Jakie zmiany na rynku przynosi nowelizacja Prawa energetycznego
| Gospodarka ArtykułyNowe prawo zobowiązuje dystrybucję do tego, aby przyłączyła na własny koszt dostawcę energii zwanego prosumentem. Dystrybutor musi niezwłocznie wydać decyzję, która uruchamia procedurę przyłączenia. O tym, i innych przepisach wynikających z lipcowej nowelizacji Prawa energetycznego, rozmawiamy z posłem Andrzejem Czerwińskim, przewodniczącym Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki
- Zgodnie z zapisami uchwalonej w lipcu przez parlament nowelizacji Prawa energetycznego, zwanej "małym trójpakiem energetycznym", zakup energii elektrycznej przez operatorów od małych producentów jest obowiązkowy bez konieczności zakładania działalności gospodarczej i uzyskiwania koncesji z ich strony. Czy to wystarczy, aby zachęcić drobnych inwestorów do bardziej powszechnego zakładania mikroinstalacji fotowoltaicznych?
Do tej pory ktoś, kto miał mikroinstalację fotowoltaiczną, chcąc wprowadzić energię do systemu, mógł ubiegać się o certyfikat, wymagało to biurokratycznych decyzji, musiał uzyskać od prezesa Urzędu Regulacji Energetyki świadectwo, że energia u niego pochodzi ze źródeł odnawialnych. W tej chwili bez tych barier można to sprzedać systemowi.
Zmiana ta wychodzi naprzeciw tym, którzy chcą mieć mikroinstalację na swoje potrzeby, to jest sedno zapisu w tym małym trójpaku. Na potrzeby przemysłu i systemu inwestorzy oczekują ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) i ustabilizowania mechanizmu wsparcia źródeł, które są z reguły droższe od konwencjonalnych. Na potrzeby indywidualnego zapotrzebowania na energię to wsparcie, które zapewnia mały trójpak, jest wystarczające. Jest to uproszczenie, zwłaszcza że nadwyżkę energii odbiorca, który nie prowadzi działalności gospodarczej, będzie mógł też na określonych warunkach sprzedać systemowi. Czyli to jest duża zachęta i mam nadzieję, że mikroinstalacje do 40 kW się rozpowszechnią. Ale rzeczywiście nie otworzy to szerokiego frontu inwestycji w odnawialne źródła energii o charakterze komercyjnym.
- Istotny wydaje się nowy przepis, że odtąd to dystrybutor energii będzie miał obowiązek realizacji przyłączenia mikroinstalacji. Czy przepisy precyzują, jaki termin ma operator na przyłączenie właściciela do sieci od dnia złożenia wniosku?
Prawo zobowiązuje dystrybucję do tego, aby przyłączyła na własny koszt dostawcę energii zwanego prosumentem. Zakładamy, że dystrybutor musi niezwłocznie wydać decyzję, a ona uruchamia procedurę przyłączenia. Rozwiązanie jest dwutorowe - dla instalacji do 1 kW operator systemu dystrybucyjnego ma 30 dni na odpowiedź, powyżej 1 kW ma na to 150 dni.
W obu przypadkach dystrybutor musi w ciągu 30 dni powiedzieć, jakie warunki trzeba spełnić, żeby nastąpiło przyłączenie. Następnie jest podpisywana umowa z harmonogramem prac. Przy odmowie przyłączenia przez zakład na swój koszt muszą być podane konkretne, rzeczywiste powody, dla których to jest niemożliwe. Jeśli strony się nie zgadzają, obowiązuje Kodeks postępowania administracyjnego i procedury sądowe.
W dłuższej perspektywie oczekujemy, że nasz kraj będzie miał bardzo dużo rozproszonych źródeł energii, bo w sumie to się opłaca, ponieważ nie wymaga budowy systemu przesyłowego. Ta mikrogeneracja jest natychmiast wchłaniana w miejscu wytwarzania, czyli patrząc globalnie na cały kraj, jest to najtańsza inwestycja w produkcję energii.
- Czy zielone certyfikaty trafiające do wytwórców komercyjnych oznaczają dopłatę do produkcji energii fotowoltaicznej, a więc że ostatecznie dokłada się do niej klient zakładów energetycznych lub podatnik?
Ustawa o zielonych certyfikatach została przyjęta w 2005 r. i zakładała dotowanie droższej od tradycyjnej energii ze źródeł odnawialnych, w tym fotowoltaiki. Mamy zobowiązania unijne do tego, żeby osiągnąć limit 15% energii wytwarzanej z energii odnawialnych, jeślibyśmy tego nie osiągnęli do 2020 r., to Polska musiałby płacić wysokie kary, więc żeby ich uniknąć, mniejszym kosztem jest zebranie z rynku energii środków, które wspierają odnawialne źródła.
Ten mechanizm do tej pory działał dobrze, załamał się na przełomie roku 2012 i 2013, kiedy cena zielonych certyfikatów bardzo się obniżyła, też przez niezbyt zdrowe mechanizmy współspalania biomasy w dużych kotłach energetycznych. Oczywiste jest, że za to płaci podatnik, czyli każdy konsument energii, bo dolicza się opłatę zastępczą i spółki obrotu są zobowiązane do kupna zielonych certyfikatów, czyli generalne są to też koszty sprzedaży energii elektrycznej, ale jeśli chodzi o całość naszej gospodarki, to jest dużo większa oszczędność niż kary, które byśmy płacili, gdybyśmy nie osiągali tego limitu nakazanego przez Unię Europejską.
- Czy poza dostosowaniem się do prawa unijnego i wymogu 15-procentowego udziału OZE w miksie energetycznym, są w Polsce także inne przesłanki do promocji i rozwoju energetyki słonecznej?
Wiele osób chce mieć panel fotowoltaiczny z przyjaźni wobec środowiska, z chęci szanowania przyrody, bo to jest coś nowoczesnego, nie zawsze licząc, czy to się zwróci, czy nie. To trzeba promować, niekonieczne tylko ze względu na wymóg UE, ale też ta postawa przyjaźni, zrównoważonego rozwoju, czyli współdziałania człowieka z przyrodą się dzisiaj liczą. I chodzi nie tylko o fotowoltaikę, ale także panele słoneczne do podgrzewania wody czy energetykę wiatrową.
Działalność człowieka prowadzi do zmian klimatu i gdybyśmy nie podjęli teraz pewnych rozwiązań na całym świecie, to przyczynilibyśmy się do tego, że następne pokolenia płaciłyby za naszą nieprzewidywalność.
- W jaki sposób ustalenia sformułowane w małym trójpaku energetycznym wspierają interesy polskiego sektora produkcyjnego? Czy rodzimi producenci podzespołów będą mieli udział w rozwoju sprzedaży modułów fotowoltaicznych w naszym kraju?
Bezpośrednio nie ma takich rozwiązań, aczkolwiek pośrednio jest to oczywiste, że wprowadzając daleko idące udogodnienia dla inwestorów w mikroinstalacje, otwiera się bardzo szeroki rynek usług dla elektroniki. To, co się produkuje w baterii fotowoltaicznej, nie może być przetransportowane bezpośrednio do systemu dystrybucyjnego. Niezbędne są przekształtniki, stabilizatory, filtry, właściwe zabezpieczenia. I dotyczy to nie tylko ogniw fotowoltaicznych, ale również turbin wiatrowych. W ten sposób otwiera się bardzo szerokie pole do sprzedaży urządzeń, usług i utworzy to naprawdę wiele dodatkowych miejsc pracy.
- W jaki sposób na dostosowaniu sieci do dużej ilości nowych instalacji PV i turbin wiatrowych mogą skorzystać polscy producenci i przedsiębiorstwa z sektora elektronicznego?
W prawie tego nie możemy zapisać, jako że Unia Europejska ma wspólny rynek. Będziemy jednak stwarzać zachęty dla inwestorów, będziemy mieć mechanizmy wspierające odnawialną energetykę. W środkach pozyskanych przez Polskę z Unii Europejskiej będą też pieniądze na wsparcie instalacji przy takich inwestycjach. Jeśli będzie źródło wsparcia finansowego, jeśli jest prawo, które wspiera takie inwestycje, to sam klimat proinwestycyjny w tych dziedzinach stwarza możliwość sprzedaży polskich produktów, ale tu już muszą poszczególne przedsiębiorstwa wykorzystać tę szansę. W innym na przykład segmencie technologii elektronicznej, inteligentnych liczników, Apator Toruń jest bardzo zainteresowany, żeby sprzedawać nie tylko na nasz rynek, ale także na światowy. Powinniśmy więc wykorzystać okazje do stworzenia polskiego produktu, który nie tylko na nasz rynek dostarczałby pewne rzeczy, ale również na rynek światowy, bo mamy na to też szansę.
Wierzę w pomysłowość polskich inżynierów i jestem przekonany, że mając warunki do inwestowania, innowacyjność, pomysły naszych producentów wypełnią tę niszę, ponieważ jest to szansa na rozwój. U nas na razie koszty pracy są mniejsze niż na Zachodzie, innowacyjność jest stosunkowo wysoka, także tutaj tworzą się warunki, które mogą być bardzo korzystne dla producentów polskich urządzeń.
Dopuszczalne są metody wsparcia, ale w innym zakresie. Na przykład mały trójpak, który wprowadziliśmy, uwzględnia tzw. energochłonnych odbiorców i oni dostaną wsparcie postaci zwolnienia z obowiązku zakupów uprawnień do emisji, przez to zmniejszone będą ich koszty funkcjonowania i jest to zgodne z prawem unijnym. Niektóre państwa unijne, np. Niemcy, wprowadziły ulgę w postaci zwolnienia z akcyzy i Komisja Europejska w tym wypadku dopuszcza takie działanie. Jednak zasada jest taka, że powinna być równość konkurencji podmiotów na wspólny europejski rynek i Komisja tego przestrzega.
Rozmawiał Marcin Tronowicz