Aktualnie nastroje na rynku są kiepskie. Wpływ wojny z jednej strony zamknął rynek rosyjski i białoruski, gdzie wiele firm miało kontrahentów, ale też z drugiej strony odpadł rynek ukraiński. Duży wzrost kosztów produkcji rujnuje krajowych producentów. W dużej mierze chodzi o koszt energii, materiałów, wiele podwyżek infl acyjnych oraz także rosnące koszty pracy. Ta gorsza sytuacja zderza się z ogólnym spadkiem produkcji przemysłowej w kraju i spowolnieniem na rynku elektroniki. Dodatkowo cały czas sytuacja w skali świata nie jest stabilna, a ceny walut wahają się dość znacznie, utrudniając planowanie zakupów materiałów.
Wielu producentów OEM boryka się ze spadkiem popytu na swoje urządzenia wywołąne spadkiem konsumpcji po okresie prosperity i maksymalnego natowarowania w trakcie pandemii. To przekłada się na ich pełne magazyny i wstrzymywanie lub przekładanie na dalsze terminy kolejnych zleceń, co odczuwają pozostali uczestnicy łańcuchów dostaw. Można powiedzieć, że w pewnym sensie sytuacja na rynku wróciła do poziomu przedpandemicznego, co w stosunku do ostatnich lat oznacza znaczny spadek. Stąd nastroje w branży PCB nie są najlepsze, a komentarze krajowych producentów idą jeszcze dalej i wieszczą rychły upadek takich przedsiębiorstw.
Płytki importowane - temat zawsze na czasie
Płytki importowane z Chin okazały się ważne w skali całego świata, bo tamtejsi producenci postawili na dużą skalę działania, zainwestowali znaczne sumy w maszyny i automatyzację i na początku mieli znacznie mniejsze koszty działalności. Ich przewagą był też dostęp do dużej liczby kooperantów, w tym dostawców laminatów oraz korzystna polityka władz chińskich, które wspierały eksport, m.in. przez dotowanie transportu. W ciągu dekady pozwoliło to na zapewnienie dostępu do zaawansowanych technologii w PCB, których w Polsce nie było i nierzadko nie ma do dzisiaj (płytki wielowarstwowe, HDI). W tym aspekcie obwody importowane były i są dla rynku cenne i pożyteczne. Z czasem okazało się, że tamtejsi producenci konkurują z resztą świata także w prostych wersjach dwustronnych, mamy nierównowagę celną związaną z opłatami importowymi za laminat i gotowe płytki i ta konkurencja stała się w biznesie poważnym wyzwaniem. Płytki chińskie są dostarczane na nasz rynek wieloma kanałami. Część firm zamawia je bezpośrednio w tamtejszych fabrykach. Na początku szwankowała nieco komunikacja związana z przygotowaniem produkcji, była niepewność związana z tym, czy tamtejszy producent będzie sygnalizować ewentualne problemy projektowe lub naruszenie reguł. Ale to już przeszłość. Dzisiaj wsparcie techniczne jest normalną częścią tych producentów, dostępne są narzędzia do wstępnej automatycznej analizy projektu, a także wizualizery plików gerber i podobne udogodnienia. Dzięki temu, że fabryki w dużej części pracują na 3 zmiany i także w dni wolne, negatywne oddziaływanie dłuższego czasu transportu też zostało ograniczone.
Odpływ klientów do dostawców dalekowschodnich trwa od lat i na przestrzeni minimum dwóch dekad widać tylko kilka wydarzeń, które ten proces nieco spowolniły, czyli pandemia, wojna w Ukrainie i zakłócenia w łańcuchach dostaw. Wydarzenia te dla wielu firm okazały się istotnym czynnikiem działania w biznesie na minimalizację ryzyka. Poprawiło to nieco pozycję firm krajowych oraz otworzyło rynek na dostawców zagranicznych z innych krajów niż Chiny, np. z Korei Południowej. Ale zainteresowanie produkcją na rynku lokalnym niestety jest ograniczane przez wydłużające się terminy dostaw. Ponieważ potencjał produkcyjny nie jest duży, kolejne zlecenia przekładają się na dodatkowy czas oczekiwania. Nic więc dziwnego, że w ankietach redakcyjnych pojawiły się komentarze, że firmy lokalne posiłkują się producentami z Chin, aby sprostać wymaganiom klientów. W ramach poprawy dywersyfikacji biznesu firmy importujące płytki drukowane, takie jak np. NCAB, też znacząco rozszerzyły portfolio swoich partnerów, w tym także dzięki kupowaniu niszowych firm z Europy Zachodniej.