Jak poznać kiepską konstrukcję zasilacza?
Tanie i kiepskie zasilacze z reguły wyglądają tak samo, jak te markowe i na pierwszy rzut oka odróżnienie dobrego od kiepskiego nie jest łatwe. Bez rozebrania jednostki niewiele można powiedzieć na temat jakości, więc jeśli ktoś planuje kupować zasilacze po to, aby używać ich w dłuższej perspektywie, na przykład do urządzeń produkowanych w seriach, powinien poświęcić przynajmniej jedną sztukę na badania.
Ocenę warto zacząć od zbadania parametrów elektrycznych, a więc poziomów napięć bez obciążenia i z obciążeniem, pomiaru sprawności i tętnień w napięciu wyjściowym. W dalszym kroku można ocenić jakość użytej izolacji przez pomiar napięcia jej przebicia oraz prądu upływu.
Dalsze badania powinny być przeprowadzone pod pełnym obciążeniem w maksymalnej temperaturze otoczenia, po to, aby ocenić stopień nagrzewania się komponentów i obudowy. Tanie zasilacze z reguły bardziej się grzeją, bo producenci oszczędzają na przekrojach przewodów, wielkości rdzenia itd. Można też sprawdzić zdolność do startu zasilacza przy minimalnym napięciu zasilania, pełnym obciążeniu i w dolnej temperaturze otoczenia (np. –25ºC).
W kolejnym kroku pożądane jest obejrzenie płytki drukowanej zasilacza pod kątem tego, czy ma on wbudowane w PCB filtry, ochronniki przepięciowe oraz jakie ma kondensatory elektrolityczne i ile ich jest. Puste miejsca na płytce, zwory, braki radiatorów, krzywo położone elementy, brud na PCB, pojedynczy kondensator nieznanej firmy na wyjściu przetwornicy kilkunastowatowej to znak, że w przyszłości mogą być problemy. Inspekcja dotyczy też kabla wyjściowego, bo tanie zasilacze mają ten element o zbyt cienkim przekroju. Miedź jest droga, więc z reguły chińskie kable mają grubą izolację i cienką żyłę, a użyte tworzywo sztuczne zamienia na mrozie ten plastik w twardy jak skała i sztywny jak drut polimer.