Epidemia
Koronawirus wywrócił wiele obszarów biznesowych do góry nogami i pisanie jakichkolwiek prognoz na temat tego, co się będzie działo, nie ma sensu. Można jedynie odwoływać się do danych historycznych opisujących warunki na rynku w trudnych czasach i próbować przypasowywać je do obecnej sytuacji. Ale to i tak są spekulacje. Prawdą jest, że z większości kryzysów branża elektroniki wychodziła cało, bo zapotrzebowanie na nowoczesne technologie było zawsze duże, a cykl projektowy liczony był w perspektywie 1–3 lat, czyli dłużej niż kryzysowe ekstrema. Dla branży elektroniki izolacja w domach i konieczność pracy zdalnej nie są wielką przeszkodą, bo większość z nas w ten sposób działa od lat, a biuro w postaci laptopa jest naturalną częścią naszej pracy. Sfera produkcji jest ponadto dość mocno zautomatyzowana, a po zamknięciu firm dla gości z zewnątrz i wdrożeniu procedur ochronnych ryzyko infekcji daje się ograniczyć.
Zakupy materiałów i komponentów niezbędnych do produkcji odbywają się od dawna online, więc póki usługi logistyczne działają, trzęsienia ziemi w branży nie powinno być. Informacje dostępne na stronach przewoźników (z 19 marca) sygnalizują możliwe 2–3-dniowe opóźnienia dla przesyłek międzynarodowych, są też mniejsze ograniczenia wynikające z odwołanych lotów i kolejek na granicach, ale firmy działają. Oby taki stan się utrzymał jak najdłużej.