Według firmy badawczej GlobalData hasło „cena” pojawia się dzisiaj 65% częściej w komunikatach firm niż było to rok temu, co sygnalizuje, że ma ona niestety coraz większe przełożenie na działalność. Najważniejszą przyczyną jest to, że ceny komponentów elektronicznych rosną, tak że jeden z producentów chipów podniósł je od 5 do 40% tylko w pierwszym kwartale 2022 r. Nie jest to zaskoczenie, gdyż półprzewodników cały czas brakuje, koszty transportu też się bardzo zwiększyły i jak podaje Institute for Supply Management, podwyżki przerzucono prawie całkowicie na klientów.
Duże wzrosty notowane są dla elementów mniej popularnych, takich, których nie da się łatwo zastąpić innymi lub które zaplanowano do wycofania z oferty, aby zrobić miejsce w zasobach produkcyjnych dla wyrobów bardziej poszukiwanych. STMicroelectronics w drugim kwartale podniósł ceny średnio o 15%, z tym że mikrokontrolery planowane do wycofania z oferty w trzecim kwartale, jak STM8, zdrożały nawet o 1/3. W styczniu Omron zwiększył ceny elementów pasywnych o 15%, a przekaźników przemysłowych i przełączników przemysłowych o 10%. To samo zrobili inni producenci jak np. TE i Molex i wielu innych.
Na trzeci kwartał zapowiadane są dalsze wzrosty cen, bo w Chiny dalej walczą z covidem i pozamykały znaczną część tamtejszych fabryk. Inni argumentują, że muszą podnieść ceny, gdyż więcej płacą za energię, materiały i logistykę. Poza tym jest inflacja i wybuchła wojna, koszty pracy też wzrosły i są inne obciążenia. Podzespołów cały czas brakuje, stąd dopóki sytuacja z czasami dostaw się nie poprawi, nie ma dużych szans na zmianę tego trendu.
Dla popularnych półprzewodników czasy dostaw przekraczają 50 tygodni, ale dotyczy to średnich wartości dla całego rynku. Czas realizacji MOSFET-ów dla motoryzacji wynosi 75 tygodni, a wybrane typy rezystorów przyjdą po 80 tygodniach. Oznacza to, że w skrajnych przypadkach czas dostawy może być znacznie dłuższy, nawet 100 tygodni i wcale nie jest to abstrakcja. Dodatkowo nowe zamówienia mają np. status NCNR (no cancel, no return), co oznacza, że trzeba zaakceptować mniej więcej rok czekania i brak możliwości wycofania zamówienia lub zwrotu towaru. Inna polityka cenowa „ship and debit” zamienia dotychczasowe rabaty na kredyty na przyszłe zakupy. Będą one zrealizowane, gdy konkurencja lub nadmierna podaż zmusi dystrybutorów do sprzedaży chipów poniżej ceny katalogowej. Aby uzyskać rabaty, dystrybutorzy przesyłają szczegółowe raporty sprzedaży informujące dostawców, kto kupuje ich chipy i za jaką cenę, cenę katalogową, na którą zgodził się dystrybutor oraz cenę konkurencyjnego dystrybutora. To koszmar księgowy w biznesie.
Można też odnieść wrażenie, że w ostatnich pięciu latach chipy postrzegane są jako produkt strategiczny, rodzaj broni technologiczno-ekonomicznej i element nacisku politycznego. W takim kontekście cena i dostępność stają się orężem. „Bronią” w walce są także preferencje, gdyż priorytet w slotach alokacji produkcji mają obecnie klienci w Stanach Zjednoczonych i regionie EMEA. Elementem przewagi i wsparcia na pełnym zawirowań rynku jest ponadto informacja. Dane zebrane w łańcuchu dostaw pomagają dużym firmom planować biznes z wyprzedzeniem, przewidywać zakłócenia w łańcuchu dostaw, monitorować stopniowe wzrosty cen i czas dostawy produktów. Jest to szczególnie ważne dla producentów urządzeń elektronicznych, ponieważ pozwala zaopatrywać się w potrzebne komponenty w odpowiednim czasie, a więc po lepszych cenach. Skoro producenci półprzewodników wytwarzają strategicznie ważne produkty, to dostęp do wiedzy o planach, polityce cenowej i dziesiątkach innych aspektów staje się tak samo istotny, jak dla wojska wywiad.
Robert Magdziak