Przejęcia i fuzje były zawsze częścią biznesu elektronicznego, a dla producentów chipów z uwagi na ogromne zaangażowanie kapitałowe były wręcz codziennością. Ale bezsprzecznie w 2015 roku było ich wyjątkowo dużo i nierzadko dotyczyły one największych producentów. Wystarczy przypomnieć transakcje Freescale-NXP, Intel-Altera, Fairchild-On Semiconductor, Microchip-Micrel, Silicon Labs-Bluegiga, Avago-Broadcom (było to rekordowe w historii przejęcie o wartości 37 mld dolarów) i jeszcze niezakończone procesy dotyczące Maxima i Atmela. W końcówce roku Microsemi przejął firmę PMC-Sierra, płacąc 25% więcej, niż zadeklarował drugi konkurent - Skywork Solutions, co w świecie biznesu jest wyjątkowe, bo o tyle się nie przebija ofert, tym bardziej że Microsemi zapłacił aż 77% więcej, niż wynosiła wartość akcji PMC, czyli inaczej wartość tego przedsiębiorstwa. Skąd wzięła się taka gorączka zakupów i co ona oznacza?
Najłatwiej wytłumaczyć ten ostatni ruch, bo zawzięta licytacja to efekt tego, że na rynku nie ma już wielu firm, które można i warto przejąć, przybyło za to dużych graczy, dysponujących wielkimi zasobami gotówki, dla których te 25% więcej, nawet od 2 mld dolarów, to wcale nie jest zawrotna suma.
Większość producentów półprzewodników to firmy giełdowe, dzięki czemu nietrudno się dowiedzieć, że średnia rentowność tego biznesu w ostatnim roku wynosiła od 5 do 7%, czyli niewiele. Z tego powodu wielu mniejszych producentów woli sprzedać się za dobrą cenę niż ciężko walczyć o te 5%, bo finansowo na tym wychodzi się znacznie lepiej. A dla nabywców kupno całego biznesu oznacza skokowy rozwój, brak kłopotów z szukaniem inżynierów do działów R&D, łatwe dotarcie na nowe rynki i do klientów, z którymi wcześniej nie mieli kontaktu.
Rosnące koszty projektowania i finansowania nowych przedsięwzięć oraz silna konkurencja, nie tylko ze strony firm w USA, ale także z krajów azjatyckich, utrudniają zwiększenie rentowności biznesu w inny sposób, a dodatkowo duże firmy mają kłopoty z szybką zmianą strategii biznesowej wynikającej z pojawienia się takich okazji jak chociażby IoT. Kupno niewielkiej lub średniej firmy, która wyczuła wcześnie rynkowe trendy, jest zatem dla zarządów gigantów metodą na ograniczenie ryzyka inwestycji wynikającej z nietrafienia w trend i także sposobem na to, aby duzi gracze, z natury rzeczy znacznie wolniej podejmujący decyzje, nie tracili udziałów.
Blisko 40 akwizycji, jakie dokonały się w roku 2015, to także dowód, że ciężkie czasy światowy przemysł półprzewodnikowy ma już zdecydowanie za sobą. Lata 2008-2010 były okresem, gdy duże firmy takie jak chociażby NXP zamykały mało rentowne piony, wydzielały ze swoich struktur obszary przynoszące straty po to, aby po restrukturyzacji zazwyczaj je sprzedać. Dzisiaj następuje proces odwrotny i wybiera się z rynku rodzynki, aby mieć zdywersyfikowany biznes, który czerpie korzyści z wielu źródeł. W ciągu najbliższych pięciu lat procesy te zmienią kształt branży, ustanawiając nowy trwały stan branży, zapewne znacznie różniący się od tego, co było w ostatniej dekadzie. Wydaje się, że producentów chipów będzie mniej, bo rosnące koszty rozwoju będą coraz trudniejsze do udźwignięcia dla małych wytwórców.
Największym przegranym gorączki przejęć będzie prawdopodobnie rynek dystrybucji, bo wiadomo, że obserwowana fala przejęć burzy budowane przez ostatnie lata relacje i powiązania w łańcuchu sprzedaży. Do niedawna posiadanie w portfolio atrakcyjnego producenta półprzewodników było sposobem na to, aby mieć stabilną sprzedaż. Jeśli gorączka zakupów się nie zmniejszy, za kilka lat taki atrakcyjny producent może przynieść wiele problemów i kojarzyć się z wysiłkiem, który nigdy się nie zwróci.
Robert Magdziak