Oczekiwania klientów w stosunku do dystrybutorów stale się zwiększają. Dobór najlepszego produktu i konkurencyjna oferta to jedno, ale w praktyce trzeba dawać z siebie jeszcze więcej, np. próbki, narzędzia i płytki startowe. Elektronika wdziera się na coraz to nowe obszary rynku techniki i przed koniecznością elektronizacji stają także producenci, dla których projektowanie i elektronika nie jest rdzeniem biznesu. Takie osoby zwykle potrzebują więcej pomocy, stąd coraz większe oczekiwania w stosunku do kompetencji sieci dystrybucji są normalną konsekwencją tych procesów.
Więcej niepewności i spowolnienie w przemyśle
Na rynku dystrybucji aktualnie panują trudne warunki, będące splotem wielu czynników o znaczeniu historycznym: COVID- em, cały czas niestabilną sytuacją w zakresie czasów dostaw (obecnie rzędu 4‒8 tygodni), dalej ograniczoną dostępnością podzespołów, wojną na Ukrainie, zakłóceniami w transporcie morskim i podobnymi czynnikami.
Zdaniem specjalistów widać coraz więcej sygnałów poprawy rynku, a sytuacja jest już dobra w obszarze podzespołów potrzebnych do systemów wojskowych, ale na pełne ożywienie jeszcze poczekamy. Na razie warunki w najważniejszym dla branży elektroniki w Polsce obszarze przemysłowym nie są najlepsze i niestety w innych krajach UE jest podobnie, przez co zlecenia zagraniczne oraz eksport nie są w stanie złagodzić trudności na rynku lokalnym.
Efektem jest widoczna niepewność, ograniczanie ryzyka działalności przez klientów, kupowanie małych partii pod bieżące zamówienia, przesuwanie projektów w czasie i wydłużanie terminu odbioru zakontraktowanego towaru. Taka jest dzisiaj branża dystrybucji. Do plusów zaliczyć można zwiększającą się innowacyjność krajowych przedsiębiorstw i rosnącą świadomość klientów co do technologii i oferty produktowej oraz dostępnych usług.
Ceny wzrosły i to znacząco
Pandemia i późniejszy okres niedoborów wywołał w konsekwencji wzrost cen elementów elektronicznych i to znaczący, w którym podwyżka ceny o 100% w ciągu dwóch lat wcale nie jest niczym rzadkim. Wzrost cen w odpowiedzi na małą podaż i duży popyt nie jest oczywiście żadnym zaskoczeniem i mieści się w kategoriach ekonomicznego elementarza, ale tempo i skala wzrostu nie mogła przejść przez rynek bez konsekwencji.
Producenci komponentów podnieśli ceny, bo przez długi czas tego nie robili z uwagi na silną konkurencję. Ceny komponentów przez długi okres były też relatywnie niewielkie, co nie pozwalało na wiele inwestycji i szybki rozwój technologii. Alokacja stała się okazją do wyrwania się z dyktatu niskiej ceny, dlatego okres niedoborów okazał się okazją do poprawy rentowności, ale razem z większymi kosztami działalności podwyżki są duże. Trudno też nie mieć wrażenia, że wszystkie firmy znajdujące się w łańcuchu dostaw zwiększyły swoje marże, bo mogły to zrobić i wykorzystały chwilę. W efekcie ceny zwiększyły się więcej, niż wynikałoby to ze wskaźników makroekonomicznych.
Wyższe ceny podzespołów są problemem, bo zmuszają do weryfikacji biznesplanów, do szukania tańszych dostawców oraz wymuszają ocenę nowych rozwiązań pod tym kątem.