suma, niemniej blednie ona, gdy porówna się ją z Internet of Things - technologią, postrzeganą jako rozwinięcie i kolejną wersję M2M i którą wiele osób nazywa też Internet of Everything - czyli Internet we wszystkim. Drugi termin oddaje tym samym kryjące się możliwości IoT w zakresie podłączenie do sieci wszystkiego, wszędzie, w dowolny sposób bez ograniczania się do aktualnych standardów GSM, Wi-Fi, Bluetooth, ZigBee itd.
Prognozy dotyczące IoT przygotowane przez Bank Światowy zakładają, że w 2020 roku podłączonych będzie do sieci 50 mld urządzeń. To niewyobrażalnie dużo, bo nawet gdyby podłączać jedno urządzenie na sekundę, proces ten zabrałby 1600 lat. Telefonów komórkowych w 2012 roku na całym świecie sprzedano 1,6 mld sztuk, przez co szacunki bankowców dotyczące IoT mogą być mocno przesadzone.
Stąd niektórzy szacują potencjał IoT przez pryzmat korzyści, jakie można osiągnąć z implementacji tej technologii, stosując zasadę "1%", czyli uważają, że przyniesie ona oszczędności finansowe w tym wymiarze. Konwergencja sensorów, komunikacji, komputerów, urządzeń ma przynieść gigantyczne korzyści wynikające z podejścia "mierzyć wszystko i zarządzać wszystkim". Idąc tym tropem, można wyliczyć, że tylko w logistyce i transporcie połączenie w sieć jest w stanie dać 200 mld dol. oszczędności rocznie. Bezsprzecznie jest to dużo więcej, niż jest w stanie dać technologia M2M.
Szybkie tempo rozwoju IoT ma zapewnić łatwość łączenia, aktywacji, integracji tych urządzeń. W odróżnieniu od M2M, które jest podzielone pomiędzy wiele standardów, protokołów, interfejsów, pasm, w tym przypadku architektura ma zapewniać skalowalność i uniwersalność platformy sprzętowej. Ocenia się, że o potencjale do masowego rozwoju technologii komunikacyjnych w 90% decydują wspólny standard i architektura oraz interoperacyjność, pozwalająca uniezależnić się od jednego producenta takich urządzeń. Stąd zdaniem specjalistów mają wynikać dobre perspektywy dla IoT w porównaniu z M2M, bo te warunki będą spełnione.
Jedyne, czego brakuje, to właśnie tego standardu, który byłby akceptowany przez wszystkich, był jeden i w takiej formie, która wspierałaby ochronę własności intelektualnej firm angażujących się w rozwój IoT. Rozwijanie i promowanie rozwiązań IoT będzie znaczącym wysiłkiem inwestycyjnym dla firm i trudnym zadaniem dla zespołów badawczych zajmujących się technologiami bezprzewodowymi, bo firmy i inżynierowie muszą mieć pewność, że ich inwestycje są chronione.
Dlatego zdaniem specjalistów liderami będącego obecnie w zalążku rynku IoT nie będą dotychczasowi liderzy M2M, gdyż oni będą dążyć do tego, aby to ich rozwiązania i pomysły były kontynuowane i uznane za obowiązujące wszystkich, stając się ewolucyjną bazą zmieniającą M2M w IoT. Co bardziej radykalni w osądach prognozują nawet, że większość dotychczasowych liderów M2M nie przetrwa kolejnej dekady.
Allen Proithis stwierdził, że technologia M2M umiera, ale zaraz dodał, że równocześnie na jej zgliszczach rodzi się IoT - w sumie obojętnie, jakie trzyliterowe skróty opiszą to, co będzie się działo, bo wiadomo, że za nimi będzie kryła się prawdziwa rewolucja w komunikacji bezprzewodowej.
Robert Magdziak