Chcesz czy nie, RoHS 2 weszła w życie
| Gospodarka ArtykułyPraktycznie całkowicie bez echa, z początkiem 2013 roku, weszła w życie znowelizowana dyrektywa RoHS. Niemniej ta cisza w mediach wydaje się być tylko chwilowa i pozorna, bo wiele wskazuje, że jest to tzw. cisza przed burzą, którą już za kilka miesięcy złamią producenci elektroniki medycznej. Pierwszą wersję dyrektywy RoHS, którą przyjęto w połowie 2006 roku, z pewnością można uznać za akt prawny, który najsilniej w historii świata wpłynął na przemysł elektroniczny, całkowicie zmieniając jego oblicze.
Założeniem twórców RoHS było wyeliminowanie z urządzeń elektronicznych substancji o dużej szkodliwości dla ludzi, głównie ołowiu ze stopu lutowniczego oraz rtęci, po to, aby wyroby elektroniczne były bezpieczniejsze dla środowiska naturalnego. Zakazy dotknęły elektronikę konsumencką i inny podobny sprzęt produkowany masowo, bo z uwagi na jego ilość oraz krótki czas użytkowania, oddziaływanie tych urządzeń na środowisko uznano za najsilniejsze i konieczne do zmiany w pierwszej kolejności.
Dyrektywa RoHS w skali świata była nowością, ale szybko pojawiły się podobne akty prawne w Chinach, Japonii, Korei Południowej, Tajwanie, Indiach i stanie Kalifornia w USA, które swoje ustawy wzorowały na europejskiej RoHS. Nowelizacja dyrektywy RoHS, czyli RoHS 2, przynosi nie tylko wyjaśnienie nieprecyzyjnych zapisów z 2006 roku, ale wprowadza także dalsze obostrzenia poprzez rozszerzenie grup wyrobów objętych zakazami i ograniczenie wyjątków.
Pierwotnie zakres obowiązywania dyrektywy RoHS ograniczał się do sprzętu elektrycznego i elektronicznego, których działanie jest uzależnione od zasilania elektrycznego lub pola elektromagnetycznego. Obecnie nowelizacja zmieniła ten zakres obejmując urządzenia, w których parametry te związane są z co najmniej jedną z jego przewidzianych funkcji. Dlatego kuchenka gazowa zawierająca zegar elektroniczny teraz będzie podlegała pod RoHS, a poprzednio była wyłączona. Ta mała zmiana diametralnie zmienia liczbę urządzeń podlegających dyrektywie i za kilka lat pod RoHS będzie podlegać praktycznie cała elektronika. Dodatkowo liczba wyjątków i zwolnień będzie szybko się kurczyć, bo wprowadzono mechanizm ich wygasania.
W 2019 r. już nie powinno się zadawać pytań, jaki sprzęt jest objęty dyrektywą, a raczej - jakiego w dyrektywie nie ma. Ale nie znaczy to, że przemysł ma do 2019 roku spokój. Najbliższe 6 lat upłyną na rozszerzaniu katalogu sprzętu elektronicznego podpadającego pod RoHS. W połowie 2014 roku zakazy dotkną urządzenia medyczne, a od 2017 roku aparaturę pomiarową i elementy systemów sterowania. Innymi słowy RoHS 2 to elektronika profesjonalna, taka którą wykorzystuje się znacznie dłużej niż tablet lub telefon komórkowy.
Producenci elektroniki medycznej mają z nadchodzącym zakazem spory problem, bo czasu pozostawiono im niewiele, zwłaszcza, że sprzęt który wytwarzają, wymaga znacznie więcej uwagi w zakresie łańcucha zaopatrzenia, certyfikacji i badań, nawet konieczności drobiazgowego sprawdzania zawartości substancji objętych zakazem we wszystkich materiałach i komponentach. RoHS nakłada też na przedsiębiorców i członków ich łańcucha dostaw znacznie większe obciążenie informacyjne. Producenci muszą bowiem gromadzić dokumentację zgodności, przedstawiać ją na życzenie organów nadzoru i cały czas monitorować proces produkcji, zapewniając wysoką jakość ekologiczną produktów.
To wymaga nie tylko dodatkowej pracy, ale nierzadko rozbudowy systemów informatycznych i elektronicznej wymiany dokumentów z dostawcami. Nic dziwnego, że firmy te sygnalizują ogromne kłopoty z dotrzymaniem terminu, bo niestety traktowanie urządzeń np. do diagnostyki in-vitro różni się od produkcji płyty głównej laptopa i zastąpienie w dotychczasowej konstrukcji jednego elementu innym nie jest tylko prostą zamianą, ale działaniem, które może mieć dalekie skutki.
Podobnie jak w 2006 roku przy wprowadzaniu zakazu nie mówi się też nic o tym, że w przypadku sprzętu profesjonalnego, RoHS wniesie do elektroniki niepewność, co do jego długoterminowej jakości działania. O ile w przypadku elektroniki konsumenckiej problemy z wąsami cynowymi można było uznać za mało ważne, w przypadku medycyny i aparatury, którą eksploatuje się latami już niekoniecznie. Niemniej trudno, aby urzędy brały pod uwagę to, że RoHS może obniżyć jakość i zaowocować z czasem poważnymi awariami, skoro pełna odpowiedzialność za przestrzeganie zakazu, za sprzęt i jego oddziaływanie na kupujących, spoczywa na barkach producentów.
Robert Magdziak