Co dalej z ARM?

| Gospodarka Produkcja elektroniki

Nvidia przejmuje ARM. Wartość tej transakcji to 40 mld dolarów. To już kolejny raz, gdy ARM zmienia właściciela - wcześniej, w 2016 roku, za 32 mld dolarów przedsiębiorstwo to stało się własnością japońskiej firmy inwestycyjnej SoftBank.

Co dalej z ARM?

Połączenie ARM z Nvidią ma przynieść korzyści obu firmom. ARM przykładowo ma na tym zyskać dzięki zwiększeniu możliwości badawczo-rozwojowych, Nvidia planuje bowiem m.in. rozbudowę siedziby ARM w Cambridge o centrum R&D. Oprócz tego asortyment ARM rozszerzy się o technologie GPU i AI Nvidii. Ta ostatnia z kolei uzyska dostęp do portfolio procesorów ARM, którego potencjał ma nadzieję wykorzystać do rozwoju innowacyjnych rozwiązań, głównie w zakresie sztucznej inteligencji. Klamka zatem zapadła. Warto jednak przypomnieć okoliczności i poruszenie w branży, jakie towarzyszyły tej transakcji. Na wstępie wyjaśniamy, jakie było podłoże decyzji o sprzedaży ARM.

Co skłoniło SoftBank do sprzedaży ARM?

Decyzję o sprzedaży ARM poprzedziły niekorzystne wyniki finansowe tej firmy, bowiem przychody z tytułu opłat licencyjnych z roku na rok, już od 2016, nieznacznie, ale stale malały. Co gorsza, nie można było tego uzasadnić generalnie niekorzystną sytuacją na tym rynku, ponieważ ten, w przeciwieństwie do dochodów firmy ARM, odnotował w 2019 roku niewielki, ale jednak wzrost (o 5%). I chociaż to przedsiębiorstwo wciąż ma dominujący 40% udział w rynku licencji własności intelektualnej, ten także się zmniejszył, wcześniej utrzymywał się bowiem na poziomie 50%. To w praktyce oznaczało, że wynosił tyle, ile udziały wszystkich innych graczy na tym rynku razem wziętych. Obecnie jednak na znaczeniu zyskują głównie dostawcy oprogramowania EDA, prześcigając pod względem zysków z licencjonowania własności intelektualnej przedsiębiorstwa zajmujące się projektowaniem procesorów. Są to przede wszystkim firmy Synopsys i Cadence. Pierwsza z wymienionych w minionym roku zwiększyła przychody z licencji o prawie 14%, a druga aż o 23%!

ARM - lider, ale bez perspektyw

Generalnie zatem, mimo pozornie dobrej sytuacji, w której ARM utrzymuje dominację na rynku, nie oznacza to wcale, że firma się rozwija - w tym przypadku przewaga nie jest równoznaczna ze wzrostem. Co więcej, zaczęły pojawiać się pogłoski, ponieważ generalnie warunki udzielania licencji są z reguły tajne, że ARM zaczęła podnosić opłaty wykorzystując swoją silną pozycję jako kartę przetargową. Szczególnie dotknęło to aktualnych licencjobiorców, dla których zmiana architektury procesora w produktach obecnych już na rynku albo dopiero rozwijanych, w które już jednak znacząco zainwestowali, nie wchodzi w rachubę. Chociaż na krótką metę naciski na klientów mogą przynieść skutek, krótkoterminowy zysk to jednak nie to samo co długoterminowe perspektywy wzrostu - cen bowiem nie można podnosić w nieskończoność, a baza klientów również jest ograniczona, zwłaszcza jeżeli dla nowych wyższe ceny mogą się okazać zaporowe.

Brak perspektyw rozwoju ARM i stagnacja z lekką, ale niezaprzeczalną, tendencją spadkową wyników finansowych tej firmy złożyły się w czasie z problemami jej właściciela, firmy SoftBank. Chodziło przede wszystkim o inne przedsiębiorstwa i inwestycje, które miała w portfelu, a które nie przynosiły spodziewanych zysków. W związku z tym SoftBank pilnie potrzebował dokapitalizowania. W tym celu firma już wcześniej sprzedała część aktywów, jak m.in. udziały w T-Mobile i Alibabie. Ponieważ gotówka była pilnie potrzebna, sprzedaż ARM wydawała się najszybszym sposobem na jej pozyskanie.

Dlaczego Apple nie kupiło ARM?

Zanim ogłoszono, kto będzie nowym właścicielem firmy, szeroko spekulowano na ten temat w mediach. Pod uwagę brana była większość gigantów przemysłu elektronicznego. W przypadku części z nich było to bardziej prawdopodobne niż dla pozostałych, w przypadku których więcej było argumentów przeciw, a nawet często sam taki pomysł wydawał się nie mieć większego sensu.

Na przykład rozważano kandydaturę firmy Apple. Kupno ARM przez to przedsiębiorstwo jednak było uważane za całkowicie bezprzedmiotowe z jego punktu widzenia, Apple bowiem nie zyskałoby na tej transakcji nic ponad to, co już ma. Mowa tutaj o szerokiej oraz elastycznej licencji na architekturę ARM, będącej przeciwieństwem licencji wdrożeniowej. Dzięki niej Apple należy, obok takich przedsiębiorstw jak Broadcom, Qualcomm, Microsoft oraz Samsung, do grona licencjobiorców, którzy mogą projektować własne niestandardowe procesory kompatybilne z ARM. Z tego wynikał też następny powód, dla którego kupno ARM przez Apple od początku wydawało się mało prawdopodobne. Chodziło oczywiście o fakt, że Apple konkuruje z większością licencjobiorców ARM. Gdyby zatem nagle stało się właścicielem technologii, na której opierają się jej rywale, jak Google, Samsung, czy Huawei, stałoby się to wątpliwe etycznie. Generalnie bowiem licencjodawca tego rodzaju krytycznych technologii powinien je dostarczać bezinteresownie oraz bezstronnie każdemu bez wyjątku, zachowując przy tym pełną neutralność.

Nvidia od początku faworytem transakcji zakupu ARM

Kolejnym analizowanym kandydatem był Intel. Uważano m.in., że kupno ARM mogłoby być z punktu widzenia tej firmy szansą na zaadaptowanie modelu biznesowego polegającego na licencjonowaniu własności intelektualnej, którego jak może się wydawać, dotychczas Intel nie traktował poważnie. Niestety, z przejęciem firmy ARM przez Intela wiązałby się analogiczny konflikt interesów, jak w razie jej zakupu przez Apple. Również w tym przypadku konkurencja, której Intel dostarczałby projekty procesorów, mogłaby być podejrzliwa co do planów i polityki cenowej oraz generalnie intencji swojego dostawcy.

Od samego początku najbardziej sensowna wydawała się transakcja zakupu ARM przez Nvidię. Choć oczywiście, podobnie jak w przypadku wyżej opisanych firm, istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że klienci nie będą skłonni licencjonować technologii od konkurencji, wydawało się, iż z punktu widzenia Nvidii taki ruch mógłby przynajmniej przynieść wymierne korzyści. Chodziło o to, że chociaż firma dysponuje świetnie rozwiniętą technologią procesorów graficznych, nie ma w swoim portfolio procesorów ogólnego przeznaczenia. Dowodem na poparcie tej tezy było też zainteresowanie Nvidii, która kontaktowała się w tej sprawie z właścicielem ARM inaczej niż na przykład Apple. Do tej ostatniej SoftBank sam się zwrócił z propozycją sprzedaży ARM, czym jednak, po odbyciu rozmów wstępnych, Apple nie było zainteresowane.

Nietrafione spekulacje dotyczące przejęcia ARM

Zanim doszło do tej najbardziej oczekiwanej transakcji, generalnie przedstawiano szereg powodów, dla których przejęcie ARM przez jakiegokolwiek producenta procesorów czy też urządzeń na nich opartych napotka mnóstwo prawnych przeszkód, głównie w zakresie regulacji antymonopolowych.

Przewidywano również, że umowy licencyjne będą analizowane przez odpowiednie służby, oprócz tego, że kwestionować je będą sami licencjobiorcy, niezadowoleni z faktu, że w praktyce zależą od konkurencji. Jak się spodziewano, taka łatwa do przewidzenia, szkodząca każdemu biznesowi, biurokracja skutecznie zniechęci potencjalnych kupców zaliczanych do problematycznych w tej sytuacji sektorów branży elektronicznej.

W związku z tym prognozowano raczej, że ARM ostatecznie zostanie przejęte przez dostawcę oprogramowania EDA - wśród potencjalnie zainteresowanych wymieniano m.in. firmy takie, jak Synopsys, Cadence czy Mentor. Przedsiębiorstw z tego sektora przemysłu elektronicznego bowiem nie dotyczą kontrowersje w zakresie konfliktu interesów. Oprócz niezależności dysponują one wymaganym doświadczeniem i mają ugruntowaną pozycję rynkową. Jak pokazała przyszłość, te przewidywania co do kupca się jednak nie sprawdziły.

Monika Jaworowska