Usługi EMS zyskują na popularności, bo są one tańszym sposobem na produkcję, ale jak wynika z wniosków z analizy firmy Charlie Barnhart Assiociates, w niedalekiej przyszłości trzeba się liczyć z ograniczeniem tempa rozwoju, negatywnym wpływem na jakość i zdolność do konkurowania na rynku EMS ze strony tzw. czynnika ludzkiego. Aby produkować zaawansowane techniczne wyroby z najwyższą jakością, trzeba mieć wykwalifikowaną kadrę techniczną, która będzie w stanie obsłużyć nowoczesny sprzęt, rozumiejąc potrzeby klientów i ich wymagania. Niestety z dostępnością takich pracowników będzie w przyszłości coraz gorzej. Oparcie całej współczesnej techniki na elektronice i szybki rozwój firm EMS tworzy dzisiaj ogromne zapotrzebowania na personel inżynierski.
Ponieważ równolegle do wzrostu wymagań technicznych i jakościowych na producentów EMS nakłada się konieczność minimalizacji kosztów, a firmy tego typu konkurują ze sobą na rynku, walcząc ceną o projekty, kadra inżynierska jest dodatkowo często postrzegana w bilansach jako koszt. Niestety takie podejście do zasobów ludzkich zapowiada kłopoty. Zdaniem autorów analizy rynku aktualna sytuacja na świecie wcale nie pomaga w zahamowaniu tego procesu.
Wydawałoby się, że skoro jest kryzys i duże bezrobocie, to o pracowników nie powinno być trudno, a ich oczekiwania finansowe powinny być ograniczone. Niestety niekorzystne zmiany demograficzne, preferencje w edukacji, często omijające trudne studia techniczne, a nawet zmiany socjologiczne, na skutek których kolejne pokolenia nie czują już tak silnych związków z zakładem pracy jak te starsze, powodują, że w kryzysie wcale nie jest lepiej, jeśli chodzi o doświadczonych pracowników, ale gorzej.
Personel inżynierski u producentów EMS jest postrzegany jako balast, mimo że odpowiada za jakość procesu technologicznego, kontakty z klientami i uzgodnienia techniczne i dba o realizację zleceń. Postrzegani w ten sposób i niedowartościowani pracownicy zmieniają pracodawców, słabo angażują się w procesy mające na celu budowę marki firmy na rynku, stając się tym samym większym zagrożeniem dla jakości niż kiepski sprzęt technologiczny.
Zjawiska takie widoczne są na całym świecie, nie tylko w Polsce. Nieprawdą też jest, że sytuacja w gospodarce ma proste przełożenie na dostępność i jakość pracy kadry technicznej. Pierwsze doświadczają kłopotów z personelem inżynierskim firmy EMS prowadzące operacje w skali międzynarodowej, na różnych rynkach. W ich przypadku kontakty kadry technicznej z zarządami są mocno ograniczone, bo często lokalny oddział nie ma żadnego połączenia z kierownictwem, a o doborze pracowników decydują tam agencje rekrutacyjne, dla których ludzie to pionki.
Kłopoty z kadrą widać też w firmach chińskich, gdzie aspiracje zawodowe pracowników średniego szczebla szybko rosną, zwłaszcza w zakresie wynagrodzeń. Zmiany stylu życia młodych ludzi w tamtym kraju oraz kompletnie inne podejście do obowiązków w porównaniu do osób starszych, przywykłych do wojskowego drylu w zakładach, już dzisiaj tworzą tam problemy z brakiem kompetencji. Specjaliści oceniają, że braki w kadrze technicznej będą jednym z najważniejszych czynników ograniczających tempo rozwoju rynku w Państwie Środka w przyszłości.
Wraz z poprawiającym się potencjałem technologicznym i rosnącą konkurencją na rynku jakość w branży EMS będzie determinowana przez kompetencje inżynierów. Inwestycja w zespół pracowników, a przede wszystkim postrzeganie ich jako zysk i atut rynkowy, a nie koszt, będzie krytycznym czynnikiem dla rozwoju.
Robert Magdziak