Komora komorze nie jest równa
Pomiarów emisji EM dokonuje się w taki sposób, że badane urządzenie (DUT) umieszcza się wewnątrz ekranowanej elektromagnetycznie komory, w której w odległości 3 metrów jest realizowany pomiar. Urządzenie leży na drewnianym stoliku, a wytwarzane zaburzenia są przechwytywane przez kierunkową antenę połączoną z analizatorem widma. Pomiar realizowany jest z każdej strony i w tym celu urządzenie DUT się odwraca, np. kręcąc stolikiem. Odległość między DUT a anteną wynosi 3 metry, aby pomiar był realizowany w warunkach zbliżonych do rzeczywistej eksploatacji.
W takich warunkach komora tworzy duży i kosztowny obiekt. Musi być ona wykonana jako szczelna konstrukcja metalowa, którą następnie wykłada się ciężkimi płytkami ferrytowymi tłumiącymi promieniowane w dolnym zakresie widma. Na nie mocowane są piramidalne absorbery tłumiące górną część widma. Razem zapewniają one, że do komory nie przedostaje się promieniowanie z zewnątrz, ale także nie ma odbić emisji z DUT. Na etapie budowy tłumienie jest kontrolowane, a anteny, kable i sam obiekt jest kalibrowany za pomocą generatorów grzebieniowych o kulistej charakterystyce emisji.
Inne podejście zakłada wykorzystanie komory GTEM, znacznie mniejszej i niezawierającej takiego wielowarstwowego tłumika. Ma ona kształt ostrosłupa czworokątnego, w wierzchołku którego jest antena, a w centralnej części jest tzw. septum, czyli miejsce, gdzie umieszcza się DUT. W niej antena nie jest w odległości 3 m, tylko znacznie bliżej, samo urządzenie jest wielokrotnie mniejsze, stąd warunki pomiaru są inne i wyniki z takiego układu przeliczane są w oprogramowaniu na te zbliżone do wolnej przestrzeni. Oczywiście takie kalkulacje nie są dokładne, stąd w programie wyznaczane są marginesy błędów i poziomy ufności. Niemniej sprzęt zgodny "na styk" w takiej komorze niekoniecznie przejdzie badania w tej dużej, bo warunki są w nim inne.
Słaba propagacja wymagań i zmian w przepisach
Normy związane z oceną urządzeń zmieniają się co kilkanaście miesięcy. W ślad za postępem technicznym, nowymi technologiami konieczne są aktualizacje. Przygotowują je komitety techniczne, do których napływają uwagi środowiska branżowego, propozycje zmian, poprawki itd. Skutkiem jest pojawienie się dodatku, rewizji, a co parę lat całkowicie nowej edycji.
Przykładem może być norma bezpieczeństwa użytkowania EN60950, która funkcjonowała przez wiele lat i stała się kanonem oceny dla elektroniki zasilanej z sieci. Cztery lata temu norma ta została wycofana i na jej miejsce wprowadzono IEC/EN 62368-1, która była dużą zmianą jakościową w procesie oceny w kontekście podejścia do oceny poprzez analizę ryzyka. W kolejnym kroku zaczęły się pojawiać "rewizje", a w symbolu pojawiły się przyrostki roku, tak więc aktualnie mamy EN/IEC 62368-1:2023.
Te zmiany są publikowane w Internecie na stronach Komisji Europejskiej, a autorami są zwykle IEC (Międzynarodowa Komisja Elektrotechniczna) oraz Cenelec (Europejski Komitet Normalizacyjny Elektrotechniki), ale w praktyce norm, poprawek, uzupełnień, raportów jest wiele i panowanie nad nimi zajmuje wiele czasu. W praktyce wiedzę o zmianach, czymś, co wchodzi, co zastąpiło co, jakie były zmiany, mają tylko specjaliści pracujący w laboratoriach i to w przypadku, gdy temat leży w ich zainteresowaniach zawodowych.
W typowym przypadku wiedza na temat aktualnych regulacji i zmian przenika do firm pocztą pantoflową, na bazie publikacji w mediach branżowych lub przy okazji konferencji i seminariów. Niestety nie dorobiliśmy się sprawnego systemu informowania środowiska branżowego o dziejących się zmianach formalnych i przyzwyczailiśmy się do tego, że na zmiany reagujemy z opóźnieniem, a nie przygotowujemy się do nich wcześniej.