Oczywiście deklaracje oraz zapowiedzi w mediach nic by nie rozwiązały bez funduszy i jak zapewne każdy dostrzegł, nie są to małe sumy. Miliardy dolarów wsparcia płyną do większości inwestycji w zakresie półprzewodników, po to, aby zwiększyć dywersyfikację źródeł, zmniejszyć zależność technologiczną od Chin i zatrzymać transfer technologii.
Trudno ocenić, który z tych trzech czynników jest najważniejszy. Czy chodzi o to, aby „tam” produkować mniej i w ten sposób zmniejszyć ryzyko polegające na tym, że w jakimś trudnym momencie ktoś zablokuje dostawy? A może bardziej chodzi o to, aby finansowo nie być uzależnionym od tamtejszego rynku, bez precyzowania, gdzie realizowana jest produkcja?
W kontekście zależności obie opcje wydają się istotne, a jednak obwiązujący schemat myślenia wskazuje na to, że chcemy produkować na miejscu, licząc naiwnie, że to, co wytworzymy, trafi na zachodnie rynki i firmy chińskie nie będą z naszych rozwiązań korzystać. To oczywiście nie może się udać.
Jak podaje Rhodium Group, europejscy producenci chipów samochodowych są głęboko uzależnieni finansowo od rynku chińskiego. Według analizy wiodące europejskie firmy produkujące chipy, takie jak NXP, Texas Instruments oraz Infineon, czerpią znaczną część swoich przychodów z rynku chińskiego, sprzedając tamtejszym producentom samochodów niezbędne chipy. W analizie mówi się o 33 procentach przychodów z tego sektora. Ten trend jest szczególnie widoczny w kontekście szybkiego rozwoju globalnego rynku pojazdów elektrycznych, których Chiny są największym na świecie producentem i mają jednocześnie największy rynek zbytu.
Tamtejsza firma BYD wyprodukowała w lipcu 340 tys. pojazdów, co stanowi wzrost o 31% rok do roku. To na tyle dużo, że potencjał lokalnych firm jest w stanie zaspokoić tylko 10% jej potrzeb. Resztę trzeba kupić za granicą, co skrzętnie wykorzystują europejscy giganci chipów, tacy jak Infineon, NXP i STMicroelectronics (mniej więcej jedna trzecia sprzedaży). Renesas Electronics i TI również mają znaczące udziały, wynoszące odpowiednio około 25% i 20%, sprzedając mikrokontrolery, układy do zarządzania energią, czujniki, układy do systemów informacyjno-rozrywkowych, komunikacji i podobne.
Rhodium Group wskazuje, że europejscy producenci chipów samochodowych stopniowo pogłębiają współpracę z chińskimi firmami. Ta strategia jest podobna do układu niemieckich producentów samochodów na rynku chińskim i jest postrzegana jako „polisa ubezpieczeniowa” zapewniająca stabilne dostawy na rynku chińskim, co ma znaczenie w kontekście słabości rynku europejskiego i potrzeby stabilizacji przychodów.
Motoryzacja może być dowodem, że nie ma szans na uniezależnienie się w półprzewodnikach od rynku chińskiego, bo dotychczasowy model, zakładający wytwarzanie „tam”, po to, aby sprzedać „tutaj”, przestaje obowiązywać. Chipy wytwarzane w Europie i USA, które trafią do Chin, też nas uzależniają, tyle że finansowo, a nie produktowo. Z punktu widzenia biznesu to żadna różnica.
Robert Magdziak