Trudności z dostępnością
O trudnościach z kupnem podzespołów słyszeli chyba już wszyscy, bo wraz z kolejnymi przestojami u producentów samochodów temat ten zrobił się ważny także dla mediów. Do niedawna 26 tygodni, czyli pół roku, uznawane było za terminy długie, jeszcze parę miesięcy temu były to 52 tygodnie, a teraz okazuje się, że na kluczowe komponenty, takie jak mikroprocesory i mikrokontrolery, czeka się jeszcze dłużej. W przypadku półprzewodników mocy czasy oczekiwania podawane przez organizację ECIA są trochę krótsze niż dla nowoczesnych układów cyfrowych, ale nadal długie.
"DigiTimes" podaje, że czasy dostaw krzemowych MOSFET-ów mocy zwiększyły się z 2 do 4–5 miesięcy, a ceny wzrosły o około 15–30% w 2021 r., głównie w 4. kwartale. Dla wybranych elementów, których aktualnie nie ma na stanie, czasy dostaw sięgają 65 tygodni, a w skrajnych przypadkach w ogóle nie są specyfikowane ("brak możliwości dostawy").
Lepiej jest w elementach pasywnych, komponentach związanych z chłodzeniem i złączach, niemniej nie rozwiązuje to problemu, bo i tak trzeba czekać. Niestety alokacja trwa już od miesięcy, a jej skutki dotykają wszystkich, bo nie ma magazynu, który by zapewnił dostawy w tak długim okresie.
W wielu przypadkach kupowanie podzespołów elektronicznych zmieniło się w ostatnich miesiącach w zdobywanie, a to oznacza mnóstwo problemów z dublowaniem zamówień, spekulacją, pojawieniem się na rynku elementów niepełnowartościowych. Zagrożenie ze strony podrabianych podzespołów zawsze się zwiększa w czasach, gdy na rynku mamy trudności z zaopatrzeniem. Widmo przestojów w produkcji, opóźnień w realizacji projektu, groźba niedotrzymania warunków umowy oraz inne podobne zjawiska prowadzą do wzrostu presji na dział zakupów i niestety zwiększają finalnie ryzyko trafienia na bubel. Zdesperowani klienci na skutek braku podaży szukają też elementów w przypadkowych źródłach dostaw, w tym u niesprawdzonych sprzedawców azjatyckich. Takie okazjonalne zakupy mogą skończyć się problemami jakościowymi.