Problemy rynku złączy są dość typowe, a za najważniejszy można uznać dużą konkurencję ze strony producentów dalekowschodnich, zarówno cenową, jak i poprzez system tańszych zamienników oraz podróbki. Do czynników negatywnych zalicza się ponadto wielkie rozdrobnienie rynku złączy widoczne w dużej liczbie producentów, typów i wersji produktów. Efektem jest bardzo mała standaryzacja, brak spójnego i wspólnego nazewnictwa.
Pandemia wpływa na koniunkturę
Patrząc na rynek elektroniki w Polsce wiele lat wstecz, można pokusić się o stwierdzenie, że odporność naszej branży na problemy gospodarcze, kryzysy i inne zawirowania zawsze była duża. Nawet duże problemy, jak np. te z 2008 roku, nie były w stanie zepchnąć wzrostu poniżej zera. Ponieważ elektronizacja była i jest sposobem na obniżania kosztów, zapewnienia większej wartości dodanej oraz nowoczesności, oszczędności i cięcia ją omijały. Teraz mamy 2020 rok i kolejne problemy w gospodarce wywołane koronawirusem. Widoczny jest zastój w pojawianiu się nowych projektów, które są przesuwane w czasie lub anulowane. Stałe projekty zostały utrzymane (przede wszystkim w branży przemysłowej), ale ze względu na obawy kontrahentów o przyszłość rynku, wstrzymane zostały nowe inwestycje. Pojawił się również spadek zamówień z zagranicy (Niemcy i Skandynawia) do polskich firm montażowych i kablowni, które są głównymi odbiorcami złączy.
Szczęśliwie złącza są produktami uniwersalnymi, wykorzystywanymi przez wiele branż i odbiorców, dzięki czemu problemy w u jednej grupy odbiorców, np. w motoryzacji, mogą zostać złagodzone dzięki innym.