Wiele formalności, długi czas procedur
Duża część klientów z sektora edukacyjnego reprezentuje jednostki finansowane z pieniędzy publicznych. Oznacza to, że większość zakupów i praktycznie wszystkie inwestycje są realizowane w ramach przetargów. Co do zasady jest to rozwiązanie korzystne, gdyż zapewnia przejrzystość i kontrolę wydawania pieniędzy, a także wybór najlepszego oferenta.
Niemniej wadą przetargów podnoszoną od lat jest to, że cała procedura trwa długo, a dodatkowo nierzadko uczestnictwo w przetargu wymaga dużego wkładu pracy wymaganego do przygotowania oferty. Z reguły w przetargach preferowani są dostawcy zapewniający najniższą cenę, co razem potrafistworzyć splot niekorzystnych czynników biznesowych.
Uczestnictwo w przetargach zmusza też firmy do od firm poświęcenia uwagi i zapewniania elastyczności, gdyż inwestycja opisywana przez przetargi może wykraczać poza asortyment danego dostawcy. Są też przypadki, gdy zamawiający ma problem ze zdefiniowaniem, czego potrzebuje, bo dokumentacje przetargowe i umowy na dostawy są często pisane według jakiegoś jednego zatwierdzonego ogólnego wzoru i są mało elastyczne.
Najważniejsze zjawiska pozytywne dla rynku edukacyjnego |
Warto zauważyć, że duża część zakupów uczelni technicznych oraz instytutów wynika z grantów, czyli celowych dotacji na prowadzenie konkretnych projektów i prac badawczych. Z punktu widzenia biznesu one także są procedurami długotrwałymi, bo zespół naukowy musi opracować plan, złożyć wniosek (np. do NCBiR), poczekać na jego rozpatrzenie i udowodnić zasadność planowanych wydatków, a na koniec całość drobiazgowo rozliczyć. To wszystko zajmuje długie miesiące i tym samym dla wielu dostawców biznes w omawianym obszarze kojarzy się zawsze z długim czekaniem.
Sprzęt kupowany dla potrzeb grantów naukowych po ich zakończeniu pozostaje w gestii uczelni, a więc staje się częścią jej infrastruktury. To na pewno jest zjawisko korzystne, bo ze środków własnych nie dałoby się realizować nawet części takich zakupów. Niemniej w przypadku szkół średnich, nieprowadzących badań naukowych, tylko nauczanie, ta możliwość nie istnieje i placówki te mają sumarycznie mniej pieniędzy do wydania.
Na koniec warto przypomnieć, że sporo dużych firm prowadzi specjalne programy wsparcia dla uczelni technicznych i sprzedaje im swoje produkty po znacznie obniżonych cenach. Przykładem mogą być producenci aparatury pomiarowej lub oprogramowania (np. National Instruments, Keysight, Tektronix, Altium), którzy zawsze wspierali świat nauki. Takie programy od lat są naturalną częścią tego biznesu, traktowaną przez producentów jako inwestycja w pozytywne postrzeganie i prestiż marki.