Koniec przejęć w największym stopniu wynika z tego, że na rynku nie ma już wielu graczy na tyle atrakcyjnych od strony technologii, aby warto było się o ich kupno starać. W ostatnich tygodniach prezydent Trump zablokował kupno Lattice Semiconductor przez fundusz inwestycyjny związany z chińskim rządem, co symbolicznie może być traktowane jako sygnał końca wielkich zakupów napędzanych tanim kapitałem dostarczanym na rynek przez drukarki dolarów w FED.
Większość przejęć rynkowych wynikała z tego, że rynek półprzewodników w ostatnich latach był w defensywie. Wielu producentów chipów na rynku doprowadziło do silnej konkurencji, na skutek której ceny komponentów malały i mimo wzrostu sprzedaży liczonej w sztukach, dochody firm stały w miejscu lub co najwyżej rosły w jednocyfrowym tempie. Rosły za to wydatki na rozwój technologii, przez co zarabianie na produkcji układów scalonych stawało się coraz trudniejsze. Ponieważ o kapitały inwestycyjne nie było trudno, bo rynek w USA i w Europie przecież był stymulowany przez banki centralne, szybko się okazało, że łatwiej jest rozwijać się poprzez akwizycję niż ewolucyjny rozwój.
Konsolidacja była metodą na skokowe zwiększenie skali działania, ale nietrudno dostrzec, że w akwizycjach raczej nie chodziło o to, aby kupić bezpośredniego konkurenta, ale raczej o uzyskanie efektu synergii i o obniżkę kosztów. Stąd większe firmy poprzez kupno poszerzały swoją ofertę o atrakcyjne dodatki związane np. z komunikacją bezprzewodową, układami programowalnymi lub półprzewodnikami mocy niezbędnymi w motoryzacji lub na rynku energii odnawialnej. Firmy, łącząc się, oszczędzały na pracach badawczo-rozwojowych i zmniejszały udział kosztów stałych w sprzedaży, nie mówiąc o zysku na czasie, dostępie do patentów i własności intelektualnej oraz pozyskaniu kompetentnych projektantów.
Efekty tych działań są już widoczne, bo obroty łączne światowego przemysłu półprzewodnikowego mają sięgnąć w tym roku 400 mld dolarów, co w porównaniu do 340 mld zanotowanych w 2016 jest sporą zmianą na plus i przez wielu analityków odczytywane jako pierwszy efekt procesów konsolidacyjnych. Wiadomo, że proces integracji biznesów dwóch przedsiębiorstw, które się połączyły, zajmuje sporo czasu, zwykle od dwóch do trzech lat. Tyle czasu trzeba, aby przebudować ofertę, strukturę organizacyjną, siatkę sprzedaży, upłynnić nadmiarowe aktywa itd. Stąd wyraźny wzrost przychodów jest odczytywany jako efekt konsolidacji i zapewne w przyszłym roku wyniki będą jeszcze lepsze.
Na rynku półprzewodników po raz pierwszy od wielu lat wzrosły ceny. Do niedawna dotyczyło to jedynie układów pamięci, obecnie drożeją nawet układy standardowe dostępne od dawna. Nietrudno domyślić się, że jest to skutek mniejszej konkurencji. Większym firmom łatwiej jest też dyktować ceny oraz podporządkowywać sobie rynek dystrybucji, m.in. przez rozwijanie sprzedaży bezpośredniej do klientów za pośrednictwem platform online.
Czas akwizycji się kończy także dlatego, że o transakcjach w coraz większym stopniu decydują władze i organy regulacyjne. Coraz trudniej uzyskać zgodę, bo obecnie efekt synergii i rozszerzenia biznesu jest już słabiej zarysowany. Teraz częściej chodzi o wykupienie bezpośredniej konkurencji, co budzi sprzeciw.
Skonsolidowany przemysł półprzewodnikowy dla producentów elektroniki oznacza głównie niestety wyższe rachunki. Płacąc, warto jednak pamiętać, że środki z podwyżki w dużej mierze idą na rozwój technologii. Skoro rynek oczekuje innowacyjnych rozwiązań, to musi zapewnić ich finansowanie.
Robert Magdziak