Takie obroty przyniesie podłączenie samochodów do Internetu. Nie w taki prymitywny sposób, jak obecnie gdy korzystamy podczas jazdy ze smartfonów z dostępem do sieci przez łącza telefonii komórkowej, ale poprzez pełną integrację z siecią systemów, nawigacji, rozrywki i informacji, usług technicznych, opłat i rozliczeń za przejazd i parkowanie, zarządzania flotą, diagnostyki i serwisu oraz bezpieczeństwa jazdy. Pomysłodawcy skupieni w Car Connectivity Consortium (CCC) są przekonani, że żadne kary nie powstrzymają kierowców od korzystania z telefonu, e-maila i komunikatorów w smartfonach podczas jazdy, zatem lepiej doprowadzić do sytuacji, że korzystanie z Internetu będzie bezpieczne, a przy okazji stanie się źródłem sporych dochodów.
Podłączony do sieci pojazd nie tylko wezwie pomoc w czasie wypadku, ale także zasygnalizuje swoje problemy techniczne (np. zużyte klocki hamulcowe), dostarczy kierowcom ulubionej muzyki z sieci i multimedialnej rozrywki pasażerom, zapłaci za przejazd autostradą, znajdzie lepszą drogę przez zatłoczone miasto, przeczyta na głos e-maile, poinformuje o zmieniającej się pogodzie itd. Dla wielu osób jazda samochodem to jedyny moment w ciągu dnia, kiedy są odcięte od Internetu i pomysłodawcy podłączenia samochodu do sieci chcą to zmienić w sposób kontrolowany i bezpieczny, m.in. tak, żeby obsługa była realizowana za pomocą głosu i tych samych urządzeń, którymi kierowca steruje samochodem.
W 2016 roku połowa samochodów sprzedawanych w Japonii, USA i Europie Zachodniej ma być już podłączona, a w ciągu 15 lat online będą wszystkie nowe pojazdy. Liczby są imponujące, ale trzeba pamiętać, że od 2015 roku każdy spośród 16 mln nowych samochodów w Europie będzie miał wbudowany system wzywania pomocy e-call, będący zapowiedzią tych zmian. Niektórzy mówią, że samochody staną się szybko największymi smartfonami na świecie.
Do niedawna elektronika w motoryzacji stanowiła bastion niedostępny dla nikogo poza producentami samochodów, którzy kupowali komponenty bezpośrednio u producentów i tworzyli zamknięte koncepcyjnie konstrukcje, niezgodne technicznie pomiędzy poszczególnymi markami i modelami aut i niezdolne do współpracy, np. wymiany danych ze sprzętem obcych firm. Powód był oczywiście biznesowy, bo taki sposób działania pozwalał na windowanie cen całego elektronicznego wyposażenia do wartości nieznanych na innych rynkach.
Była to też metoda na zabezpieczanie interesów własnych serwisów, którym udostępniano testery diagnostyczne, dokumentację i właściwe oprogramowanie. W takim modelu biznesowym podłączenie pojazdu do Internetu nie było by atrakcyjne dla rynku elektroniki i wielu firm na nim obecnych, bo nie byłby one w stanie zarabiać.
Otwartość Internetu, duża liczba usług, jakie mogą być zrealizowane w podłączonym do sieci samochodzie, konieczność współpracy z dostawcami informacji, rozrywki, a nawet konieczność zapewnienia wspólnego formatu dla danych o płatnościach, informacji technicznych powodują, że producenci samochodów nie mają szans utrzymania rynku dla siebie. Muszą znaleźć partnerów, którzy zapewnią infrastrukturę, informacje i zaangażują się w ich realizację.
Sens podłączenia do Internetu będzie zależeć od korzyści dla kierowcy, gdyż nie chodzi tu o samo połączenie, ale o integrację. Szansa na biznes pojawia się zatem zarówno w samochodzie jak i od strony usług i produktów, które mogą trafić do internetowego samochodu. "Connected car" to projekt, w którym samochód zostanie podłączony do Internetu, a nie Internet do samochodu. To rozłożenie akcentu wskazuje wyraźnie, kto się będzie przy tym podłączaniu zmieniał i dostosowywał. Warto śledzić te zmiany, na przykład po to, aby nie przegapić okazji bycia pierwszym na nowym rynku.
Robert Magdziak